Aneksja Krymu przez Rosję będzie miała długofalowe i poważne konsekwencje w globalnej polityce międzynarodowej; podobny scenariusz w krajach NATO nie jest możliwy – powiedział w poniedziałek w na debacie Warszawie prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves.
Jak mówił Ilves, dziś – mimo pierwszych reakcji zaskoczenia i niepewności – panuje przekonanie, że cała rosyjska operacja na Krymie była przygotowana z wyprzedzeniem. Działania Rosji na Krymie określił mianem „anschlussu”.
Ilves wyraził przekonanie, że podobny scenariusz nie powtórzy się w krajach bałtyckich i innych państwach członkowskich Sojuszu Północnoatlantyckiego. „Zdecydowanie nie, bo jesteśmy w NATO i w Unii Europejskiej” – podkreślił. „Właśnie dlatego mój kraj i wasz kraj tak bardzo naciskały na członkowstwo w NATO, bo obawiały się, że coś takiego w przyszłości może się zdarzyć” – mówił.
Jak przypomniał, podstawą działania Sojuszu jest odstraszanie. Zapewnił, że NATO jest w stanie bronić państw Europy Środkowej i zgodnie z artykułem 5 Traktatu Północnoatlantyckiego odpowie na zagrożenie nie tylko w miejscu ataku, ale na całym świecie i za pomocą całego wachlarza środków.
„Czynnik odstraszający (…) stanowi klucz do działania NATO. Dla każdego potencjalnego agresora powinno być zrozumiałe, że jeśli zaatakuje NATO, NATO odpowie” – powiedział prezydent Estonii.
Ilves zwrócił też uwagę, że tzw. kraje frontowe przywiązują większą wagę do wydatków na obronność. „Kryzys się nie skończył, zagrożenie nie minęło, jeśli chodzi o bezpieczeństwo znaleźliśmy się w nowych warunkach” – mówił. „Trwała i rotacyjna obecność wojskowa w tych krajach, które tego potrzebują lub chcą (…), jest decydująca” – powiedział estoński przywódca.
„Cieszy mnie, że Polska, tak jak Estonia, sprawy obronności traktuje poważnie” – uznał.
Przypomniał, że Karta paryska z 1990 r. dawała państwom Europy Środkowej i Wschodniej gwarancje dotyczące suwerenności. Memorandum budapeszteńskie z 1994 r. – mówił – miało na celu likwidację trzeciego co do wielkości arsenału nuklearnego w świecie, który znalazł się na Ukrainie po rozpadzie Związku Radzieckiego, w zamian za zagwarantowanie integralności terytorialnej kraju.
Jak wskazał, aneksja Krymu zaburzyła ten porządek. „Czy teraz, po tym co stało się z memorandum budapeszteńskim, będzie ktoś w stanie uwierzyć w tego typu porozumienie?” – pytał Ilves.
„Skutki anschlussu Krymu w polityce międzynarodowej będą trwały o wiele dłużej niż realizowana przez nas polityka bezpieczeństwa” – ocenił. „Odczuwalne będą przez bardzo długi czas, chyba że wrócimy do status quo ante” – dodał.
Zaznaczył też, że Rosja będzie potrzebowała bardzo dużo czasu, aby odbudować wiarygodność w świecie.
Rosja zaanektowała Krym w marcu 2014 r.
Estoński przywódca wspomniał również o kryzysie uchodźczym, którego doświadcza Unia Europejska. Jak powiedział, wymaga on wsparcia służb granicznych krajów, które znalazły się pod największą presją. Relacje z Polską zaliczył do priorytetów władz w Tallinnie.
Prezydent Ilves uczestniczył w poniedziałek w debacie pt. „Jak zapewnić bezpieczeństwo państwom bałtyckim?”. Wcześniej wraz z byłymi przywódcami: Litwy – Valdasem Adamkusem, Czech – Vaclavem Klausem, Gruzji – Micheilem Saakaszwilim oraz Rumunii – Traianem Basescu był gościem u prezydenta Andrzeja Dudy na konferencji „Suwerenność, solidarność, bezpieczeństwo. Lech Kaczyński a Europa Środkowa i Wschodnia”.(PAP)