Kilka miesięcy temu wykonałam bardzo ważny krok w moim młodym życiu. Adoptowałam roślinę! Konkretnie bluszcz! Stwierdzenie adopcja bluszczu tylko podkreśla, jak bardzo nie znam się na rzeczy. „Bo w rośliny kompletnie nie umiem…” Boją się mnie kaktusy, siostra mam-w-domu-50-rodzajów-roślin-doniczkowych nie pozwala mi dotykać nawet listków, rodzice ubolewają nad moimi uśmiercającymi wszystko co zielone mocami. Jednak mój piękny bluszcz o wdzięcznym imieniu Mecenas uświadomił mi, że roślina to nie tylko towarzysz w mieszkaniu (kiedy macie w domu kwiatek, to nikt Wam nie zarzuci, że pijecie wino sami!) ale i namiastka wiosny w zimie, niekłopotliwy zwierzak, a nawet ozdoba wnętrza. Tylko którą przygarnąć, żeby się nie zamęczyć (zmęczyć…) i utrzymać ją przy życiu?
Spis treści
Wężownica
-Zapraszam do środka, tylko uważajcie na moją wężownicę! Oho, tutaj już plus za nazwę. Otóż wężownica, to nic innego jak Sansewieria gwinejska, moje botaniczne świry. I będzie miała dla Was jedną wiadomość: zostawcie mnie w spokoju. Dokładnie tak – wężownica lub sanse coś tam nie wymaga częstego podlewania, odpowiedniego światła, czy nawet zbyt dużej ilości ziemi. Wiecie, co to znaczy? Naprawdę ciężko ją zabić. Jeżeli jednak obudzi się w Was instynkt… matki natury(?), to możecie wyhodować sobie całą armię wężownic. Ich odcięte listki potrzebują naprawdę niewiele, by wypuścić nowe korzonki i żyć własnym życiem.
Sępolia
Dla mnie, na pierwszy rzut oka, to tandetna roślinka z babcinego parapetu. Ale biorąc pod uwagę jej afrykańskie pochodzenie – nagle nabiera pazura! A tak naprawdę, to po prostu fiołek, którego znajdziecie w wielu polskich domach. I nie bez powodu, jest szalenie łatwy w utrzymaniu. Dobre światło, odpowiednia ilość wody, szlaban na spryskiwacz – i Wy syci, i sępolia cała!
Sukulenty
Z sukulentami to tak trochę, jak z pokemonami. Strasznie śmieszne, dużo różnych kształtów i chce się ich mieć więcej. Pod tą szeroką nazwą kryje się jednak całe mnóstwo przeróżnych roślin. Na pewno kojarzycie dziwne, miniaturowe stworki w komicznych doniczkach, które DOSŁOWNIE nie potrzebują niczego. Sukulent, z łaciny soczysty, sam sobie gromadzi wodę w swoich organach i odpowiednio nią zarządza. Wpływ na to ma ich pustynne pochodzenie. Dlatego jeżeli zapomnicie o jego podlewaniu, nic się nie stanie!
Amarylis
Tak zwany kwiatek zrób to sam. Jeżeli tak jak ignorowanie roślin lubicie również sprytne zestawy DIY z instrukcjami i efekt WOW na końcu, to amarylis jest dla Was. Gdzie go znaleźć? Często pod przysłowiową choinką, bo to popularny prezent w okresie zimowym. Jeżeli w końcu doczekacie się takiego podarunku – nie przerzucajcie go dalej! Amarylis po zasadzeniu wyrzuci Wam piękny kwiat, który wyjdzie z cebulki niczym Afrodyta z morskiej piany.
Bluszcz
Hedera helix. Bluszcz pospolity. Mój Mecenas. Trująca paskuda chwytająca się sprytnie każdej napotkanej przeszkody. Bluszcz albo się podoba, albo się bardzo nie podoba. To miłość bezwarunkowa. Zalety? Należy tylko pamiętać, by go nie przesuszyć i nie pozwalać mu na zbytnie opalanie w słońcu. Wady? Możliwość poważnego zatrucia i zostania nim oplecionym. Ale wystarczy, że po prostu nie będziecie go jeść i czasami wyjdziecie z domu.
Rośliny doniczkowe to dla mnie stres, pot i łzy. Ale dobrze wiedzieć, że chociaż kilka z nich jest tak leniwych jak ja i zrozumie moje marne starania. Którą dodalibyście do tej listy?