Nie milkną echa po niedawnej decyzji władz Facebooka, Twittera i Instagrama, które postanowiły zablokować oficjalne konta prezydenta USA Donalda Trumpa z powodu przekazywania fałszywych informacji, powołując się na „naruszanie zasad regulaminu”. Jak to zwykle bywa, jedni blogerzy pochwalili takie zachowanie, inni zaś twierdzą, że jest to bardzo niebezpieczna praktyka.
Jeśli kulisy wojny na linii Donald Trump – właściciele serwisów społecznościowych nie są Wam znane lub też Wasza wiedza w tym temacie jest szczątkowa, polecam zapoznanie się z wpisem Michała Miśko z Geekweb.pl (kliknij tutaj i przeczytaj wpis).
Znajdziecie w nim dokładnie wytłumaczone podłoże sporu, a także prywatną opinię autora, porównującego zachowanie Trumpa do fali dezinformacji i skrajnego populizmu, z którym mogliśmy się niejednokrotnie spotkać przy okazji newsów o koronawirusie i szczepieniach.
Spis treści
„Trump nie jest przestępcą”
Opinie na temat decyzji Facebooka, Twittera i Instagrama są jednak podzielone. Tomasz Brusik, autor bloga RysujeFejsbuki, podchodzi do tej sytuacji zupełnie inaczej. Uważa, że ustępujący prezydent USA został wręcz skazany przez social media, a takie praktyki są dla niego przerażające.
Podkreśla przy tym, że Trump nie jest żadnym przestępcą, nie został prawomocnie skazany przez sąd, a ograniczono mu prawo do swobodnej wypowiedzi, co tylko udowadnia jaką dziś siłę mają SM.
Tak naprawdę z dnia na dzień możemy zostać z nich wyrzuceni bez żadnego wyroku czy nawet (jak się niestety często zdarza) podania nam konkretnego powodu […]
„Sprawa jest trudna i bardzo niejednoznaczna”
Jakub Kralka, redaktor naczelny i współwłaściciel Bezprawnik.pl, który jest równocześnie prawnikiem specjalizującym się w problematyce prawa mediów i nowych technologii, w bardzo ciekawy sposób podszedł do uciszenia Donalda Trumpa przez największych socialmediowych graczy.
No i Trump, no i cześć. Twitter wywalił prezydenta USA z serwisu
Przyznaje, że bany w mediach społecznościowych budzą w nim szereg wątpliwości. Niejednokrotnie widział, jak Facebook lubił zablokować konto ze względu na poglądy właściciela, które odbiegały od linii firmy, a w jego ocenie mieściły się w granicach dopuszczalności.
Z drugiej strony jednak zaznacza, że medialni oligarchowie – w świetle obowiązujących regulaminów – mieli do tego prawo, a Trump jest politykiem, którego trudno traktować poważnie.
Oceni odbiorca
I tutaj dochodzimy do sedna problemu. Sam nie jestem wiernym fanem Donalda Trumpa, jednak zachowanie medialnych cenzorów budzi we mnie obrzydzenie i przypomina praktyki stosowane przez komunistyczny Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk.
Internet ma to do siebie, że każdy ma prawo – o ile tego prawa nie łamie np. nie propaguje systemów totalitarnych –napisać każdą głupotę. To nie Mark Zuckerberg czy Jack Patrick Dorsey powinni oceniać posty i tweety, a użytkownicy lub – gdy zachodzi podejrzenie o złamanie prawa – niezawisłe sądy.
W przeciwnym razie medialni oligarchowie będą kneblować usta wszystkim, którzy mają odmienny od nich światopogląd, na co nigdy nie będzie mojej zgody.
Pieniądze nie śmierdzą
Pojawiło się jednak światełko w tunelu. W piątek rano słyszałem w radiu, że cenzorzy uderzyli się w pierś i przyznali, że blokada Trumpa nie była jednak słuszna i to ich wina, że nie potrafili wypromować zdrowej debaty.
Jeśli w tym momencie zastanawiacie się, co skłoniło ich do bądź co bądź oczywistej refleksji, już wyjaśniam: jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Eksperci wyliczyli, że Facebook i Twitter stracili na tej blokadzie grube miliony, a przecież słupki w Excelu na koniec muszą się zgadzać…