Jest 3. czerwca 2017 roku, poranek. Do domu niejakiej Reality Leigh Winner w Auguście, w stanie Georgia, pukają agenci FBI. Padają oskarżenia o ujawnienie tajnych informacji rządowych, które kilka dni później publicznie potwierdza sąd. Śledztwo mogło okazać się bezowocne, gdyby nie… drukarka. Zdradziecka drukarka.
Opisana historia naprawdę miała miejsce. Gdy The Intercept opublikował artykuł opatrzony tajnymi dokumentami, opisującymi manipulacje podczas wyborów, pochodzącymi z archiwum NSA (National Security Agency), FBI wszczęło w USA śledztwo. Wraz tekstem magazyn wydrukował skany wspomnianych dokumentów, które światła dziennego nigdy nie powinny, czy też nie miały, ujrzeć. Jak już się pewnie domyślacie, skany te podesłała do magazynu Reality Winner która pracowała w budynku NSA jako przedstawicielka firmy zajmującej się dostawą systemów ochrony.
Niedługo po publikacji artykułu został wydany nakaz aresztowania pani Winner (o ironio, cóż za nazwisko…), ujawniający w jaki sposób FBI wpadło na trop. Śledczy dokładnie przeanalizowali przedrukowane dokumenty, doszukując się na nich sekwencji żółtych punktów.
Punkty te, naniesione celowo przez drukarkę, z której skorzystała Reality Winner, kodowały numer seryjny sprzętu oraz datę i czas wydruku. Te informacje w połączeniu z innymi źródłami dowodowymi pozwoliły ustalić, że to pani Winner wydrukowała i wysłała do magazynu dokumenty. W obliczu dowodów przyznała się do czynu pod przysięgą.
Żółte kropki
Punkty postawione na dokumentach przez drukarkę nie były widoczne gołym okiem. Aby je zobaczyć, należało znacznie przybliżyć obraz pod szkłem oświetlając go jednocześnie niebieskim światłem, albo przenieść go do programu graficznego, odwrócić kolory i zwiększyć kontrast. Dopiero wtedy można było zinterpretować sekwencję.
Okazuje się, że znaczny odsetek nowych drukarek laserowych znakuje w taki bądź inny sposób drukowane na nich dokumenty. Algorytmy stosowane przez poszczególnych producentów mogą się różnić, jednak istnieją narzędzia, które pozwalają (metodą prób i błędów) je odszyfrować.
Czy nasze drukarki też nas…?
I tak i nie. W znakowanie wydruków bawią się przede wszystkim większe modele drukarek laserowych, stworzone z myślą o klientach biznesowych, a nie indywidualnych. EFF opublikowało listę drukarek, które „przebadano” na obecność żółtych kropek. Trzeba jednak zaznaczyć, że niemożliwym chyba jest, żeby zawierała wszystkie drukarki, które to robią. Sprawdzenie każdej dostępnej na rynku to zadanie niewykonalne.
Czy trzeba się martwić? Raczej nie, nasze domowe drukarki raczej nie zajmują się znakowaniem za pomocą kropek. Jeśli natomiast ktoś chciałby wydrukować list z pogróżkami, anonim, czy wyznanie miłości, to niech ma tę świadomość, że druk da się czasami zbadać, a drukującego odnaleźć.
Czy znakowanie przez drukarki można uznać za początek inwigilacji każdego z nas? A może lepiej nazywać to użytecznym narzędziem prewencji? Sam już nie wiem…