Rząd robi wszystko co w jego mocy, by zakończyć protesty mogące doprowadzić do poważnych perturbacji podczas mistrzostw piłki nożnej, które zaczną się w piątek.
Politycy odwołują się nawet do patriotyzmu związkowców. „Psując to święto, psuje się wizerunek Francji” – powiedział minister sportu Patrice Kanner. „Stawką jest duma Francji” – oznajmiła szefowa resortu środowiska Segolene Royal.
Philippe Martinez, szef związanej z komunistami centrali CGT, która jest głównym inicjatorem akcji strajkowej, powiedział natomiast, że życzy wszystkim, aby „Euro (2016) toczyło się jak prawdziwe święto ludowe”.
Tymczasem bezterminowy strajk pracowników francuski kolei państwowych SNCF trwa od dziewięciu dni; protest śmieciarzy zaczął się w środę. Piloci z linii Air France podejmą swą akcję w pierwszym tygodniu Euro 2016. W minionych tygodniach protesty takie objęły też rafinerie i elektrownie atomowe.
Strajki i demonstracje powtarzające się od kilku miesięcy są wyrazem sprzeciwu wobec forsowanej przez francuski rząd reformy liberalizującej prawo pracy, która ma uelastycznić rynek, ale też zmniejszyć bezrobocie; władze w Paryżu liczą na to, że spadnie ono o 10 proc.
Minister finansów Michel Sapin ponownie zapowiedział w czwartek, że rząd nie ugnie się pod presją i nie wycofa się ze zmian kodeksu pracy. Dodał też, że podejmowanie akcji protestacyjnej teraz, gdy we francuskiej gospodarce nastało ożywienie, jest absurdalne i grozi odwróceniem korzystnych trendów zainicjowanych przez reformy.
Zmiany, jakie rząd chce zaprowadzić w prawie pracy, pozwoliłyby w określonych sytuacjach przedłużać tydzień pracy z obecnych 35 do 48 godzin, a dzień pracy w różnych przypadkach do 12 godzin. Rząd uzasadnia potrzebę liberalizacji kodeksu pracy koniecznością przystosowania francuskich przedsiębiorstw do międzynarodowej konkurencji.
Projekt zmian w ustawodawstwie przewiduje też pewne ułatwienia dla pracodawców dotyczące zwolnień i związanych z nimi odpraw, a także osłabienie praw związkowych, co ma zaradzić rekordowemu bezrobociu.(PAP)
fit/ kar/