Reakcje władz Rosji na szczyt ograniczyły się dotąd do piątkowej wypowiedzi Pieskowa. Prezydencki rzecznik zapewnił, że Rosja uważnie przygląda się szczytowi i że jest „zainteresowana współpracą, ale tylko obustronnie korzystną i z uwzględnieniem wzajemnych interesów”.
Bezpośrednie relacje z Warszawy nadawała stacja informacyjna Rossija 24. W relacjach z pierwszego dnia szczytu w piątek stacja określała go jako „zdecydowanie antyrosyjski”, eksponowała niektóre wypowiedzi, które nazywała „antyrosyjską retoryką”, zarzucając ją szczególnie państwom bałtyckim i Polsce.
Eksperci zapraszani do tej telewizji interpretowali działania NATO jako przygotowania do przyszłych zagrażających Rosji działań. Redaktor naczelny pisma „Nacjonalnaja oborona” Igor Korotczenko twierdził, że cztery bataliony w Europie Wschodniej są NATO potrzebne po to, by mogło ono w pobliżu granic Rosji stworzyć pełnowartościową infrastrukturę, umożliwiającą przerzucenie w krótkim czasie większych sił. „Manewry, które przeprowadza NATO, to przeprowadzanie prób wojny z Rosją” – przekonywał.
Na temat szczytu wypowiedzieli się szefowie komisji spraw zagranicznych obu izb parlamentu Rosji. W ich wypowiedziach pojawiła się teza, że poczucie zagrożenia ze strony Rosji jest sztucznie tworzone przez polityków zachodnich. Szef komisji w izbie wyższej, Radzie Federacji, Konstantin Kosaczow oświadczył, że politycy ci „okłamują miliony ludzi” i to „kłamstwo” dominuje na szczycie. Szef komisji w Dumie Państwowej, izbie niższej, Aleksiej Puszkow, cytowany przez gazetę „Izwiestija”, oświadczył: „Rosja nie zagraża żadnemu krajowi członkowskiemu NATO, a próby wyjaśnienia sytuacji na Ukrainie działaniami Rosji są próbami stworzenia sztucznego zagrożenia”.
Szef komisji obrony w Radzie Federacji Wiktor Ozierow ocenił, że sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg demonstruje „cynizm polityczny”, zapewniając, że wzmocnienie obecności Sojuszu przy granicach z Rosją nie jest sprzeczne z dążeniem do konstruktywnego dialogu z Rosją.
Dziennik „Moskowskij Komsomolec” opublikował na stronie internetowej ocenę ekspertów wojskowych. Szef Ośrodka Analiz Strategii i Technologii Rusłan Puchow uznał, że „z jednej strony sytuacja nie jest dramatyczna, jeśli chodzi o bezpieczeństwo (…), ale z drugiej – tworzy dodatkową nerwowość i brak zaufania, które narastają jak kula śnieżna i hipotetycznie mogą przerodzić się w jakieś incydenty”. „Rosja ze swej strony przeprowadza modernizację armii, mamy program dotyczący uzbrojenia, odbywa się mobilizacja społeczeństwa (…). I w tym przejawia się dwoistość sytuacji: niby nic strasznego, ale obie strony patrzą już na siebie przez celownik – i to może zachwiać strategicznym bezpieczeństwem na świecie” – ocenił Puchow.
Inny analityk wojskowy pułkownik rezerwy Wiktor Murachowski przyznał, że cztery bataliony NATO w Europie Wschodniej nie są dla Rosji bezpośrednim zagrożeniem wojskowym. Jednak jego zdaniem w języku wojskowym działania NATO można określić jako przygotowywanie teatru działań wojennych. W opinii Murachowskiego dobrze dostrzega to sztab generalny rosyjskich sił zbrojnych i „podejmuje odpowiednie kroki”. „Rosja powinna opierać się nie na życzliwych słowach, a na realnym potencjale wojskowym naszych +kolegów+” – skomentował ten ekspert.
Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)