Co jakiś czas słyszymy o bezczelności dużych i rozpoznawalnych marek w stosunku do pojęcia własności. Pozyskanie ciekawej grafiki, stylizacji czy wzoru nie wydaje się być specjalnie trudne dla tych, których obroty przekraczają co roku miliardy euro. A jednak mamy kolejną ciekawą historię przywłaszczania sobie tego, co nie jest nasze.
Spis treści
Okno do wpadki
Wszystko zaczęło się od nowej, zimowej kolekcji marki Zara Home. Kasia Tusk, córka Donalda Tuska i znana blogerka z instagramowego Make Life Easier, zwróciła jednak uwagę nie na urocze hafty na poduszkach czy wyjątkowy urok zdjęcia, ale na… swoje okno. Pokój zaprezentowany przez markę w sesji to wnętrze jej prywatnego domu. Oczywiście cała sprawa w tym, że nikt Tusk nie zapytał czy przestrzeń może znaleźć się w reklamie Zara Home. Sprytny grafik ładnie wymazał co trzeba i dostosował zdjęcia do kampanijnych materiałów. Blogerka jednak nie odebrała tego jako miły gest, a słusznie zażądała usunięcia zdjęcia i zaproponowała ciekawe rozwiązanie tej niefortunnej kradzieży. Materiał zniknął z profilu marki niemal ekspresowo, a sama Tusk długo nie musiała czekać na odpowiedź od reprezentanta firmy.
Nieświadomy, świąteczny gest
Jak załatwić taką brzydką wpadkę? A no autorka Make Life Easier bardzo celnie poprowadziła do nawet miłego finału akcji. Zaproponowała marce Zara Home przekazanie równowartości kwoty, którą pewnie musieliby wypłacić jej w wyniku drogi sądowej, na wskazany cel charytatywny. Właściciel Zara i Zara Home szybko przystał na taką propozycję i podaną przez Tusk kwotę przekazał na rzecz dwóch chorych dziewczynek. Dodatkowo – kwota ta została zaokrąglona, jednak marka nie musiała finalnej sumy podawać do wiadomości publicznej. Jeżeli macie wątpliwość, czy całe to działanie nie straciło na transparentności, to możecie odwiedzić Instagramowe konto Kasi, która gwarantuje, że ustalona z Inditex kwota do małych nie należy. Także z bardzo poważnej początkowo sprawy, wyniknęła całkiem zgrabna akcja świąteczna. Szkoda, że zupełnie nie zamierzona.
Grafik płakał
Cała ta sprawa przywoływała we mnie skojarzenia z wieloma takimi przypadkami, kiedy grafik idąc na łatwiznę tylko ,,pożyczał’’ wybrane zdjęcie, a następnie dostosowywał je do potrzeb swojego pracodawcy. I kiedy myślimy już, że przecież takie praktyki poszły w niepamięć, że to przecież nie wypada i nie trudno też o własne materiały w dobie wszechobecnego photoshopa, to jednak bardzo się mylimy. Jednak influencerzy sięgają jeszcze dalej. Jak zwabić nowego obserwatora i zatrzymać starych? Jak utrzymać wizerunek luksusowego obywatela świata, któremu nic nie brakuje? Wystarczy trochę wyobraźni. I może nawet skuszę się na stwierdzenie, że takie podkolorowanie rzeczywistości przez blogera jest znacznie lepiej strawne od jawnej, chamskiej kradzieży koncernu obracającego miliardami złotych. A przez podkolorowanie mam na myśli na przykład to…
Luksusowy, prywatny jet? Jasne, gwiazda Instagrama może wszystko. Pamiętajcie jednak, że to tylko wykreowane do zdjęć wnętrze jeta – jedyne co lata w tej stylizacji, to ściema!