Arabski został wezwany na kolejną rozprawę zaplanowaną na 11 sierpnia. „Decyzja sądu jest jednoznaczna, więc trzeba się do niej dostosować” – powiedział dziennikarzom jego obrońca mec. Andrzej Bednarczyk.
W piątek b. szef kancelarii premiera Donalda Tuska – mimo sądowego wezwania do obowiązkowego stawiennictwa – nie stawił się w Sądzie Okręgowym w Warszawie, który m.in. chce odebrać od niego dane osobowe. Jego obrońca – tłumacząc to odległością 400 km Gdańska od Warszawy – wniósł o zrealizowanie tej czynności przez sąd w Gdańsku, gdzie oskarżony mieszka.
„Mój klient nie ukrywa się i nie utrudnia postępowania, a jego miejsce zamieszkania jest znane” – dodał Bednarczyk. Adwokat dołączył oświadczenie Arabskiego o jego danych osobowych i wniósł o zwolnienie go z obowiązku stawiennictwa. Sam Arabski napisał sądowi, że popiera wniosek swego adwokata. Z jego oświadczenia dla sądu wynikało, że prowadzi on własną działalność gospodarczą i jest niekarany.
Z kolei prok. Przemysław Ścibisz (prokuratura uczestniczy w procesie jako „rzecznik praworządności”) wniósł, by sąd ponownie wezwał Arabskiego. Według prokuratora odległość do sądu nie uzasadnia zaprzestania wzywania oskarżonego. Dodał, że prawo nie przewiduje pisemnego oświadczenia co do danych osobowych, a oskarżony musi je podać osobiście w sądzie.
Pełnomocnicy oskarżycieli poparli wniosek prokuratora. Mówili, że w dobie tak dobrze rozwiniętej komunikacji, odległość 400 km do sądu jest „okolicznością iluzoryczną”. „Mieszkam w Gdańsku i nie jest dla mnie problemem dojazd do Warszawy” – oświadczył sądowi oskarżyciel Piotr Walentynowicz, wnuk Anny Walentynowicz.
Sąd nie uwzględnił wniosku mec. Bednarczyka o pomoc prawną sądu w Gdańsku i wezwał Arabskiego do obowiązkowego stawiennictwa. „To najwyżej niedogodność, a nie przeszkoda” – powiedział sędzia Hubert Gąsior o argumencie znacznej odległości miejsca zamieszkania oskarżonego od sądu. Sędzia dodał, że chodzi tu nie tylko o odebranie jego danych osobowych, ale także i wysłuchanie jego ewentualnych wyjaśnień – jeśli będzie chciał je złożyć.
Wcześniej – na piątkowej rozprawie – sąd przesłuchał jedynego świadka wezwanego na ten dzień, byłą pracownicę KPRM Emilię S., dziś zatrudnioną w gabinecie przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska. W 2010 r. zajmowała się ona organizacją wizyty premiera Tuska w Katyniu 7 kwietnia 2010 r. Do jej obowiązków należały kontakty m.in. z CIR, MSZ, BOR i ambasadą w Rosji.
Jak zeznała, podczas pobytu w Rosji w końcu marca 2010 r. tzw. polskiej grupy przygotowawczej mającej organizować wizyty, każdy z członków tej grupy zajmował się sprawami w zakresie swoich kompetencji. Oceniała, że de facto nie było jednej grupy przygotowawczej – były dwie oddzielne wizyty, które oddzielnie były omawiane przez inne osoby.
Przyznała, że Rosjanie przekazywali zapewnienia, że „z lotniskiem w Smoleńsku nie będzie problemów”. Dodała, że na przykład podczas jednego ze spotkań w KPRM Arabski mówił, że podczas rozmowy telefonicznej z ówczesnym zastępcą szefa kancelarii premiera Rosji Jurijem Uszakowem otrzymał takie zapewnienie. „Nie wiem, której wizyty to dotyczyło” – przyznała.
„Gdybyśmy otrzymali informację z 36. specpułku lub z Federacji Rosyjskiej, że nie możemy tam wylądować, to byśmy tam nie lądowali” – dodała świadek. Zastrzegła, że w zakresie jej obowiązków nie było ustalanie, czy lotnisko w Smoleńsku było lotniskiem czynnym.
Sąd wniósł do stron o rozważenie rezygnacji z wzywania na rozprawy jako świadków ponad 20 osób, w tym m.in. Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego. Ich zeznania nie mają – według sądu – bezpośredniego związku z zarzutami aktu oskarżenia.
Pełnomocniczka oskarżycieli prywatnych mec. Małgorzata Wypych powiedziała PAP, że dopiero po szczegółowej analizie będzie mogła powiedzieć, z zeznań których świadków można byłoby zrezygnować.
„Sugestia sądu wymaga dogłębnej analizy zeznań tych wskazanych przez sąd świadków, na pewno decyzja ta zostanie podjęta przez nas po konsultacji z oskarżycielami i zapadnie na początku sierpnia” – powiedział z kolei PAP prok. Ścibisz.
Prokurator ocenił jednocześnie, że z zeznań dotychczas przesłuchanych świadków wynika, iż „potwierdzają się te okoliczności, które stanowią trzon aktu oskarżenia, ale końcowe podsumowanie będzie mogło nastąpić po przeprowadzeniu wszystkich czynności procesowych”. „Na pewno z zeznań pracowników KPRM wynika, że nie znali oni instrukcji HEAD (dotyczącej lotów najważniejszych osób w państwie – PAP) zawartej w formie decyzji ministra obrony narodowej” – dodał.
W sprawie oskarżeni są także urzędnicy kancelarii premiera – Monika B. i Miłosław K. oraz dwoje pracowników ambasady RP w Moskwie – Justyna G. i Grzegorz C. Oskarżycielami prywatnymi są bliscy 14 ofiar katastrofy – m.in. Anny Walentynowicz, Bożeny Mamontowicz-Łojek, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna.
Podstawą złożonego w 2014 r. prywatnego aktu oskarżenia jest art. 231 par. 1 Kodeksu karnego, który przewiduje do 3 lat więzienia za niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego. Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy prokuratura umorzyła prawomocnie śledztwo ws. organizacji lotów prezydenta i premiera do Smoleńska. (PAP)
mja/ sta/ itm/