“Cud, miód, orzeszki”. “Kraina mlekiem i miodem płynąca”. “Miodzio”. Miód jest w naszej kulturze symbolem szczęścia i dobrobytu. Skąd się bierze, wiemy wszyscy. Ale czy zdajemy sobie sprawę z tego, jak dokładnie powstaje? Zapraszam Was w podróż od kolorowego kwiatka do słoika pełnego miodu. Startujemy!
Spis treści
Nie wszystko złoto, co się świeci
Nie wszystkie kwiaty są dla pszczół atrakcyjne. Niektóre rośliny nie wytwarzają w ogóle nektaru, w przypadku innych, anatomia kwiatów sprawia, że pszczoły miodne nie są w stanie swoimi języczkami dosięgnąć nektaru. Miejsc, w których znajdują się miododajne rośliny albo mszyce wytwarzające spadź, szukają pszczoły-zbieraczki. To one po powrocie do ula specjalnym tańcem informują współpracowniczki o lokalizacji, typie i obfitości znaleziska.
Słodkie wymiociny
Zasięg lotu zbieraczek dochodzi do trzech kilometrów, jednak przeważnie nie oddalają się one od ula na dystans większy niż dwa tysiące metrów. Dalsze wycieczki wymagają od nich spożycia dodatkowej porcji pokarmu, więc po prostu się nie opłacają. Zbieraczki wysysają nektar z kwiatów i zatrzymują go w specjalnym pszczelim wolu. Tam dostają się do niego wytwarzane przez ich organizm enzymy i ulega on wstępnej przemianie. Kiedy dostarczą go do ula jest przekazywany młodszym robotnicom, które umieszczają go w komórkach woskowego plastra. Tak, miód to tak naprawdę… pszczele wymiociny.
Niezwykła metamorfoza
Świeżo przyniesiony nektar nazywany jest nakropem. Zanim stanie się właściwym miodem jest kilkakrotnie przenoszony pomiędzy komórkami woskowego plastra. W tym czasie dostają się do niego różne związki wytwarzane przez organizmy pszczół, ulega również przemianom chemicznym. Stopniowo znajdujące się w nim cukry złożone ulegają rozkładowi, a jego skład wzbogaca się m. in. o różne kwasy organiczne, białka i inhibinę – substancję działającą jak naturalny antybiotyk. Kiedy stężenie wody w nakropie spadnie do poziomu poniżej 20%, pszczoły pokrywają komórki, w których się znajduje cienką warstwą wosku. Tak zasklepiony miód jest już gotowy do przechowywania przez kolejne miesiące albo do zabrania z ula.
Miodobranie
To jeszcze nie koniec. Pszczelarz wyjmuje ramki z plastrami miodu i odsklepia je, czyli pozbawia warstwy wosku pokrywającej komórki. Robi to specjalnym widelcem o bardzo wielu zębach. Tak przygotowane ramki wkłada do odpowiedniej wirówki. W jej wnętrzu zostają wprawione w ruch obrotowy, a siła odśrodkowa sprawia, że miód jest wyrzucany z komórek na ścianki urządzenia. Dalej spływa do pojemnika, poprzez umieszczone przy dnie zawór i sito wychwytujące kawałki wosku. To już ostatni przystanek przed wlaniem go do słoików.
Uwaga na podróbki
To naturalne, że miód ulega krystalizacji. W przypadku niektórych jego rodzajów (np. rzepakowego) proces ten trwa bardzo krótko, nawet kilka dni. Inne (jak akacjowy), przechodzą w stan stały dopiero po paru miesiącach. Nie ma jednak takich, które zawsze pozostają ciekłe. Miód, który od miesięcy pozostaje niezmiennie płynny, powinien wzbudzić Wasze podejrzenia. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że wcale nie jest naturalny albo został poddany obróbce termicznej, która mogła pozbawić go wielu właściwości zdrowotnych. Są jednak miody, które po miesiącach przechowywania mają aksamitną konsystencję i nie tracą wartości odżywczych. To te kremowane, czyli poddane mechanicznemu zmiksowaniu przerywającemu proces krystalizacji.
Powstanie jednego słoika miodu to ogromny wysiłek pszczół i ludzi. Zdarzyło się Wam kiedykolwiek o tym pomyśleć?