Pełna chata na wariackich papierach, czyli poradnik matki zorganizowanej - Blaber

Pełna chata na wariackich papierach, czyli poradnik matki zorganizowanej

przez Hela Jakubowska

Podobno sprzątanie w domu, w którym są dzieci, to jak mycie zębów podczas jedzenia czekoladek. Zgadzam się w stu procentach, z tą tylko różnicą, że słodko wcale nie jest. Na szczęście są sposoby, żeby sprzątanie nie było syzyfową pracą, a z trudem wypracowany porządek utrzymał się nieco dłużej. Chciałabym Wam opowiedzieć o tych metodach, które sama stosuję.

Kiedy na świat przyszedł nasz pierworodny, wszystko stanęło na głowie. Należał raczej do wymagających dzieci, które nie dają się tak łatwo odłożyć do łóżeczka, a i na pomoc dziadków nie bardzo mogliśmy liczyć ‒ mieszkają zbyt daleko. Zupełnie nie miałam czasu nawet na to, żeby wziąć prysznic i wypić ciepłą kawę, nie wspominając o sprzątaniu. Myślę, że niejedna mama to zna: cały dzień w szlafroku, wśród porozwalanych wszędzie dziecięcych akcesoriów, ze stertą prania i drugą prasowania… Nie czułam się komfortowo, oj nie. Przyznam w sumie, że teraz trochę mi wstyd.

Gdy po kilku latach dowiedzieliśmy się, że w drodze jest córeczka, jednego byłam pewna: nie pozwolę, żeby tamten scenariusz się powtórzył. W międzyczasie do rodziny dołączył też pies. Duży pies w typie owczarka, z piękną długą sierścią… którą zostawia wszędzie. Wszędzie. Organizacja sprzątania zdecydowanie wymagała zmian. I tak, nim jeszcze urodziła się Hania, metodą małych kroczków udało mi się wypracować pewne zasady, wyrobić drobne nawyki, które znacznie ułatwiają codzienne życie. Chyba mogę nawet powiedzieć, że osiągnęłam już jakiś poziom biegłości. Pomyślałam, że może komuś z Was też się to przyda.

#1 Jestem na bieżąco

„Przewróciło się, niech leży” było dobre w czasach nastoletnich. Teraz zastąpiła je pragmatyczna zasada dwóch minut: jeżeli jakaś czynność porządkowa zajmuje mniej niż 2 minuty, wykonuję ją od razu. Tu coś podniosę, tam przetrę, zmiotę okruszki ‒ w ten sposób bałagan się nie nawarstwia. Brzmi jak wyzwanie, wiem, ale uwierzcie mi, że to szybko wchodzi w krew.

#2 Przeznaczam kwadrans dziennie dla domu

Naprawdę, nie trzeba od razu myć łazienki od podłogi aż do sufitu albo poświęcać całej soboty na wielkie porządki, jeśli sprząta się regularnie. Kwadrans to akurat tyle, żeby np. wyczyścić wannę, odświeżyć zlew kuchenny, albo doprowadzić do błysku lustra. W ten sposób okazuje się, że w weekend nie ma do zrobienia prawie nic.

#3 Jestem wygodna

Po to ludzkość wymyśliła różne udogodnienia, żeby z nich korzystać. Nie sprzątam dlatego, że lubię sprzątać, tylko dlatego, że lubię kiedy jest czysto. Wcale nie mam ochoty przeznaczać na te czynności więcej czasu niż niezbędne minimum i dlatego inwestuję w sprytne sprzęty domowe ‒ kupuję w ten sposób wolny czas. Przykładowo, zależało mi na pralce z programami specjalnymi do rzeczy delikatnych, sportowych, butów i innych cudów tylko po to, żeby przypadkiem nie musieć zawracać sobie głowy praniem ręcznym czegokolwiek. Zmywarka z kolei ma sensory do wykrywania poziomu zabrudzenia naczyń, żebym to ja nie musiała ich potem domywać.

No i odkurzacz. To nie może być zwykły odkurzacz, tylko taki, którym da się odkurzyć literalnie wszystko, włącznie z pajęczynami, okruszkami chrupek w szczelinach tapicerki samochodu i tymi koszmarnymi kłakami Saby. W naszym wypadku dochodzi jeszcze opcja „sprzęt bezpieczny dla alergików”, bo młoda źle znosi unoszący się w powietrzu kurz.

Electrolux Pure F9

Mój mistrz – odkurzacz Electrolux Pure F9 w pełnej okazałości

Mój wybór padł na Pure F9 z Electroluxa. W sumie trochę dzięki temu, że dostałam ten odkurzacz do testów i miałam okazję wypróbować wszystkie bajery, które na swojej stronie opisuje producent (przeczytacie o nich tutaj). Chyba najbardziej urzekły mnie jego dwa elementy: teleskopowa rura i wysuwany wąż, które oszczędzają mi stresu przy sprzątaniu w mało dostępnych miejscach, czyli tam, gdzie dzieci najbardziej lubią robić syf. Zależało mi też, by był to odkurzacz pionowy, bo nic tak nie demotywuje do odkurzania, jak przeciąganie po całym domu ciężkiego pudła uwiązanego kablem do ściany. Tak, jestem wygodna. Oraz tak, polecam ten odkurzacz z pełnym przekonaniem.

#4 Wyrzucam, oddaję

Rzeczy prawdopodobnie mają to do siebie, że kiedy nikt nie widzi, cicho pod osłoną nocy wychodzą z szaf i zaczynają się mnożyć w niekontrolowany sposób. Nagle budzimy się z pięcioma kompletami zastawy stołowej (każdym niepełnym), setkami zabawek i ubranek, z których dzieci już powyrastały, oraz masą niepotrzebnych bibelotów, które w ogóle nie wiadomo skąd się wzięły.

Bardzo ciężko ogarnąć i upchnąć gdzieś taki nadmiar, więc regularnie przeglądam nasz stan posiadania i wyrzucam lub oddaję to, co nie jest nam potrzebne do szczęścia. Dodatkowo podczas inwentaryzacji można czasem znaleźć prawdziwe zapomniane skarby! Na przykład to wyjące jak nieszczęście autko, co do którego mieliście nadzieję, że zaginęło na amen…

#5 Pudła, pudełka, pudełeczka

Żeby wszystko trafiło na swoje miejsce, najpierw musi swoje miejsce mieć. Nie warto przy tym oczekiwać od młodszych dzieci, że ustawią zabawki równo w rządku na półce. Lepiej zaproponować im większe pojemniki: pudełko na klocki, szufladę na pojazdy, kosz na inne zabawki. Ten system świetnie się sprawdza, bo dzieciakom łatwo zapamiętać, gdzie co powinno leżeć. Dorosłym zresztą też.

#6 Rozdzielam zadania

Nie ma absolutnie żadnego powodu, dla którego miałabym dbać o porządek sama. Mieszkamy w tym domu we czworo, wszyscy z niego korzystamy i wszyscy generujemy mniejszy lub większy bałagan. Z mężem obowiązkami dzielimy się mniej więcej po połowie i każde z nas robi to, w czym jest lepsze. Dzieci mają obowiązki adekwatne do ich wieku: karmią psa, odnoszą naczynia po posiłku i układają w zmywarce, zmieniają worki na śmieci, wkładają swoje rzeczy do kosza na pranie, itd. Tylko pies to futrzasty nierób, ale za to świetnie aportuje.

Przyjemnie jest wrócić po pracy do czystego domu, przyjemnie robić rano śniadanie, gdy na kuchennym blacie nie walają się resztki z wczoraj. Super przyjemnie jest też usiąść z dzieciakami na odkurzonym dywanie i nie martwić się o rozsypany popcorn (mając pod ręką ten nasz nowy odkurzacz: klik klik!). A Wy, macie swoje lifehacki na sprzątanie? Chętnie je poznam!