Sejm we wtorek wieczorem debatował nad projektem dot. wynagrodzeń dla VIP-ów. Projektowane rozwiązanie dotyczyć ma m.in. prezydenta, premiera, ministrów, wiceministrów, posłów i senatorów. Projekt obejmuje też osoby, które podlegają ustawie o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, czyli m.in. wojewodów, szefa NBP, prezesa NIK i NBP.
Projekt przewiduje też wprowadzenie wynagrodzenia dla małżonki prezydenta; miałoby ono wynosić 55 proc. wynagrodzenia przysługującego prezydentowi. Byłemu prezydentowi ma przysługiwać dożywotnio miesięczne uposażenie w wysokości 75 proc. kwoty wynagrodzenia urzędującego prezydenta.
Zgodnie z projektem wynagrodzenia osób zajmujących kierownicze stanowiska w państwie będą uzależnione od sytuacji gospodarczej: w czasie koniunktury będą oni zarabiać więcej, a podczas kryzysu mniej.
„Dzisiaj wiceminister otrzymuje 7 tysięcy złotych netto, a zarządza czasem nawet kilkunastomiliardowymi budżetami. Mamy więc sytuację, że ta pensja – delikatnie mówiąc – często powoduje, że najlepszych fachowców z rynku bardzo ciężko namówić do pracy w rządzie” – mówił poseł wnioskodawca Łukasz Schreiber (PiS) podczas debaty w Sejmie.
Projekt poparł Artur Soboń (PiS), który podkreślał, że obecny system wynagradzania pracowników najwyższego szczebla administracji państwowej wymaga zmian. „To jest system sprawiedliwy i motywujący do pracy” – mówił o zaproponowanych w projekcie rozwiązaniach.
Monika Wielichowska (PO) złożyła wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. Jej zdaniem proponowane podwyżki są zbyt duże. „Zastaliście finanse publiczne w dobrym stanie, takim, że pozwalacie sobie na rozdawnictwo (…). To niegodne, nieuczciwe i niesprawiedliwe. Uprawiacie Himalaje hipokryzji” – zwróciła się do posłów PiS.
Jakub Kulesza (Kukiz’15) przekonywał, że posłowe nie powinni dostać podwyżek, dopóki nie zostanie podniesiona kwota wolna od podatku. „Zacznijmy od obniżania podatków, a później zajmijmy się własnymi kieszeniami” – apelował.
Projekt skrytykowała Katarzyna Lubnauer (Nowoczesna), która wskazywała, że zarobki polskich polityków nie odbiegają od zarobków polityków w innych krajach europejskich. „Jest coś niemoralnego w tym, żeby przyznawać sobie podwyżki w momencie, kiedy mamy rekordowo duży rząd – 118 ministrów, wiceministrów, włącznie z premierem” – powiedziała.
Także Andżelika Możdżanowska (PSL) mówiła, że rządzący nie powinni przyznawać sobie tak dużych podwyżek. Jak podkreślała, większe środki powinny w pierwszej kolejności trafić do pielęgniarek i emerytów. „Zastanówcie się, bo żaden z poprzednich prezydentów i premierów o takie podwyżki nigdy nie wnioskował” – apelowała do parlamentarzystów.
W projekcie zapisano, że nowelizacja miałaby wejść w życie 1 września 2016 r. (PAP)
gdyj/ par/ as/ gma/