Wtorkowe prawybory prezydenckie w USA umocniły pozycję miliardera Donalda Trumpa, dążącego do nominacji GOP. Była sekretarz stanu Hillary Clinton wygrała pojedynek Demokratów w Missisipi, ale niespodziewanie przegrała z senatorem Berniem Sandersem w Michigan.
Jeszcze kilka dni temu sondaże wskazywały, że Clinton bez większych problemów pokona Sandersa w położonym na północy dużym stanie Michigan z przewagą przynajmniej kilkunastu punktów procentowych. Ostatecznie wygrał jednak Sanders, choć zaledwie dwoma puntami procentowymi. Clinton udało się jednak zwyciężyć senatora w południowym stanie Missisipi, gdzie uzyskała prawie 83 proc. głosów wyborców Demokratów, a Sanders zaledwie 16,5 proc.
Oznacza to, że jeśli chodzi o liczbę zdobytych delegatów na lipcową konwencję Partii Demokratycznej, to mimo wszytko wtorek okazał się lepszy dla Clinton niż dla Sandersa i wciąż pozostaje ona zdecydowaną faworytką w walce o prezydencką nominację Demokratów. Przybyło jej 84, a Sanders 67 delegatów. W sumie, jak podliczył „New York Times”, była szefowa dyplomacji zagwarantowała już sobie 1220, a Sanders 571 delegatów z 2384 niezbędnych do zdobycia nominacji.
Niemniej przegrana Clinton w Michigan to – jak oceniali komentatorzy w telewizji CNN – „szok”, który nie najlepiej wróży jej w kolejnych przemysłowych stanach USA, jak np. Ohio. Tłumaczyli, że gorszy niż oczekiwano wynik byłej pierwszej damy w Michigan to zapewne efekt niedzielnej debaty prezydenckiej.
Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)