Godzina 20:00, sklep osiedlowy z płazem w logo. Ekspedientka zagaduje stałego bywalca: a słyszałeś już, Zdzisiu? Katedra w Paryżu się pali… No wiem ‒ odpowiada Zdzisiu ‒ i ssso mnie to obchodzi?! Nie moja katedra!
Tak oto właśnie dowiedziałam się, że katedra Notre-Dame de Paris płonie. Twoja to, Zdzisiu, katedra. Twoja i moja, i Wasza też. Najbardziej paryżan, których setki wyległy na bulwary Sekwany, by w milczeniu obserwować katastrofę, ale jednak i nas wszystkich. Wpisana na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, należy do najważniejszych dóbr kultury. To najsłynniejsza gotycka budowla na świecie, odwiedzana częściej niż wieża Eiffla. Serce Paryża, które bije od 850 lat.
Pożar to wydarzenie bez wątpienia tragiczne, a straty materialne są niepowetowane. Katedra ma jednak bardzo cenne bogactwa, których szczęśliwie nie da się zniszczyć ani ogniem, ani wodą ze strażackich pomp: swoje legendy. Przez wieki narosło wokół niej wiele opowieści, które będą trwać tak długo, jak długo ludzie będą je sobie przekazywać. Oto niektóre z nich.
Spis treści
Punkt zero
„Serce Paryża” to wcale nie przenośnia. Na placu u stóp katedry znajduje się rozeta, która wyznacza tzw. punkt zero. Według niego liczy się odległość Paryża od innych francuskich miast. Punkt został wyznaczony w XVIII w., ale już w średniowieczu stała tu drabina sprawiedliwości, czyli rodzaj pręgierza. Tu przyprowadzano skazanych ‒ z tabliczką na szyi informującą o występku, który popełnili, lub ze sznurem, jeśli czekała ich śmierć na szubienicy. Skazani musieli ukorzyć się i prosić o rozgrzeszenie, następnie wciągano ich na drabinę, gdzie byli wystawieni na zniewagę tłumu.
Obecnie z punktem zerowym związanych jest wiele rytuałów. Turyści wierzą, że jeżeli ich stopa stanie na rozecie, na pewno powrócą kiedyś do miasta zakochanych. Niektórzy rzucają tu monety, jak do studni życzeń, licząc na spełnienie swoich marzeń. Wracają tu także ci, którzy uznają, że zwiedzili już cały Paryż i pragną w ten sposób domknąć pewien rozdział swojej podróży. Zimą tuż obok rozety ustawia się miejską choinkę.
Dzwonnik z Notre-Dame
Bestyjstwo to małe miało brodawkę na oku lewym, głowę zapartą w ramiona, grzbiet powyginany, kość piersiową wystającą, nogi powykręcane ‒ Quasimodo z powieści „Katedra Marii Panny w Paryżu” Victora Hugo jest postacią nierozłącznie związaną z budowlą. Historia garbatego dzwonnika, jego opiekuna i pięknej Cyganki, z niezwykle plastycznymi opisami miasta, biciem dzwonów oraz gargulcami w tle wydatnie przyczyniła się do sławy katedry.
Niektórzy wierzą, że duch Quasimodo po dziś dzień błąka się w jednej z wież. To oczywiście nieprawda ‒ choć Hugo z wielką maestrią odmalował realia średniowiecznego Paryża, to historyczna postać nieszczęśliwego dzwonnika nigdy nie istniała. Są za to przesłanki, że inspiracją do jej powstania był rzeźbiarz, którego Victor Hugo widział podczas XIX-wiecznej przebudowy katedry. Mężczyzna ów posiadał garb podobnie jak Quasimodo, był cichy, skryty i stronił od towarzystwa innych pracowników.
Gargulce
Właśnie z czasów tej przebudowy pochodziła iglica, która w tak spektakularny sposób zawaliła się podczas pożaru. Ówczesna przebudowa, a raczej daleko idąca renowacja, była konieczna po rewolucji francuskiej, kiedy to zdewastowano wiele cennych elementów świątyni, a ją samą zamieniono w magazyn spożywczy.
Podczas remontu XIX w. powstała większość gargulców i maszkaronów, które obecnie zdobią katedrę. Występowały również w średniowieczu, ale nie było ich tak wiele. Ich pierwotną funkcją było odstraszanie złych mocy. Gargulce miały ponadto zupełnie niemagiczną rolę: odprowadzały wodę jak współczesne rynny, stąd ich druga nazwa ‒ rzygacze.
Podobno gargulce z Notre-Dame ożyły w 1431 r., w noc, gdy palono na stosie Joannę d’Arc. O poranku znaleziono ciała gapiów, którzy mieli udać się na miejsce egzekucji. Gargulce musiały całkiem szybko latać, bo egzekucja Dziewicy Orleańskiej odbyła się w Rouen, jedyne 120 km od Paryża.
Wrota Diabła
Według legendy wykonanie wrót do katedry powierzono w XIII w. młodemu, zdolnemu kowalowi o nazwisku Biscornet. Czasu było niewiele, a wymagania ogromne ‒ miały to być drzwi, jakich nie widział świat. Artysta podjął wyzwanie i w krótkim czasie stworzył wrota zdobione tak misternie, że zachwycał się nimi cały Paryż.
Zaczęto go podejrzewać o konszachty z diabłem. Po mieście szybko rozeszła się plotka, że Biscornet zaprzedał duszę piekielnym siłom. Rzekomo został znaleziony nieprzytomny na podłodze w kuźni, podczas gdy prace nad wrotami trwały w najlepsze. Niedługo po wykonaniu dzieła artysta zmarł, co tylko dolało oliwy do ognia. Fakt faktem, po dziś dzień nie do końca wiadomo, jakich technik używał, by osiągnąc tak spektakularne rezultaty.
Korona cierniowa
Relikwia przechowywana w katedrze, jedna z najważniejszych dla chrześcijan. Naukowcy dotychczas nie wykluczyli, że może pochodzić z czasów Chrystusa. Do jej wykonania użyto roślin, które występowały wówczas w rejonach Morza Śródziemnego. Dobre wieści: udało się ją ocalić z pożogi. Co ważniejsze, według bieżących informacji nietknięty pozostał cały skarbiec, który zawiera najcenniejsze dzieła sztuki zgromadzone w świątyni.
W czasie, gdy powstaje ten tekst, nie wiadomo jeszcze, jakich dokładnie zniszczeń dokonał pożar. Wszystko w rękach konserwatorów zabytków. Nam nie pozostaje nic innego niż mocno trzymać kciuki za szybką odbudowę. Nie mam wątpliwości, że katedra powstanie z popiołów jeszcze wspanialsza i piękniejsza. Tylko witraży tak bardzo szkoda…