Udział włoskiej tenisistki Camili Giorgi w sierpniowych igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro może stanąć pod znakiem zapytania. 24-letnia zawodniczka i trenujący ją ojciec Sergio od pewnego czasu są skonfliktowani z rodzimą federacją.
„Zgodnie z przepisami Międzynarodowej Federacji Tenisowej (ITF) zawodnicy, by pojechać na igrzyska, muszą być w dobrych relacjach ze swoją federacją. Jak dla mnie, to w przypadku Camili ten warunek nie jest spełniony” – zaznaczył prezes włoskiego związku tenisowego Angelo Binaghi.
Po 56 zawodników z rankingów ATP i WTA Tour na dzień 6 czerwca wywalczy bezpośredni awans do olimpijskich zmagań. Każdy kraj może być reprezentowany przez maksymalnie czterech tenisistów i tyle samo tenisistek. Jeśli zakwalifikuje się ich więcej (są imienne), wyboru dokonuje krajowa federacja. Giorgi jest obecnie 49. rakietą świata. Jednym z warunków udziału w igrzyskach jest także udział w meczach Pucharu Federacji (co najmniej trzykrotnie w okresie czterech lat między igrzyskami). Ten także 24-letnia zawodniczka spełniła.
W marcu wydała jednak oświadczenie, w którym odcięła się od włoskiej federacji i zaznaczyła, że nie chce brać udziału w barażu o Grupę Światową Fed Cupu z Hiszpankami w dniach 16-17 kwietnia. Zamiast tego ma uczestniczyć w kwalifikacjach do turnieju WTA w Stuttgarcie.
Binaghi poinformował, że w poniedziałek wysłał do ojca Giorgi, w którym domaga się 160 tys. euro za złamanie kontraktu. Jego organizacja zamierza też wszcząć postępowanie w sprawie tenisistki, która trenuje w należącym do federacji centrum w Tirrenii.
„Czekamy aż nam zapłacą. Nie zamierzają tego zrobić, więc trudno być w dobrych relacjach. Dbaliśmy o Camilę przez lata, a kiedy wygrali dwa mecze, to zapomnieli o nas” – nie ukrywał żalu Binaghi.
Sergio Giorgi nie skomentował sprawy. (PAP)