Obrazy Zdzisława Beksińskiego od zawsze budziły wiele emocji, a postać jego syna Tomasza, budziła wiele kontrowersji. Teraz, za sprawą filmu Ostatnia rodzina, wokół Beksińskich znowu zrobiło głośno. Kim byli?
Od historii rodziny Beksińskich nie sposób się oderwać. Zdawać by się mogło, że byli naznaczeni stygmatem tajemnicy, tragedii i śmierci – jakby to, co malował Zdzisław, czaiło się gdzieś ponad nimi.
Spis treści
Ojciec
Zdzisław Beksiński zapisał w historii malarstwa jako jeden z najbardziej mrocznych, a przy tym najciekawszych twórców. Jego obrazy zapisują się w klimat iście apokaliptyczny, są jak żywcem wyjęte z najgorszych sennych koszmarów. Sam malarz wspominał kiedyś, że zdarza mu się malować swoje sny. Jednak jego droga do stania się jednym z ważniejszych polskich malarzy, była długa i kręta.
Od małego dziecka kochał rysować i sprawiało mu to wiele radości. Za namową swojego ojca podjął studia na kierunku architektury. Nie było to spełnieniem marzeń młodego artysty, jednak pouczony przez ojca, pragnął mieć “pewny zawód”. Tak też się stało – po studiach załapał się do “Autosanu”, gdzie zajmował się projektowaniem prototypowych autobusów. Niestety, jego projekty były “zbyt innowacyjne”, żaden z nich nie ujrzał światła dziennego, a artysta popadał tylko w większą frustrację, nie odnajdując żadnej radości ze swojej pracy. Czuł się przytłoczony pracą, którą z góry ktoś mu narzuca, nie potrafił się odnaleźć w systemie firmy, a ogólne niezrozumienie jego pracy potęgowało uczucie rozczarowania i irytacji. Praca w fabryce nie była tym, czego artysta pragnął.
W międzyczasie Beksiński znalazł ukojenie w fotografii, którą fascynował się prawie całą dekadę lat 50. Choć artysta zachowywał dystans do swojej twórczości fotograficznej, do dzisiaj są one oceniane bardzo wysoko i jak na tamte czasy Beksiński miał naprawdę nowatorskie spojrzenie. Jego zdjęcia nie były tylko portretami – artysta bawił się fotomontażem, nadając zdjęciom niesamowity intrygujący klimat. Często jego prace ocierały się o tematykę sadystycznej pornografii, do tego stopnia, że szybko Beksińskiego okrzyknięto skandalistą, a ksiądz w Kościele przestrzegał go przed potępieniem za rozpowszechniane grzesznej sztuki. Wiele zdjęć przedstawia jego żonę Zofię, zabawnym faktem jest, że żaden ze znajomych pary nigdy nie rozpoznał w zdjęciach kobiety!
Nakaz rozbiórki domu Beksińskich zmusił rodzinę do emigracji z rodzinnego Sanoka do Warszawy. Tutaj artysta mógł rozwinąć swoje skrzydła i pracował dzień w dzień nad obrazami, które są nam tak dobrze znane.
Syn
Tomek Beksiński od małego był dzieckiem niezwykłym. Wychowując się w domu artystycznym, wyrósł na chłopca intrygującego, acz nieco zagubionego. Zawsze tęsknił za ojcem, którego teoretycznie, miał na wyciągnięcie ręki. Zdzisław traktował syna bardziej jako kumpla do rozmowy, niż dziecko. Sam kiedyś podkreślił, że nigdy Tomka nie uderzył, ale nigdy też go nie przytulił. Ich relacja była czysto partnerska. W pewnym sensie odbiło się to mocno na psychice chłopca, który nieraz mocno próbował zwrócić uwagę swojego Taty. Jako nastolatek, jeszcze mieszkając w Sanoku, Tomasz razem ze swoim szkolnym kolegą wpadł na pomysł wydrukowania i rozwieszenia na mieście klepsydr zawiadamiających o ich śmierci. Plan się udał i wkrótce całe miasto było przekonane o śmierci młodego Beksińskiego. Sąsiedzi i znajomi byli w szoku, gdy wyszło na jaw, że Tomek ma świetnie, a wszystko było tylko dość mrocznym żartem.
Śmierć była nieodłącznym elementem życia młodego Beksińskiego. Fascynował się nią i można powiedzieć, że znalazł w niej sposób na siebie. Depresyjny, nieprzystosowany do współczesnego świata chłopak, wiele razy próbował odebrać sobie życie. Potrafił szantażować swoich rodziców kolejną próbą samobójczą, dla niego ten temat był nic nie znaczący, prawie tak jak rozmowy o pogodzie.
Tomek był specyficznym człowiekiem – z jednej strony przepełniony smutkiem, mrokiem i śmiercią, z drugiej był fantastycznym dziennikarzem muzycznym i tłumaczem. Mało kto wyobraża sobie Jamesa Bonda, czy grupę Monty’ego Pythona, bez perfekcyjnie dopieszczonych tłumaczeń młodego Beksińskiego. Jeśli Tomek się za coś zabierał – robił to do końca i poświęcał temu całe swoje serce.
Podobnie w kwestii swoich audycji radiowych. Do tej pory na YouTubie można znaleźć zachowane audycje Tomka, zawsze prowadzone bardzo interesująco – potrafił opowiadać o muzyce jak nikt inny. Wielu słuchaczy twierdzi, że to on stworzył ich gust muzyczny. To on odkrył dla Polaków takie zespoły jak XIII Stoleti, czy Marillion.
Odnoszący sukcesy w życiu zawodowym, prywatnie nie potrafił zebrać swojego życia w całość. Nigdy nie stworzył stałego związku, był samotnikiem coraz bardziej zamykającym się w swoim świecie.
Rodzina Beksińskich nie przetrwała. Tomek popełnił samobójstwo w Wigilię 1999 roku, wcześniej żegnając się ze swoimi słuchaczami na antenie radiowej Trójki. Ojciec przeżył swojego syna jedynie o 6 lat. Został brutalnie zamordowany 21 lutego 2005 roku przez nastoletniego syna swojego znajomego. Chłopak zadał malarzowi siedemnaście ran nożem, w tym kilkakrotnie przebił jego serce.
Beksińscy to rodzina naznaczona tragedią. Ich historia jest tak samo przygnębiająca, co fascynująca. Znaliście wcześniej ich historię? Podzielcie się wrażeniami w komentarzach!