Największe ćwiczenie na terenie Polski po 1989 r. ma sprawdzić zdolność do współdziałania także na najniższych szczeblach dowodzenia.
„Te ćwiczenia mają charakter defensywny, mają być odpowiedzią na zagrożenia współczesnego świata i pokazać, w jakim stopniu jesteśmy gotowi do współdziałania z naszymi sojusznikami i partnerami” – wyjaśnił Grabski. Jak dodał chodzi o sprawdzenie możliwości reagowania na zagrożenia hybrydowe, cybernetyczne i terrorystyczne
Dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych gen. broni Marek Tomaszycki zwrócił uwagę, że dotychczas ćwiczenia z cyklu Anakonda miały charakter narodowy, choć już wcześniej uczestniczyły w nim inne państwa; jednak tegoroczna szósta edycja, będzie ćwiczeniem sojuszniczym i jest przygotowana według standardów NATO.
„Ćwiczenie rozgrywa się przed rozpoczęciem konfliktu; nadrzędnym celem jest pokazanie spójności sojuszu, szybkości reagowania i zdolności do tzw. strategicznego odstraszania. Ważne, że będziemy ćwiczyli wojnę hybrydową, będziemy chcieli znaleźć formę odpowiedzi nie tylko wojskowej, ale i politycznej” – podkreślił Tomaszycki.
Jak powiedział, celem ćwiczenia jest zgrywanie narodowych i koalicyjnych dowództw i pododdziałów w ramach prowadzenia operacji obronnej w wymiarze połączonym, a także sprawdzenie się w roli państwa-gospodarza. Według Tomaszyckiego najtrudniejsza część ćwiczenia rozgrywa się „poza szeroką publicznością”, a chodzi tu o „umiejętność zaplanowania, skoordynowania, postawienia zadań, przeprowadzenia rekonesansów i prób”. „Samo wykonanie jest pochodną tego wszystkiego” – zaznaczył.
Zdaniem Tomaszyckiego z punktu widzenia operacyjnego, jednym z bardzo ważnych i trudnych do przeprowadzenia elementów będzie przekazanie odpowiedzialności naszym sojusznikom.
„Po raz pierwszy będziemy wykonywać luzowanie i przekazywanie odpowiedzialności, w tym przypadku dowództwu komponentu lądowego NATO w Izmirze oraz przejęcie dowodzenia przez to dowództwo i dowództwo Korpusu Północ-Wschód” – dodał dowódca operacyjny.
„W ramach tego ćwiczenia schodzimy na najniższy szczebel dowodzenia” – podkreślił Tomaszycki. Dodał, że dotychczas zwykle ćwiczono współdziałanie na poziomie dowództwa dywizji lub brygady, niekiedy batalionu. „Teraz schodzimy na poziom kompania, pluton. Na tym poziomie dowódcy z poszczególnych państw będą ze sobą współdziałali” – zaznaczył.
Dowódca generalny RSZ gen. broni Mirosław Różański podkreślił, że w manewrach wezmą udział wszystkie rodzaje sił zbrojnych. Zwrócił uwagę na konieczność synchronizacji działań, podejmowanych przez państwa sojusznicze i partnerskie. Zwrócił też uwagę na planowane wspólne przedsięwzięcia w ramach obrony powietrznej, budowy przepraw inżynieryjnych czy amerykańsko-brytyjsko-polski desant w okolicach Torunia, którego uczestnicy wystartują z trzech różnych miejsc świata.
W ćwiczeniu mają wziąć udział także żołnierze obrony terytorialnej. Generałowie podkreślali, że współdziałanie obrony terytorialnej z wojskami operacyjnymi było już sprawdzane – w ubiegłorocznym ćwiczeniu Dragon wziął udział zwarty batalion NSR. W tym roku – powiedział Różański – podobny sprawdzian czeka kolejny batalion.
Tomaszycki dodał, że „udział obrony terytorialnej nie jest wielkim novum”. Jak zaznaczył, wykorzystanie tej formacji było tematem ćwiczeń dowódczo-sztabowych.
„Natomiast udział jednostek paramilitarnych jest czymś nowym, jest wyzwaniem, w jaki sposób skoordynować udział jednostek paramilitarnych czy proobronnych” – zauważył. Ocenił też, że ćwiczenie pozwoli sprawdzić, w jaki sposób te organizacje mogłyby wspierać jednostki operacyjne, obronę terytorialną lub układ pozamilitarny. „Sprawdzimy, do czego tak naprawdę możemy wykorzystać ten potencjał” – powiedział.
„W ten sposób aktywizujemy tę formację, wzmocnienie tego komponentu jest ideą MON” – dodał Różański.
Jak powiedział rzecznik prasowy DORSZ ppłk Piotr Walatek, scenariusz ćwiczenia przewidują zagrożenia hybrydowe, związane ze stanem przed wybuchem wojny. „Coś takiego ćwiczymy po raz pierwszy. Do tej pory nie było ćwiczeń, które by odpowiadały w pełni na taki scenariusz” – zaznaczył.
Scenariusz przewiduje, że w potencjalnym konflikcie biorą udział dwa sojusze. W skład sojuszu niebieskich wchodzą Polska, kraje bałtyckie i inne rzeczywiste kraje; drugi, czerwony, przeciwnik, którego państwa – Bothnia, Torrike i Lindsey – oraz granice są wymyślone.
Ćwiczenie – dodał rzecznik – dotyczy odpowiedzi na zagrożenia, które destabilizują społeczeństwa, gospodarkę przez akty terroru, wywoływanie zamieszek, być może przenikanie jednostek wojskowych, zagrożenia związane z atakami np. na elektrownie
„Scenariusz czerpie w rzeczywistych wydarzeń. On się nie musi odnosić do sytuacji politycznej, ale chcemy, żeby zagrożenia, które występują, były realne” – zaznaczył.
Planowany rozwój sytuacji zakłada aneksję fikcyjnego państwa, destabilizację w rejonie Bałtyku, eskalację działań hybrydowych i inwazję na kraje bałtyckie oraz część Polski.
Ćwiczenie ma też sprawdzić współdziałanie wojska z układem pozamilitarnym; weźmie w nim udział ok. 400 cywilów, siedem wojewódzkich zespołów reagowania kryzysowego, siedem wojewódzkich sztabów wojskowych.
Przygotowywane od półtora roku ćwiczenie odbędzie się 7-17 czerwca, weźmie w nim udział ok. 31 tys. żołnierzy – w tym 12 tys. polskich – z 18 państw sojuszniczych i 5 partnerskich.
W użyciu będzie 2900 jednostek sprzętu, w tym czołgi i transportery opancerzone, ponad sto statków powietrznych i 12 okrętów. Od początku maja przemieszczają się pierwsze pododdziały zdążające na ćwiczenie. wszystkie siły mają się przemieścić do końca miesiąca. (PAP)
brw/ par/