Po fali demonstracji zwolenników odsunięcia od władzy prezydent Dilmy Rousseff, pod której rządami doszło do wielkich afer korupcyjnych w koncernie Petrobras , w czwartek w 75 miastach demonstrowali do późnej nocy (piątek rano naszego czasu) jej zwolennicy.
Według piątkowego „O Globo”, wielkiego dziennika brazylijskiego, w gospodarczej stolicy kraju, w Sao Paulo, demonstrowało w obronie Dilmy Rousseff, która jest prezydentem z ramienia lewicowej Partii Pracujących, od 40 do 60 tysięcy ludzi, w stolicy – Brasilii ok. 200 tys., a w całym kraju ok. miliona Brazylijczyków.
Organizatorzy tych pochodów i wieców wybrali termin nie przypadkowo: 31 marca upłynęły dokładnie 52 lata od wojskowego zamachu stanu, w wyniku którego generałowie rządzili największym krajem Ameryki Łacińskiej aż do 1985 roku.
Demonstranci protestowali przeciwko planowanemu impeachmentowi wobec prezydent Rousseff jako „próbie zamachu stanu”.
Zwolennicy Partii Pracujących, której przywódca Luiz Inacio Lula da Sliva stał jako prezydent na czele rządu przez dwie kadencje (2003-2010) i którego następczynią jest Dilma Rousseff, demonstrowali w czwartek w obronie reform socjalnych, jakie pozwoliły ok. czterdziestu milionom mieszkańców 200-milionowego kraju na wyjęcie ze strefy skrajnego ubóstwa.
Uczestnicy czwartkowych demonstracji określani niekiedy jako „nowi klienci supermarketów” protestowali przeciwko odsunięciu Dilmy Rousseff i Partii Pracujących od władzy w drodze parlamentarnego impeachment.
Według brazylijskich mediów, obecnego rządu – mimo wielkich afer korupcyjnych – bronią przede wszystkim drobni przedsiębiorcy, pracownicy sektora publicznego i młodzież studencka.
„Cysterny z wodą pitną w najuboższych dzielnicach i stypendia rodzinne dla niezamożnych wielodzietnych małżeństw” – oto co zapewnił nam rząd Partii Pracujących – przypominał mówca na wiecu w Rio.
„Przed Lulą brazylijskie Nordeste (Północny Zachód) – głodowało. Jeśli Dilma zostanie obalona, to powróci” – brzmiało jedno z haseł uczestniczącego w demonstracjach brazylijskiego Ruchu Pracujących Bez Dachu nad Głową (MTST).
Lider brazylijskiej opozycji stojący na czele Brazylijskiej Partii Socjaldemokratycznej, centroprawicowy polityk Aecio Neves, który przegrał jako rywal Dilmy Rousseff w wyborach prezydenckich, nie przesądza sprawy jej odsunięcia od władzy.
Zaproponował jednak podczas seminarium zorganizowanego w czwartek w stolicy Portugalii Lizbonie, aby po ewentualnym uznaniu pani Rousseff za współwinną korupcji dokonać w Brazylii głębokich reform strukturalnych. M.in. zmniejszyć liczbę partii politycznych i powołać rząd tymczasowy do czasu wyborów, które miały by się odbyć za dwa lata, zgodnie z terminem.
W marcu parlamentarna komisja ds. impeachmentu uruchomiła procedurę rozpatrywania ewentualnej odpowiedzialności prezydent Rousseff za afery korupcyjne w Petrobrasie. Jest ona oskarżana o manipulowanie środkami rządowymi w celu zwiększania, bez zgody parlamentu, nakładów na cele socjalne w celu zapewnienia sobie ponownego zwycięstwa w wyborach prezydenckich z 2014 roku, a także dla ukrycia zjawisk recesyjnych w gospodarce brazylijskiej.
Pani Rousseff odrzuciła oskarżenia o korupcję i oświadczyła, że nie zamierza podać się do dymisji. A wdrożenie wobec niej procedury impeachmentu nazwała „próbą dokonania zamachu stanu”. (PAP)