Kilka dni temu Maja Bohosiewicz opublikowała na swoim Instagramie ogłoszenie o pracę. Jednak sposób, w jaki zostało sformułowane wywołało lawinę dyskusji zarówno na portalach dotyczących show-biznesu, jak i wśród użytkowników polskiego Internetu. Nie pomogła również późniejsza reakcja Mai, która tylko pogorszyła sprawę. Postanowiliśmy sprawdzić, co tak bardzo poruszyło Internautów.
W ogłoszeniu Mai nie znajdziemy bezpośredniej informacji o dokładnym stanowisku, jakie miałaby zająć wybrana osoba. Jednak łatwo można wywnioskować, że chodzi o asystenta lub asystentkę. Nie jest żadną nowością, że wielu znanych ludzi poszukuje zaufanej osoby, która odciążyłaby ich w różnych codziennych sprawach. Nie jest również żadną tajemnicą, że jest to zawód wymagający bardzo dużej dyspozycyjności i elastyczności czasowej. Co w takim razie tak bardzo oburzyło obserwatorów Mai? Na początek przedstawiamy Wam treść ogłoszenia.
Portale dotyczące show-biznesu natychmiastowo podchwyciły temat, nadając mu jednoznaczną narrację – przeważnie pojawiały się określenia niewolnictwo oraz wyzysk. Również podpunkt o stanie zdrowia wzbudził negatywne reakcje. Pomimo bardzo szczegółowej listy obowiązków, zabrakło informacji o widełkach cenowych, co dla wielu było równoznaczne z nieszczerymi intencjami Mai.
Spis treści
Strzał w kolano?
Po fali krytyki autorka postanowiła odnieść się do zarzutów, prezentując kolejne story. I tu pojawia się pewien dysonans poznawczy. Każdy z nas ma charakterystyczne poczucie humoru, które jest akceptowane w gronie naszych najbliższych. Jednak nie każdy z nas ma – tak jak Maja – niemalże 500.000 obserwujących. W tak dużej grupie odbiorców nie da się dogodzić każdemu, dlatego to, co dla autorki było wyrazem dystansu do całej sprawy i swojego rodzaju mechanizmem obronnym, dla większości okazało się kolejnym strzałem w kolano.
Czego dotyczyło to story? Szczegóły i swoje stanowisko w tej sprawie przedstawiła Maja Staśko, która jest dziennikarką oraz aktywistką i od lat występuje w imieniu krzywdzonych kobiet oraz w ich obronie.
Czy tak powinno wyglądać ogłoszenie o pracę?
Oprócz krytyki, pojawiły się również inne opinie, których autorzy, powołując się na swoje doświadczenie zarówno po stronie rekrutowanych, jak i rekrutujących, dostrzegają sens w formie ogłoszenia Mai. Jedną z takich osób jest nasza autorka Dagmara Hicks, która ma 10-letnie doświadczenie w pracy w korporacji zarówno na polskim, jak i międzynarodowym rynku. Jest również autorką bloga CałaReszta oraz mamą trojaczków.
Nie wszystko jest dla wszystkich
Jesteśmy przyzwyczajeni do wyrażania swojej opinii na każdy temat, nawet jeśli w żaden sposób nas nie dotyczy. Ogłoszenie zdobyło rozgłos dzięki dużej rozpoznawalności jego autorki. Jednak w zasadzie większość osób, która postanowiła zabrać głos w jego sprawie… nie jest jego adresatem. Najprawdopodobniej pomimo ogromnej fali krytyki znajdą się osoby, które wyślą swoje CV i z ich grona ostatecznie zostanie wybrana ta JEDYNA, która w tego typu pracy się odnajdzie.
Dlaczego więc tak bardzo nas to rusza? Taka już nasza natura. Doskonałym uzupełnieniem tej myśli jest wpis naszej autorki Anny Bartnik, która prowadzi bloga SimplyAnna. Porusza na nim tematy związane z rodziną, środowiskiem i życiem w stylu ECO.
Dla jednych postawa Mai będzie interpretowana jako świadomość tego, czego oczekuje od swojego pracownika i niemarnowanie czasu na odsiew tych, którzy nie spełniają kryteriów. Dla drugich będzie przejawem wyniosłości i chęci wyzysku. Tak samo w przypadku kolejnej wypowiedzi autorki, która stara się odeprzeć stawiane jej przez opinię publiczną zarzuty. Jedni powiedzą, że tylko się w ten sposób pogrążyła, inni docenią dystans i charakterystyczne poczucie humoru. Nie da się dogodzić każdemu.