Wenecja jest jednym z pierwszych miast w Europie, które postanawiają uporządkować kwestię turystyki, co niekoniecznie spodoba się osobom odwiedzającym to wyjątkowe miejsce. Tym śladem planują podążać też inne rejony Starego Kontynentu.
Spis treści
Ograniczenie turystyki masowej w Wenecji
Władze lokalne Wenecji uznały, że priorytetem staje się ograniczenie turystyki masowej w jednym z najpopularniejszych miast Europy. Rozwiązania przyjęte podczas posiedzenia, które odbyło się w 2023 roku, wejdą w życie z dniem 1 czerwca 2024 roku. Jest niemal pewne, że ich skutki szybko odczują nie tylko turyści, ale również mieszkańcy starego miasta. Ci z kolei są niezwykle zadowoleni z podjętych działań i mają nadzieję, że ich życie wkrótce wróci do normy.
Tak naprawdę ciężko jest się dziwić mieszkańcom Wenecji, których na starym mieście mieszka ok. 50 tysięcy. Z kolei turystów w szczycie sezonu jest tam nawet do 100 tysięcy. Teraz wszystko się zmieni za sprawą nowych środków stosowanych przez lokalną władzę. Obejmują one:
- Opłatę w wysokości 5 euro za zwiedzanie niektórych atrakcji,
- Zakaz dla grup zorganizowanych liczących ponad 25 osób (z przewodnikiem),
- Zakaz używania głośników podczas wycieczek,
- Zakaz zatrzymywania się w wąskich uliczkach i na mostach (dotyczy grup turystów).
Obecnie będzie to „faza testowa”, której wyniki będą przeanalizowane przez ekspertów, a następnie odpowiednio modyfikowane. Władze lokalne w Wenecji zapewniają, że te działania mają na celu poprawę jakości życia mieszkańców. Ułatwienie poruszania się po okolicach swojego domu czy większa cisza, porządek i bezpieczeństwo są niezbędne dla zachowania życiowej równowagi.
Kontrowersyjne kary we Włoszech
Wenecja nie jest jedynym miastem we Włoszech, które zmaga się z nadmierną turystyką masową, mającą negatywny wpływ na mieszkańców. Chociaż to właśnie turystyka jest głównym źródłem dochodów wielu miast, to niezbędne okazują się odpowiednie regulacje. Z tego powodu turyści, jeśli planują wycieczkę do Włoch, powinni naprawdę dobrze zapoznać się z nowymi zasadami. W przeciwnym przypadku mogą być zmuszeni do zapłacenia dotkliwych kar za pozornie niewinne zachowania, takie jak:
- Chodzenie ścieżkami nad Cinque Terre w niewłaściwym obuwiu (do 2500 euro kary),
- Jedzenie przekąsek na świeżym powietrzu na 4 ulicach Florencji (do 250 euro kary),
- Siadanie na Schodach Hiszpańskich (250 euro kary),
- Budowanie zamków z piasku na plaży Eraclei (do 250 euro).
Włochy nie są jedyne
Z problemami turystyki masowej zmagają się również inne europejskie miasta. Każde z nich próbuje walczyć z tym problemem na różne sposoby, a wiele metod, jeśli zdadzą egzamin, będzie powielonych. Obecnie władze Barcelony zadecydowały o wprowadzeniu całkowitego zakazu budowania hoteli w centrum miasta, a także ograniczyły wynajem krótkoterminowy i zamknęły ok. 8 tysięcy nielicencjonowanych apartamentów turystycznych.
Jeszcze inne rozwiązania przyjął Amsterdam. Władze holenderskiego miasta zdecydowały zamknąć terminal statków wycieczkowych w centrum, aby odblokować fundusze i poprawić jakość powietrza. Całkowicie zakazano także palenia marihuany na ulicach dzielnicy czerwonych latarni.
Co ciekawe, największe obiekcje budzą turyści z Wielkiej Brytanii. Statystycznie to właśnie oni zachowują się najgłośniej, a przy tym są najbardziej uciążliwi dla mieszkańców. Chociaż turystyka dla takich miast jak Wenecja, Barcelona czy Amsterdam jest głównym źródłem dochodów, to władze postanawiają ją ograniczyć. Powoli zaczynają pojawiać się opinie, że wprowadzanie dodatkowych opłat i kar ma nadrobić straty z tytułu mniejszej ilości osób odwiedzających wybrane rejony.
Z drugiej strony nie sposób się dziwić niezadowoleniu osób, które mieszkają w najpopularniejszych miejscach turystycznych i muszą każdego dnia walczyć o to, żeby zrobić podstawowe zakupy, odpocząć czy dostać się do pracy. Jakby to było, gdyby centrum Warszawy czy Krakowa nieustannie było całkowicie zablokowane przez turystów?