Czwartkowa debata prezydencka Republikanów chwilami mało przypominała debatę osób ubiegających się o najwyższy urząd w USA. Rywale przekrzykiwali się nawzajem i wyzywali, ale wszystkich przebił faworyt wyścigu Donald Trump, który bronił rozmiaru swojego penisa.
Jak komentowały amerykańskie media, to chyba pierwszy raz w historii debat prezydenckich w USA, gdy pojawił się temat męskich genitaliów, choć w nieco zawoalowany sposób. Miliarder Donald Trump, który wygrał prawybory w 10 z 15 stanów, w których głosowanie już się odbyło, zapewnił swych wyborców, że wszytko jest w porządku i z rozmiarem jego dłoni i innej, dolnej części ciała.
„Zaatakował moje dłonie; nikt tego wcześniej nie robił” – powiedział Trump, nawiązując do senatora z Florydy Marco Rubio, który rzeczywiście klika dni temu, odpowiadając na krytykę Trumpa naśmiewającego się z jego dużych uszu, powiedział, że miliarder ma małe dłonie.
„Popatrzycie na moje dłonie, czy są małe?” – zwrócił się Trump do widowni, wyciągając swe ręce do góry tak, by wszyscy mogli je zobaczyć. Trumpa dodał, że Rubio mówiąc o jego małych dłoniach chciał zasugerować, że „coś innego też musi być małe”. „Gwarantuję wam, że nie jest” – zapewnił publiczność.
Rubio, kandydat wspierany przez znaczną część establishmentu GOP, bronił się, że sięgnął w kampanii do takich argumentów tylko dlatego, że Trump zaczął, naśmiewając się z wyglądu zewnętrznego i obrażając bardzo wielu osób. „Jeśli jest ktoś, kto zasługuje, by być w ten sposób atakowany, to właśnie Donald Trump” – powiedział Rubio. Trump nie tylko nie zaprzeczył, ale już do końca debaty zwracał się do Rubio niemal wyłącznie per „Mały Rubio” (Little Rubio).
Debata, która odbyła się we wtorek wieczorem czasu lokalnego w Detroit, była wyjątkowo hałaśliwa i agresywna. Wszyscy trzej pozostający w wyścigu rywale Trumpa atakowali go, próbując powstrzymać coraz bardziej prawdopodobną perspektywę, że to Trump, outsider polityczny o niewyparzonym języku, zdobędzie nominację GOP.
Rywale zarzucili też Trumpowi, że choć obiecuje stworzyć miejsca pracy dla Amerykanów, to przy budowie swych hoteli i wieżowców zatrudnia obcokrajowców, a koszule i krawaty marki Trump szyje w Meksyku i Chinach. Biznesmen bronił się, że zatrudnia obcokrajowców tylko do pracy sezonowej, do której nie może znaleźć chętnych Amerykanów. A ubrania szyje w Chinach, dlatego że Chińczycy zdewaluowali swoją walutę i tym samym zabili przemysł tekstylny w USA.
Na koniec debaty kandydatów poproszono o deklarację, czy poprą Trumpa, jeśli to on zdobędzie nominację GOP. Wszyscy: Rubio, Cruz i gubernator Ohio John Kasich odpowiedzieli pozytywnie. Trump obiecał z kolei, że poprze kandydata nominowanego przez GOP „nawet – jak to ujął – jeśli to nie będę ja”.
Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)