Niektórzy powiadają: chwała Bogu za ciszę przedwyborczą. Na dzień, w którym zamilkną pretendenci do jednej z najważniejszych funkcji w kraju czeka z pewnością wielu Amerykanów. Kandydat z Ohio zaskoczył wszystkich przyrzeczeniem, jakoby miał (po swojej wygranej oczywiście) wskrzesić Pink Floyd.
John Kasich – tak nazywa się, idący najwidoczniej z duchem czasu, kandydat na prezydenta USA. Gubernator zaskoczył wszystkich niecodzienną obietnicą przedwyborczą. Jak powszechnie wiadomo, polityczne deklaracje na ogół nie mają zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością, a ta nie dotyczy nawet spraw kraju. Mężczyzna zobowiązuje się, po objęciu stołka prezydenta, reaktywować Pink Floyd…. Jak chciałby tego dokonać? Nie wiadomo. Kasich jest namiestnikiem stanu Ohio, a w nadchodzących wyborach reprezentuje Republikanów.
Mówi, że do reaktywacji grupy przekonał go koncert w Pittsburghu. Był to występ Rogera Watersa – byłego gitarzysty i wokalisty Pink Floydów. Niestety kandydat na prezydenta cienko przędzie w przedwyborczych rankingach. Ostatnio nie udało mu się zdobyć nawet 2% głosów. Wygląda na to, że piękny sen o wielkim powrocie zespołu nie spełni się nawet wobec szczerych chęci gubernatora…
(źródło: time.com, theguardian.com)