Każda branża ma swojego Titanica i nie inaczej jest w przypadku gier – nawet tutaj zdarzały się wpadki, potknięcia i kłamstewka, które szybko fani odkryli. I chociaż raz za razem twórcy oraz wydawcy obiecują poprawę, tak zawsze znajdzie się ktoś, kto znów zapisze się w niechlubnej historii pod kartą: największe wpadki w branży gier. Poniżej prezentujemy Wam 7 takich przypadków.
Spis treści
1. Duke Nukem Forever
Jedna z najbardziej znanych pomyłek w historii gier, która nigdy nie powinna wyjść na światło dzienne. Duke Nukem Forever został zapowiedziany w 1997 roku, produkcja miała wyjść, według twórców, najpóźniej w 1998 roku. Tymczasem gra ukazała się w 2011, po licznym przebojach prawnych, produkcyjnych i wydawniczych, tylko po to, by zebrać tęgie lanie od krytyków i graczy. Ostatecznie Duke Nukem Forever zapisał się w historii jako gra, która już w dniu premiery była przeterminowana, nieaktualna, brzydka i zwyczajnie – nieciekawa.
2. Alien: Colonial Marines
To miał być Obcy, na którego wszyscy czekali. Godny następca świetnej gry Alien vs Predator. Miał być świetnie zaprojektowany, oszałamiający i przerażający jednocześnie. I owszem, przeraził – kiedy wyszedł w 2013 roku, po pięciu latach spędzonych w produkcji. Gra wyglądała okropnie – na tyle okropnie, że część graczy sądziła, że gdzieś wkradł się błąd, który powoduje, że ustawienia graficzne są zablokowane na najniższym możliwym poziomie – AI praktycznie nie istniała, rozgrywka obfitowała w glitche, bugi i błędy, które praktycznie uniemożliwiały normalną grę. I chociaż Alien, na którego wszyscy czekali wyszedł w postaci Obcy: Izolacja, to jednak niesmak i rozczarowanie pozostały na długo.
3. Zakończenie Mass Effect 3
BioWare zawsze chwaliło się nieliniową, pełną wyborów rozgrywką, które miały potem swoje konsekwencje (na ogół jednak kosmetyczne). Każda podjęta decyzja miała mieć znaczenie, wszystkie miały na końcu odpłacić się nam własnym, unikatowym zakończeniem. Tymczasem zakończenie trylogii Mass Effect pokazało nam dokładnie, gdzie twórcy mają nasze wybory – zamiast obiecanego finału jednej z największych growych trylogii dostaliśmy kolejny wybór: pomiędzy niebieskim, zielonym a czerwonym. Doprowadziło to do sytuacji, kiedy pierwszy raz w historii branży developer „dorobił” content, odpowiadając na wściekłość fanów i poprawił nieco zakończenie – chociaż niewiele już się dało zrobić. BioWare ma szczęście, jeśli chodzi o wpadki w branży gier.
4. Sprawa KONAMI vs. Hideo Kojima
Kojimę kojarzą gracze z całego świata – jest to jedna z głównych twarzy branży gamingowej i twórca słynnej serii Metal Gear Solid. I chociaż MGSy zdobyły miliony fanów na całym świecie, a dookoła gry zaczęły powstawać animowane serie, komiksy i anime, które przynosiły milionowe zyski, to jednak KONAMI podczas produkcji ostatniego Metal Gear Solid V stwierdziło w połowie projektu, że nie potrzebuje już Kojimy. Twórca serii popadł w konflikt z jednym z największych wydawców i ostatecznie odszedł z firmy już po premierze swojego najnowszego dziecka. Widać jednak w grze, że w pewnym momencie brakuje magii, którą Hideo wprowadzał do swoich tytułów i chociaż była to świetna produkcja, to jednak wiele graczy uważa tę część za najsłabszego Metal Geara.
5. Star Wars: The Old Republic
Kiedy cały świat chciał po prostu kontynuacji Knights of the old Republic, niesamowicie grywalnego cRPGa w uniwersum Star Wars, BioWare do spółki z EA stwierdzili, że nie – lepszym pomysłem będzie gigantyczne, cukierkowe, WoWopodobne MMO. Fabuła nie porywała, system walki był drewniany i kompletnie nie dawał poczucia, że jest się potężnym Jedi lub Sithem, zaś rozwiązania, które miały zdetronizować króla MMO – World of Warcraft – z tronu okazały się w istocie bezczelną kopią od samego monarchy. A jeśli weźmie się jeszcze pod uwagę budżet produkcji BioWare’u – 200 000 000 dolarów – to pojawia się pytanie: jak drogą kawę oni musieli tam pić?
6. DRM
Zabezpieczenie antypirackie, które miało być (nie)przełomowe. Nie do pobicia, chroniące wszystkie prawa autorskie i wartości intelektualne w branży gier wideo. I cóż, udało się – grać nie mógł NIKT, włącznie z legalnymi nabywcami tytułów, ale tylko przez pierwsze cztery miesiące. Potem piraci ostatecznie złamali DRM i mogli grać spokojnie, odciążeni błędami, jakie zabezpieczenie powodowało. Tymczasem uczciwi gracze męczyli się z niemożnością odpalenia gry (w najgorszym wypadku) i ze sporymi problemami z wydajnością (w najlepszym). Ostatecznie dochodziło nawet do tak kuriozalnych sytuacji, gdzie antywirus traktował DRM jako szkodliwe oprogramowanie. Do jednych z najsłynniejszych błędów (choć rzadkich) należał: „Firma Ubisoft nie jest godna zaufania„. Zdecydowanie w kategorii „wpadki w branży gier” chory pomysł na DRM zasługuje na podium.
7. Assassin’s Creed: Unity
Jeśli chodzi o Assassin’s Creed: Unity to możemy tutaj podać dwie daty wydania: oficjalny 11 listopad 2014 i nieoficjalny – około czerwca 2015, gdzie gra była już relatywnie grywalna. W dniu premiery gra nie radziła sobie z wydajnością, serwując i PCtowcom i konsolowcom pokaz klatek, niedoczytujące się elementy otoczenia i tekstury, komiczne błędy z wyświetlaniem, zawieszanie się komputera lub konsoli – jeśli większość tytułów ma listę przewinień, to Unity potrzebowałoby usystematyzowanych akt. Ubisoft dał piękny popis kompletnego braku profesjonalizmu, jeśli chodzi o optymalizację tytułu. Chociaż z drugiej strony grę doceniło społeczeństwo fotograficzne – żadna produkcja wcześniej tak pięknie nie zatrzymywała się w środku slajdu jak Unity.
Oczywiście lista pod tytułem „wpadki w branży gier” może ciągnąć się w nieskończoność, jednak powyżej przedstawione przykłady są wciąż tymi świeżymi – reszta już dawno należy do historii i jej miejsce jest wśród muzealnych ciekawostek. Miejmy nadzieję, że najbliższe lata pod względem wydawniczym pomyłek okażą się raczej spokojnie.