Od początkowej ekscytacji, przez falę domysłów i spekulacji, po irytację związaną z opóźnianiem prezentacji – tak w dużym skrócie możemy opisać odczucia miłośników gier wideo wobec premiery Play Station 5. Gdy już wreszcie zobaczyliśmy jak będzie wyglądać nowa konsola, wciąż nie wiemy najważniejszego: Ile taka przyjemność będzie kosztować?
Aby dokładnie nakreślić całe zamieszanie wokół Play Station 5, musimy przenieść się w czasie do października ubiegłego roku. Po wielu miesiącach domysłów, to właśnie wtedy Sony po raz pierwszy oficjalnie poinformowało o tym, że przed Świętami Bożego Narodzenia 2020 roku na rynku gier wideo pojawi się nowa konsola.
PlayStation 5 launches holiday 2020: https://t.co/VuaxUVoBaR #PS5 pic.twitter.com/MPkKyRaHio
— PlayStation (@PlayStation) October 8, 2019
Spis treści
Kierownica zamiast samochodu
Miliony graczy na całym świecie wstrzymało oddech. Już niedługo mieli przecież zobaczyć, jak będzie wyglądała nowa konsola i dedykowane jej gry. Zamiast tego zobaczyli… jak będzie wyglądał nowy kontroler.
Owszem, dzięki systemowi haptycznemu i programowalnym spustom ma on zapewnić graczom nowe doznania dotykowe. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że mogliśmy poczuć się trochę tak, jak byśmy czekali na premierę wymarzonego samochodu, a producent pokazał nam tylko jak będzie wyglądała jego kierownica.
Biednemu zawsze wiatr w oczy
To przysłowie chyba najlepiej oddaje to, co przez kolejne kilka miesięcy działo się wokół Play Station 5. Fani w dalszym ciągu byli wodzeni za nos, a czarę goryczy przelało odwołanie prezentacji na trzy dni przed wydarzeniem. Całe to zamieszanie niezwykle trafnie opisał w swoim artykule Maciej Piotrowski z Benchmark.pl.
Sony wyraźnie nie ma szczęścia z PlayStation 5. Najpierw pandemia koronawirusa, teraz zamieszki w USA – słowem, za każdym razem coś psuje ich plany. Niby nie zależy to od nich, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że tym razem nowej PlayStation wszystko przychodzi z trudem.
Wazon, a może jednak oczyszczacz powietrza?
No i wreszcie doczekaliśmy się. W czwartek Sony zaprezentowało swoje najnowsze dziecko – Play Station 5 i kilka dedykowanych jej tytułów.
Co tu dużo mówić, ekstrawagancki design urządzenia musi budzić i budzi skrajne emocje. Pojawiło się wiele niezwykle pochlebnych opinii, w których fani doceniają Sony za odwagę. Nie zabrakło też licznych uszczypliwych komentarzy typu:
Gdzie ja postawie taki wysoki wazon?
czy
Mój mąż taką już ma. A nie, to tylko odświeżacz powietrza…
Z kolei na DailyWeb.pl powstała nawet już całkiem spora kolekcja memów poświęconych Play Station 5.
Jak wszyscy doskonale wiemy, o gustach się nie dyskutuje, jednak najważniejszą informacją po premierze jest… dalszy brak informacji na temat ceny produktu, co budzi kolejne niepotrzebne spekulacje i negatywne emocje.
Sam jako osoba, która myśli o rozpoczęciu przygody z Play Station, zostałem przez Sony postawiony niejako w rozkroku. Czekać na Play Station 5 czy może kupić Play Station 4, bo nowa konsola będzie po prostu zbyt droga?
Dodając do tego prawdopodobieństwo, że w pierwszych miesiącach pojawią się na rynku egzemplarze z chorobą wieku dziecięcego, zapewne nie zrobię nic.
Każdy, kto choć trochę liznął marketingu i budowania wizerunku doskonale wie, że nie tak to powinno wyglądać. Zadaniem firmy jest przecież zrobienie wszystkiego, aby obudzić w nas pragnienie posiadania konsoli, a następnie zaprowadzenie nas za rękę do sklepu i dalsze nawijanie makaronu na uszy.
Nie znając ceny produktu, wszystkie dotychczasowe opowieści na temat niezwykłych technologii zastosowanych w Play Station 5 warte są niewiele.