Bloki mieszkalne to takie śmieszne twory, gdzie na niewielkiej przestrzeni tłoczy się wiele osób. W najgorszym razie sąsiedzi otaczają Cię z każdej strony. Chcąc nie chcąc, uczestniczą w Twoim życiu. Słyszą, o której idziesz rano do łazienki, robisz pranie, wracasz z pracy lub… kiedy odświeżasz mieszkanie. Trudno tego uniknąć, bo zazwyczaj bloki mają ściany z tektury. Jednak parę rzeczy można zrobić lepiej.
Po prostu zaczynasz robić remont, bo jesteś u siebie i masz do tego prawo. Tak. Jesteś u siebie i masz do tego prawo, ale pamiętaj, że sąsiedzi zawsze zbyt dobrze słyszą, co się u Ciebie dzieje. Tym bardziej, jeśli jest to remont z kuciem ścian, wierceniem i nieustannym stukaniem. Trudno, żeby tego nie zauważyli…
Spis treści
Warto rozmawiać
Znacznie lepiej by było przejść się po swojej klatce (a nawet sąsiednich) na około tydzień lub dwa przed planowanymi pracami i porozmawiać z ludźmi. Przeprosić za utrudnienia (hałasy, pył i farba na korytarzu) i uprzedzić, by sąsiedzi zabrali z korytarza przeszkadzające lub mogące ulec uszkodzeniu przedmioty oraz powiedzieć, jak długo może to wszystko potrwać.
Jeżeli ktoś nie ma ochoty rozmawiać na żywo, to w każdym bloku jest tablica ogłoszeń, na której można przypiąć kartkę z informacją o planowanym remoncie i przeprosinami za utrudnienia. Gwarantuję, że sąsiedzi, których nie zaskoczy nagła pobudka dźwiękami wiertarki, spojrzą na remontującego łaskawszym okiem. W końcu każdy kiedyś przez to przechodził.
Niestety, sama spotkałam się z takim postępowaniem tylko raz, a szkoda, bo to piękny zwyczaj.
No co?! Przecież nie ma ciszy nocnej
Owszem, cisza nocna obowiązuje tylko między 22.00 a 6.00 rano. Nie oznacza to jednak, że przez pozostałe 16 godzin można hałasować do woli. Niektóre wspólnoty mają w regulaminie określony czas, w którym można przeprowadzać hałaśliwe prace remontowe – najczęściej między 8.00 rano, a 20.00. Zgodnie z zasadami savoir-vivre’u natomiast nie powinno się zaczynać przed 9.00 rano i kończyć po 22.00. Nie wypada także hałasować w sobotę po 15.00 oraz przez całą niedzielę.
Z tym ostatnim jednak nieco bym dyskutowała. Ludzie, którzy pracują przez cały tydzień, często chcą go odespać i tak naprawdę nawet zaczynając remont o 10.00 rano w sobotę, można ich niepotrzebnie wyrwać ze snu. Najlepiej weekendy po prostu odpuścić, odpocząć, zebrać siły na resztę tygodnia i pozwolić na to innym. I absolutnie nie wiercić w długi weekend albo w sobotę, od 7.00 rano, bo tym sobie fanów na pewno nie przysporzymy.
Samozwańczy Bob Budowniczy
Robisz wszystko sam, bo umiesz, potrafisz i masz w nosie, że w efekcie remont potrwa dłużej. Ok., można podejść do sprawy w taki sposób, ale… pamiętaj, że nie jesteś jedynym, który przeprowadza hałaśliwe prace w bloku. Jeśli do tej pory miały tam miejsce już trzy inne solidne przebudowy, raczej żaden z sąsiadów nie będzie miał ochoty wysłuchiwać kolejnej przez następne kilka miesięcy.
Skoro ktoś chce remontować w budynku wielorodzinnym, który jest tak naprawdę przestrzenią wspólną, powinien schować dumę i perfekcjonizm do kieszeni, i zlecić prace ekipie, która zrobi wszystko szybciej. Można też poprosić o pomoc rodzinę lub kolegów. Słowem: zadbaj o to, żeby sąsiedzi nie musieli znosić utrudnień przez dłuższy czas, niż jest to konieczne.
Jesteś właścicielem i masz w nosie sąsiadów
Nie mieszkasz tam. Jesteś tylko właścicielem i nie wiesz ani nie interesuje Cię, czy w tym bloku ktoś ostatnio robił jakieś remonty albo właśnie je planuje. Po prostu zaczynasz swój i masz wszystko gdzieś, bo chcesz jak najszybciej znaleźć nowych lokatorów.
Zanim wyremontuje się mieszkanie na wynajem, warto najpierw zorientować się, czy w ostatnim czasie miały tam miejsce jakieś inne hałaśliwe prace. Jeśli tak – można spodziewać się całkiem uzasadnionej rezerwy, bo nikt nie lubi słuchać na okrągło wiertarek. A może ktoś właśnie też planuje przebudowę? Dobrze by było więc skoordynować z nim prace. Dzięki temu sąsiedzi nie będą musieli wysłuchiwać w nieskończoność remontowych odgłosów, raz z jednej, a raz z drugiej strony. Znacznie łatwiej znieść kilka remontów naraz niż przeprowadzane na raty, jeden po drugim, w krótkich odstępach czasu.
Więcej hałasu, niż to konieczne
W czasie remontu nieustannie pokrzykujesz w mieszkaniu i na korytarzu oraz rozmawiasz przez telefon tak głośno, że słyszy cały blok, bo… przecież jesteś u siebie. W mieszkaniu w czasie remontu, opróżnionym z mebli, ze skutymi ścianami, dźwięk rozchodzi się jeszcze silniej. To dlatego tak bardzo słychać stukanie, pukanie i wiercenie. Ale też – wszelkie pozostałe dźwięki. Głośne dyskusje, okrzyki, rozmowy przez telefon, awantury między zleceniodawcą a podwykonawcą – sąsiedzi to wszystko słyszą. I dodam od siebie, że czasami wkurza to bardziej niż klasyczne remontowe odgłosy. Lepiej nie testować cierpliwości ludzi wokół i nie wydzierać się w swojej dwudziestometrowej kawalerce jak w dwustumetrowym apartamencie.
Sąsiedzi nie są bezbronni
Jeśli ktoś nie ostrzega sąsiadów o planowanym remoncie, nie powinien mieć później pretensji, że narzekają na hałasy. Wdawanie się w kłótnie nie załagodzi sytuacji. Po prostu nie warto być burakiem. Czy nie lepiej okazać zrozumienie osobom, które zgłaszają zastrzeżenia i dostosować godziny remontu do ich próśb? Każdy miałby w końcu dość trwającego przez pół roku stukania i wiercenia.
I najważniejsze: mieszkając w bloku, wcale nie jest się „u siebie” – a przynajmniej nie tylko. Mieszkańcy bloku, chcąc nie chcąc, znajdują się w przestrzeni wspólnej i im głośniej zachowują się we własnym mieszkaniu, tym gwałtowniej wkraczają w przestrzeń sąsiadów. A przecież obok mieszkają ludzie, którzy pracują na nocki i odsypiają w dzień, mają małe dzieci lub pracują z domu i potrzebują skupienia. Koniec końców, jeśli ktoś zachowuje się wyjątkowo uciążliwie, sąsiedzi mogą zgłosić problem do administracji, wezwać policję lub straż miejską, powołując się na art. 51 Kodeksu Wykroczeń oraz złą wolę remontującego.
Czy właśnie o to chodzi w stosunkach dobrosąsiedzkich?