Wulkan w pobliżu miasta Grindavik w końcu wybuchł. Władze Islandii długo przygotowywały się do tego momentu, a ewakuacja mieszkańców trwała już w pierwszej połowie listopada bieżącego roku. Ludzie częściowo ignorują apel służb i przychodzą w pobliże wulkanu, żeby obserwować jego erupcję.
Spis treści
Wulkan Fagradalsfjall wyrzucił kłęby dymu i ognia
W pierwszej połowie listopada doszło do serii trzęsień ziemi, których liczba sięgała kilkuset w ciągu dnia. Naukowcy uznali, że jest to niezawodny znak nadchodzącej erupcji wulkanu. W związku z tym rząd zadecydował o przeprowadzeniu ewakuacji 3800 osób zamieszkujących pobliskie miasto Grindavik. Jak się wkrótce okazało, było to roztropne działanie, które uratowało wiele ludzkich żyć. Zadecydowano także o tymczasowym zamknięciu pobliskiego geotermalnego spa Blue Lagoon, które jest jedną z cieszących się największą popularnością atrakcji turystycznych na Islandii.
Już w listopadzie pojawiły się pierwsze poważne problemy, jakim były potężne szczeliny na terenie miasta, tworzące się w skorupie Ziemi. Wpadało do nich wszystko, co znalazło się na ich drodze, a wnętrze pęknięć momentami wypełniała lawa. Ludzie rozpaczali, tracąc domy i dorobek swojego życia. Często przedzierali się przez ogrodzenia i biegli do swoich domów, żeby powoli przynosić najcenniejsze i najważniejsze rzeczy.
#UPDATE A volcano has erupted on Iceland's Reykjanes peninsula, following an earthquake swarm.
For weeks, the Nordic country has been on high alert for a potential eruption, with thousands of residents of Grindavik evacuated https://t.co/wDkU5ZwuqV pic.twitter.com/NzIPRbufxN
— AFP News Agency (@AFP) December 19, 2023
Turyści chcą zobaczyć erupcję wulkanu na własne oczy
Rząd Islandii ostrzega, aby nie zbliżać się do wulkanu ani leżącego 3 kilometry dalej miasta Grindavik. Rzecznik ministerstwa oznajmił:
Pomyśl o kimś innym niż o sobie i postępuj zgodnie z wytycznymi bezpieczeństwa publicznego.
To jednak nie odstraszyło żądnych wrażeń turystów. W pobliżu wulkanu zaobserwowano wielu ludzi, którzy starają się robić zdjęcia i selfie na tle kłębów dymu i ognia, nie zważają przy tym na wielkie niebezpieczeństwo.
Nastroje mieszkańców, co ciekawe, są mieszane. Ludzie są zachwyceni spektakularną erupcją wulkanu i podziwiają ją z bezpiecznej odległości. To wprawia ich w dobry nastrój. Doceniają piękno i potęgę natury. Jednocześnie jednak boją się o swoją przyszłość. Istnieje poważne ryzyko, że miasto Grindavik skończy pod lawą i nic z niego nie zostanie. Obecnie występujące pęknięcia da się naprawić i przywrócić wszystko do normalności. Aktualne straty są stosunkowo niewielkie. Jeśli jednak lawa dotrze do zabudowań, to pochłonie wszystko na swojej drodze. Prezydent Gudni Johannesson oznajmił, że na pierwszym miejscu stawia ludzi. Obiecał jednak dołożyć wszelkich starań, aby przetrwały również zabudowania.
Naukowcy nie są w stanie ustalić, kiedy zakończy się erupcja wulkanu. Są jednak zgodni, że potrwa nie krócej niż tydzień. Pęknięcie wulkanu Fagradalsfjall ma aż 3,5 km długości. Wydobywa się z niego do 200 metrów sześciennych lawy na sekundę. Dodatkowo magma przemieszcza się podziemnymi korytarzami w stronę miejscowości Graindavik, a tam może wydostać się na powierzchnię, zatapiając całe miasto.
W tych rejonach doszło do kilku erupcji w ciągu ostatnich lat. Żadna jednak nie dorównywała swoją skalą temu, co obecnie dzieje się na Islandii. Ostatnia erupcja wulkanu Fagradalsfjall, choć zdecydowanie mniejsza, miała miejsce w sierpniu 2022 roku i trwała przez trzy tygodnie. Kłęby dymu i ognia widoczne są z odległości ponad 40 km, a niebo przybrało czerwone barwy. Choć widoki są naprawdę zachwycające, to konsekwencje erupcji mogą okazać się tragiczne.