Szczycimy się wolnością słowa, mediów i sztuki, ale cenzorzy wciąż są wśród nas. Gdy tylko znajdzie się przykład odważniejszej twórczości, wkraczają do gry i nawet zwykły banan może stać się punktem zapalnym.
W ostatni piątek, 26 kwietnia, dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie zadecydował o usunięciu z wystawy prac „Sztuka konsumpcyjna” autorstwa Natalii LL oraz „Pojawienie się Lou Salome” Katarzyny Kozyry. Wspomniane obiekty reprezentują dość niecodzienną formę sztuki, która z zasadami niewiele ma wspólnego. Jest więcej niż erotyczna, mocno sugestywna i odważna, ale gdyby ktoś kazał mi opisać wolną sztukę, definicja mogłaby brzmieć właśnie tak. Okazuje się jednak, że dla opisanych dzieł w przestrzeni publicznej nie ma miejsca.
Prof. Jerzy Miziołek, nowy dyrektor warszawskiego muzeum, tłumaczy, że skierowano do niego list, w którym matka nastolatka odwiedzającego muzeum opisywała, jak traumatycznym przeżyciem była dla jej dziecka wizyta w muzeum. Jego treść była już cytowana chyba w każdym zakamarku Internetu. Mój ulubiony fragment?
„Dzieci weszły do sali wystawowej, by zobaczyć ogromną kaczkę z klocków Lego i w tej samej sali zostały narażone na widok nagich kobiet na filmie. Syn, opowiadając mi z płaczem o tym nieprzyjemnym przeżyciu, wystawił jednocześnie najgorszą rekomendację, jaką może dostać od zwiedzającego placówka kulturalna: »nigdy więcej nie chcę tam iść, nie chcę oglądać takich rzeczy«.”
Spis treści
Banan zamiast kaczki
Cała sytuacja zakrawa na absurd. Głównie za sprawą Natalii LL, która stworzyła ponad 4 dekady temu „Sztukę konsumpcyjną”. W wielkim skrócie, to nagrania i fotografie skąpo (czasami bardzo skąpo) odzianych kobiet, które w ostentacyjny sposób konsumują przeróżne produkty: od bananów, przez kiełbaski, aż po kisiel.
Dwuznaczność i perwersyjność tego dzieła może szokować, zachwycać albo obrzydzać. Szczerze mówiąc, najbliżej mi do tej ostatniej grupy. „Sztuka konsumpcyjna” nie robi na mnie wrażenia, nie niesie za sobą łez wzruszenia ani szczęścia. Oglądając wideo przychodzi mi na myśl setka ciekawszych klipów, które mógłbym wówczas obejrzeć. Może po prostu nie jestem entuzjastą sztuki? Co najważniejsze, nie mam jednak najmniejszego problemu z twórczością Natalii LL, tak jak rozżaleni goście muzeum.
Jeśli wierzyć matce, autorce listu, dzieci odwiedzające muzeum zamiast klockowej kaczki ujrzały półnagą kobietę oblizującą banana. Rodzi się tu tak wiele pytań, że nie wiem, od którego zacząć.
Dziura w całym
Kto z nas nie zobaczył kiedykolwiek nagiego plażowicza? Przeważnie takie widoki nie należą do najprzyjemniejszych, ale nie znam też nikogo, komu wywołałyby traumę. Oczywiście, że dzieło nie powinno być wyeksponowane na tak ogólny widok, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Stwierdzenie z listu to znacznie wyolbrzymienie. Ale jeszcze bardziej nadgorliwą jest reakcja dyrektora muzeum, który z powodu pojedynczych opinii zdecydował się usunąć dzieło potencjalnie interesujące dla innych. Czy nie wystarczyłoby go po prostu przestawić, oznaczając z daleka znakiem +18?
Nie wspomnę o bananie. To niemal podręcznikowy przykład języka ezopowego. Może i ciężko go nie odczytać, ale przecież nikt nikomu nie nakazuje analizy „Sztuki konsumpcyjnej”. Co więcej, czy uczeń klasy IV naprawdę mógł się zniesmaczyć oblizywaniem banana?
Wygląda na to, że nie jestem przy tym jedynym, którego śmieszy i denerwuje zaistniała sytuacja. Wielu celebrytów i innych użytkowników portali społecznościowych rozpoczęło protest. Jego narzędziem jest publikacja zdjęć z bananami – oczywiście podobnych do oryginału. Ponadto, na 29 kwietnia zaplanowano protesty w różnych miastach Polski. To min. akcja jedzenia bananów pod Muzeum Współczesnym we Wrocławiu oraz pod Muzeum Narodowym w Warszawie. Jeszcze zdążycie dołączyć!
Wszystko, byle nie cenzura
Nie będę bronię autorek, których dzieła uznano za niesmaczne, bo i mnie się one nie podobają. Ale koszmarnie irytuje mnie fakt, że cenzura wciąż jest tu obecna.
Czy profesor Miziołek słyszał o koreańskich wyszukiwarkach internetowych, które zapytane o niektóre hasła najzwyczajniej milczą? O encyklopediach, w których wyrwano niektóre strony? Czy wszyscy, którzy przez pryzmat własnej estetyki chcą ocenzurować przestrzeń publiczną całkowicie oszaleli?
Jeżeli choć jednej osobie dzieła Natalii LL albo Katarzyny Kozyry przypadły do gustu, to niech dla tej jednej osoby wciąż pozostaną na wystawie. [EDIT: Jak podaje serwis tvnwarszawa.pl: Usunięte z wystawy Muzeum Narodowego dzieła pokazujące między innymi kobietę w zmysłowy sposób jedzącą banany, mają wrócić na swojej miejsce w galerii XX i XXI wieku. Przynajmniej do czasu „rozpoczęcia prac rearanżacyjnych”. Tak wynika z oświadczenia, które ukazało się w poniedziałek na stronie Muzeum Narodowego.]
Po „Sztuce konsumpcyjnej” nie płaczę, ale jeśli zabiorą nam dostęp do wszystkiego, co choć trochę niegrzeczne, zrobi się nudno. Nie wracajmy do średniowiecza, kiedy to wszystko było tematem tabu.