Lubicie zapach deszczu? Ja uwielbiam – zwłaszcza wiosennego. Zawsze zastanawiałam się, skąd ten zapach pochodzi. Teraz już wiem!
Okazuje się, że zapach deszczu może być różny w zależności od tego, gdzie i jak taki deszcz pada. Zjawisko to ma nawet swoją nazwę – petrichor (od greckich petros, ichor i fluid). Opisali je w latach 60. australijscy naukowcy.
Jakiś czas temu, za dokładną analizę deszczu i jego zapachu, wzięli się badacze z Massachusetts Institute of Technology. Część ich pracy polegała na rejestrowaniu spadających kropel różnego rodzaju deszczu, za pomocą bardzo szybkiej kamery. Nagrywano krople duże i małe, składające się na deszcze lekkie i mocniejsze. W końcu, nagrywano krople upadające na różne powierzchnie – nie tylko naturalne, ale i te, wytworzone przez człowieka.
Jakie wnioski wyciągnięto z tych nagrań? Ustalono, że najbardziej pachną te deszcze, które opadają na naturalne i porowate powierzchnie. Bardziej “czujemy” też opady lekkie i słabe, bo to właśnie w ich trakcie, krople mają dostatecznie dużo czasu, aby zebrać i rozprzestrzenić zapach. Na czym to zbieranie zapachu polega?
W momencie zetknięcia się kropli z podłożem, powstają miniaturowe pęcherzyki, które pobierają z podłoża cząstki zapachowe. Te pęcherzyki “rosną w kropli” – kiedy osiągną jej powierzchnię, pękają, wypuszczając w powietrze pobrane z podłoża molekuły zapachowe. Niestety, oprócz tych cząsteczek, krople pobierają także bakterie, wirusy i rozmaite drobnoustroje. To niestety ta ciemniejsza strona zapachu deszczu, o której lepiej nie pamiętać.
Jesteście zdziwieni?