W drugiej połowie lipca na platformie Netflix pojawił się trzeci już sezon kultowego serialu „Dom z papieru”. Kolejna odsłona może się podobać, jednak największą uwagę przykuwa świetna kampania marketingowa, skierowana w kierunku widzów z Polski. Twórcy udowodnili, że kreatywne zarabianie pieniędzy nie jest wyłącznie domeną serialowych złodziei.
Trzeci sezon – mimo sporej liczby odgrzewanych kotletów – na pewno jest warty obejrzenia. Warto jednak skupić się na doskonałej strategii marketingowej, która towarzyszyła najnowszej serii. Co wiemy na pewno? Twórcy dobrze przeanalizowali słupki i wyciągnęli z nich stosowne wnioski: „Dom z papieru” cieszy się w Polsce olbrzymią popularnością, dlatego oprócz standardowych traillerów pojawiło się wiele ciekawych elementów promocji, zaadresowanych właśnie do polskiego odbiorcy.
Spis treści
Okazja czyni złodzieja?
Co ciekawe, ważną grupą docelową dla Netflix’a okazali się… fani piłki nożnej. W przerwie finałowego meczu Ligi Mistrzów pomiędzy Liverpoolem i Tottenhamem, Netflix wypuścił specjalny komunikat: Przerywamy mecz, by przedstawić naszą drużynę napastników. W gronie rabusiów zaprezentowano Krzysztofa Piątka ze słynną rewolwerową cieszynką. Czy ktoś bardziej niż „El Pistolero” pasowałby do tej roli? Śmiem wątpić.
Platforma zainteresowała się też sympatykami polskiej Ekstraklasy. Podczas programu „Sekcja piłkarska”, realizowanego przez portal Sport.pl, prowadzący wraz z trójką hiszpańskich piłkarzy Piasta Gliwice wystąpili w czerwonych kombinezonach i maskach Salvadora Dalego. Całości dopełniała scenografia, która mocno nawiązywała do klimatu
serialu. Widok ten podsuwał każdemu koneserowi Ekstraklasy jasną analogię: To właśnie Hiszpanie z Gliwic okradli resztę ligi z marzeń o Mistrzostwie Polski.
O tym, że twórcy „Domu z Papieru” zwrócili się mocno w kierunku fanów znad Wisły świadczą również filmiki zamieszczane na kanale YouTube. W jednym z nich bohaterowie serialu zgadywali, które słowa w polskim slangu oznaczają pieniądze. Wśród kokosów, sałaty i sosu czekały na nich takie niespodzianki, jak pszenica i kalafior. Trudy języka polskiego dały się aktorom mocno we znaki, a cały filmik – utrzymany w humorystycznym tonie – zdecydowanie przypadł do gustu polskim widzom.
„Kradzież to prawdziwa sztuka”
Chyba najgłośniej o serialu Netflix’a w naszym kraju zrobiło się po wydarzeniach z Krakowa. Na płycie Rynku Głównego, obok dobrze znanej turystom ,,Głowy Mitoraja”, pojawiła się olbrzymia maska Salvadora Dalego, a pod nią napis: „Kradzież to prawdziwa sztuka”. Instalacja szybko zdobyła uznanie spacerowiczów i zdetronizowała swoją starszą sąsiadkę.
Całą akcję można by oceniać wyłącznie w kategoriach ciekawej reklamy kontekstowej, gdyby nie… niefrasobliwość krakowskich urzędników, którzy potraktowali maskę jako element sztuki.
Na skutek tego błędu, Netflix za dwutygodniową reklamę zapłacił jedynie 274 złote! Gdy przedstawiciele miasta zorientowali się, że jest to wyłącznie promocja serialu, postanowili obciążyć autorów kwotą 5 tysięcy złotych. Jestem przekonany, że właśnie na to czekali pomysłodawcy. 5 tysięcy złotych za dwutygodniową reklamę w ścisłym centrum Krakowa, olbrzymią wrzawę medialną i liczne publikacje? Wydawałoby się, że na taki podstęp mógł wpaść tylko Profesor, jednak w szeregach Netflix’a jest znacznie więcej kreatywnych postaci.
Nie bądź chamem w internecie! Kampania OLX uderza kupujących w czuły punkt
Co ważne, twórcy „Domu z papieru” zapowiedzieli, że widzowie mogą spodziewać się czwartego sezonu serialu. Ja czekam na niego przede wszystkim ze względu na marketingowe smaczki.
Czym znów zaskoczy Netflix? Nie wiadomo, jednak sami marketingowcy zawiesili sobie poprzeczkę niezwykle wysoko.