Prezydent Syrii Baszar el-Asad w wywiadzie dla czeskiej telewizji powiedział, że do jego kraju wróci pokój, gdy Zachód i Arabia Saudyjska przestaną „wspierać terrorystów”. Pochwalił też Rosję za naloty jej lotnictwa na pozycje rebeliantów.
Podkreślił, że aby przywrócić pokój, trzeba, by wiele krajów, w tym „Francja, Wielka Brytania, USA, Arabia Saudyjska i Katar, powstrzymało się od wspierania terrorystów, a wtedy sytuacja od razu się polepszy i za kilka miesięcy będzie panował całkowity spokój”.
Wiele zachodnich krajów uznaje syryjskiego prezydenta za odpowiedzialnego za wybuch wojny domowej, w której w ciągu czterech lat zginęło co najmniej ćwierć miliona ludzi, a miliony musiały opuścić kraj. Zachód chce odejścia Asada, lecz potrzeba walki z dżihadystami z Państwa Islamskiego (IS) po zamachach 13 listopada w Paryżu i włączenie się w nią Rosji, popierającej obecny reżim w Syrii, sprawiły, że kwestia ta zeszła obecnie na drugi plan.
W wywiadzie w Damaszku Asad wyraził sceptycyzm co do możliwości utworzenia wielkiej koalicji do walki z terroryzmem.
„Dlaczego nikt niczego się nie nauczył po zamachach na redakcję Charlie Hebdo. Nie możecie walczyć z terroryzmem, gdy wspieracie bezpośrednio terrorystów bronią i jesteście w sojuszu z monarchią saudyjską, będącą największym sojusznikiem terrorystów na świecie” – mówił.
Francja nie zrobiła „nic ważnego, gdy tymczasem Rosjanie traktują bardziej poważnie walkę z terroryzmem i jest współpraca między nimi a armią syryjską” – dodał.
Proszony o komentarz w sprawie zestrzelenia rosyjskiego samolotu przez tureckie lotnictwo Asad wyraził opinię, że prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan „stracił zimną krew, gdyż interwencja rosyjska (w Syrii) zmieniła układ sił w regionie”.
Pytany, czy istnieje możliwość, że wśród uchodźców syryjskich w Europie ukryli się terroryści, odpowiedział, że „takie przypadki oczywiście się zdarzają”, lecz trudno oszacować ich skalę.
„Jednak to rzeczywistość. Sądzę, że na zdjęciach i wideo w internecie można znaleźć osobników, którzy zabijali i pozbawiali ludzi głów, a potem powędrowali do Europy jako spokojni obywatele” – oświadczył.
Asad zapowiedział, że nie zamierza składać dymisji „w środku wojny”. Lecz pewnego dnia, „kiedy dojdzie do wyborów, Syryjczycy zdecydują, czy chcą, abym był prezydentem. Jeśli będą chcieli, będę szczęśliwy dalej pełniąc tę funkcję; jeśli nie zechcą, będę szczęśliwy odchodząc. To żaden problem” – podkreślił. (PAP)jo/ mc/