Mówi się, że każdy ma prawo do błędów. Niektórzy jednak nadużywają go zbyt często, przez co zamiast wyciągać stosowne wnioski z pomyłek, wystawiają się na publiczne ośmieszenie, a nawet niebezpieczeństwo. Tak jest między innymi w przypadku polskich służb bezpieczeństwa, które po raz drugi dopuściły do telefonicznego kontaktu prezydenta Andrzeja Dudy z rosyjskimi pranksterami, co dość mocno wypunktował Michał Miśko, publikujący na łamach Geekweb.pl.
Spis treści
Przezorny internauta
Na początek dobra informacja: polscy użytkownicy internetu wykazują się coraz większą znajomością podstaw cyberbezpieczeństwa. Może i wielu z nas wciąż posiada nikłą wiedzę na temat bardziej skomplikowanych zagrożeń, jednak oszukać jest nas już coraz trudniej.
Nie klikamy w podejrzane linki od nieznajomych, nie odwiedzamy ryzykownie wyglądających stron, stosujemy bardziej złożone zabezpieczenia – wynika z badania CBM Indicator, przeprowadzonego na zlecenie Google. Główne wnioski ze wspomnianego raportu możecie przeczytać na Geekweb.pl (kliknij tutaj i dowiedz się więcej).
Pranksterzy 2:0 Andrzej Duda
I jeśli wierzyć odpowiedziom udzielanym przez ankietowanych, możemy mieć całkiem spore powody do optymizmu. Tego samego z całą pewnością nie możemy powiedzieć o tym, w jaki sposób do spraw bezpieczeństwa podchodzą polskie służby – te które w tym temacie powinny świecić przykładem i nie narażać nas na zbędny niepokój. Co tak właściwie się stało?
Wyobraźcie sobie, że kilka dni temu prezydent Andrzej Duda po raz drugi padł ofiarą rosyjskich pranksterów Vovana i Lexusa. Tym razem żartownisie przez 7 minut utrzymywali głowę naszego państwa w przekonaniu, że rozmawia z prezydentem Francji Emanuelem Macronem. Jakby tego było mało, cała historia miała miejsce tuż po wydarzeniach w Przewodowie… Szczegóły tej absurdalnej rozmowy opisał Michał Miśko (kliknij tutaj i przeczytaj wpis).
Prezydent powściągliwy, ale…
Na całe szczęście przeszło siedmiominutowa rozmowa była dość luźną pogadanką, a prezydent Duda wykazał się sporą powściągliwością w wypowiadanych słowach, przez co po całej tej historii wielu poczuje co najwyżej spory niesmak.
Zastanówmy się jednak nad tym, co stałoby się, gdyby padły jakieś większe oskarżenia pod czyimś adresem? Czy czasami nie mielibyśmy do czynienia z olbrzymim międzynarodowym skandalem? Michał Miśko podkreśla, że nie przeraża go, co się wydarzyło a to, że doszło do rozmowy w tak prosty sposób i to w dodatku zaledwie dwa lata po pierwszej tego typu akcji (kliknij tutaj i dowiedz się więcej o atakach pranksterów).
Oczywiście możemy mówić, że prezydent Duda po raz kolejny znalazł się w doborowym gronie prominentnych polityków, którzy zostali wkręceni i tak naprawdę nie stało się nic złego. Dla niektórych pewnie były to tylko niewinne żarty, a pośmiać się z naszego „długoPiSa” zawsze warto.
Michał Miśko zwraca jednak uwagę na to, że coraz wyraźniej klarują nam się motywacje rosyjskich pranksterów. Z początku ponoć zależało im tylko na niewinnych żartach, teraz przekonują z kolei, że chcą pokazać, jak naprawdę wygląda brudny świat polityki.
Szkoda tylko, że ich akcje są zbieżne z agendą rosyjskich służb, co w kontekście wydarzeń z Przewodowa mogło być dla naszego kraju bardzo opłakane w skutkach…