„Rok 2008 i początek rządów PO i PSL rozpoczął okres katastrofy w gospodarce morskiej” – przekonywał minister, przestawiając bilans rządów PO-PSL.
Jak uzasadniał, pierwszą decyzją rządów PO-PSL była likwidacja ministerstwa gospodarki morskiej, co „rozbiło centrum kompetencyjne i organizacyjne” tej gospodarki. Następnie – opisywał – uchwalono ustawę kompensacyjną, „a w rzeczywistości ustawę likwidującą polski przemysł produkcji statków”.
„Z dnia na dzień skutkowało to utratą zatrudnienia około 9 tys. osób, dotychczas bezpośrednio zaangażowanych w produkcję statków” – powiedział. Według Gróbarczyka przedstawiciele branży szacują, że jedno zlikwidowane miejsce pracy w stoczni oznacza likwidację 7 miejsc pracy na rynku, więc w sumie wskutek tej decyzji utracono ok. 63 tys. miejsc pracy.
„Zaprzestanie produkcji statków, jako najbardziej zaawansowanych technologicznie produktów polskiej gospodarki, spowodowało negatywne zmiany jakościowe i ilościowe w przemyśle około stoczniowym” – zarzucał. Wskazywał, że najbardziej poszkodowane zostały huty, fabryki silników, wyposażenia oraz inne zakłady dostarczające podzespoły do produkcji statków.
Jako przykład wymienił Zakłady im. Cegielskiego w Poznaniu, które utraciły technologię produkcji silników okrętowych, załamanie produkcji w Hucie Częstochowa oraz likwidację producenta napędów okrętowych w Elblągu.
Przywołał szacunki związków pracodawców, że zniknęło ok. 60 proc. dotychczasowych kooperantów zakładów stoczniowych oraz GUS, iż w 2007 r. w polskich stoczniach zbudowano 30 statków o łącznym tonażu 531 tys. ton, a w 2014 r. wyprodukowano jedynie 8 statków o łącznym tonażu 26 tys. ton.
„Spadek produkcji jest zatrważający, bo w wymiarze rzeczywistym oznacza to 20-krotne zmniejszenie produkcji” – wskazał. Zwrócił się do posła PO Sławomira Nitrasa, mówiąc, iż szczególnie widoczne jest to w odniesieniu do Stoczni Szczecińskiej. „Był pan posłem sprawozdawcą ustawy likwidującej tę stocznię, która dotychczas produkowała kontenerowce, chemikaliowce, promy oraz wyspecjalizowane jednostki wielozadaniowe” – mówił.
Podniósł, że byłym pracownikom tego zakładu, wysoko wykwalifikowanym specjalistom zaproponowano m.in. przekwalifikowanie do zawodu manikiurzysty lub dofinansowanie do otwarcia zakładu pielęgnacji zwierząt domowych.
„Uznani pracownicy, dysponujący międzynarodowymi certyfikatami zostali zmuszeni do emigracji zarobkowej do stoczni europejskich, nie naszych” – zarzucał.
Według Gróbarczyka polscy armatorzy, wycofując zlecenia na budowę statków z upadłych polskich stoczni, zmuszeni zostali do składania zamówień w stoczniach zachodnich i azjatyckich. Ocenił, że przemysł stoczniowy na skutek tych decyzji stracił zamówienia o wartości 6 mld zł.
Szef MGMiŻ przekonywał, że pierwszym krokiem w kierunku poprawy sytuacji jest przyjęta przez obecny rząd PiS ustawa o rozwoju przemysłu stoczniowego.
Minister dodał, że koalicja PO-PSL oprócz likwidacji polskich stoczni, próbowała też prywatyzować przedsiębiorstwa armatorskie. Zdaniem Gróbarczyka mimo rosnącego rynku przewozów bałtyckich zdecydowano o sprzedaży Polskiej Żeglugi Bałtyckiej za wartość jednorocznego zysku. Tylko dzięki zdecydowanej postawie związków zawodowych, jak i PiS, nie udało się w końcu sprywatyzować tej firmy – przekonywał.
Gróbarczyk wyliczając błędy poprzedników, mówił też o doprowadzeniu do faktycznej likwidacji żeglugi śródlądowej w naszym kraju. „Według raportu NIK nakłady inwestycyjne w latach 2007-2013 wyniosły zaledwie 0,44 proc. całkowitej alokacji środków na projekty transportowe” – przypomniał.
Kolejnymi decyzjami PO-PSL – wymieniał minister – które przyczyniły się do zamarcia żeglugi śródlądowej były też: brak remontów instalacji hydrotechnicznych, a także podpisana umowa polsko-niemiecka zakładająca trzecią klasę żeglowności Odry. „Straciliśmy możliwość ubiegania się o środki UE na przywrócenie żeglowności na tym szlaku. Tym samym drastycznie ograniczono możliwość rozwoju polskich portów” – ocenił Gróbarczyk.
Minister dowodził ponadto, że przez ostatnie osiem lat doprowadzono do zapaści rybołówstwa na Bałtyku. Jedną z przyczyn tego zjawiska – mówił – była decyzja rządu PO-PSL o nieuwzględnieniu czasowych rekompensat wyłączeń połowowych dla jednostek poniżej 12 m. „W ten sposób ponad 600 jednostek stanowiących blisko 80 proc. polskiej floty rybackiej na Bałtyku znalazło się poza systemem, przeznaczając je likwidacji” – podsumował szef MGMiŻ. (PAP)
mick/ mww/ son/