Kiedy dyskusja o równouprawnieniu zmierza w nieprzychylnym dla jego przeciwników kierunku, bardzo chętnie sięgają oni po argumenty w rodzaju “no to idź pracować do kopalni” lub “a może zrównajmy wiek emerytalny i będziecie pracować tak długo, jak mężczyźni, o!”. Jednak taka groźba nie powstrzymuje Ilony Kosteckiej i jest ku temu ważny powód. Poznajcie go!
Spis treści
Przywilej czy niedźwiedzia przysługa?
W społeczeństwie panuje przekonanie, że niższy wiek emerytalny dla kobiet to przywilej. Tymczasem Ilona Kostecka, mama, żona i aktywna działaczka na rzecz równouprawniania, tłumaczy, że to bardziej niedźwiedzia przysługa. Podobnie, jak wiele innych “przywilejów”, niższy wiek emerytalny to relikt przeszłości, w której domowe obowiązki i opieka nad dziećmi w całości przypadały kobietom. W związku z tym, uznano, że ich prawo do przejścia na emeryturę wcześniej niż mogą to zrobić mężczyźni, jest docenieniem pracy w roli żon, matek i babć.
Niestety nie obejmuje to wysokości emerytury. Gdyby płaca za przepracowane lata była taka sama dla obu płci, wcześniejsze wyłączenie się z życia zawodowego rzeczywiście byłoby przywilejem. Tymczasem obecny system tylko wzmacnia nierówności płci. Mężczyźni czują, że niesprawiedliwie pracują dłużej, a praca kobiet wciąż nie jest w pełni dostrzegana i doceniana. Nagrodą za nią jest tylko więcej nieodpłatnej pracy.
Więcej przeczytacie w poście na profilu @ilonakostecka:
Co w zamian?
Dlatego Ilona jest jak najbardziej za zrównaniem wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. Dzięki temu bylibyśmy, jako społeczeństwo , bliżej rzeczywistości, w której obie płcie są równe i mogą tak samo swobodnie decydować o swojej zawodowej karierze. Równy wiek emerytalny byłby też szansą na to, by w końcu dzielić się obowiązkami domowymi sprawiedliwie.
Wygląda więc na to, że straszak konserwatystów na kobiety jest tak naprawdę nowoczesnym, feministycznym postulatem.