Nowy “Predator” klasycznie podzielił widzów. Część jest zachwycona nowym filmem o zabójczym łowcy z kosmosu, lecz są i tacy, którzy są nim absolutnie rozczarowani. Jeszcze inni, którzy w ogóle go nie widzieli, zastanawiają się, czy warto. Jeśli zaliczacie się do tej trzeciej grupy, zapraszamy Was do przeczytania poniższej recenzji.
Zakładając, że widzieliście zwiastun filmu, wiecie, że akcja “Predator: Prey” rozgrywa się w Ameryce Północnej, w czasach, gdy na kontynent dopiero przybywają koloniści z Europy. Głównym bohaterem nie jest jednak napakowany testosteronem archetyp męskości, a młoda kobieta z plemienia Komanczów o imieniu Naru. Próbuje ona zdobyć uznanie współplemieńców jako łowczyni, musi się więc wykazać odwagą, sprytem i umiejętnościami prawdziwego myśliwego. Oczywiście nie jest to łatwe, a bohaterkę czeka wiele wyzwań. Jak łatwo się domyślić to właśnie z ona zmierzy się z grasującym w okolicy Predatorem. Czy jej się to uda?
Spis treści
Kolejna Mary Sue?
Fakt, że w nowym filmie to kobieta zmierzy się z uzbrojonym po zęby kosmitą, budził pewne obawy. Wiele osób spodziewało się, że dostaniemy kolejną Mary Sue, czyli bohaterkę, która jest najlepsza we wszystkim, czego nigdy w życiu nie robiła, do tego ma wielkie mniemanie o sobie, a propozycja pomocy to dla niej największa ujma. Do tego zewsząd słyszy, że nie da sobie rady bo “jest kobietą”, a postać Predatora będzie tylko tłem do analizy aktualnych problemów politycznych i społecznych.
Jak to ostatnio bywa w przypadku znanej i lubianej franczyzy, zagrożeniem był też nachalny fanservice, czyli wrzucanie odniesień do poprzednich części, gdzie tylko się da. Czy to w scenografii, czy to w dialogach, byle dużo – i to tak dużo, że brakuje miejsca na nowe pomysły.
Całe szczęście, tak się nie stało.
Po prostu dobre kino
Recenzję filmu “Predator: Prey” opublikował już nasz twórca – Julian Jeliński. Obejrzeć ją możecie na kanale YouTube Brody z Kosmosu. Spokojnie, nie zawiera spojlerów. Potwierdza natomiast, że choć film budził wiele obaw, ostatecznie okazał się dobrze opowiedzianą historią na miarę pierwszego, kultowego już „Predatora”, w którym rolę protagonisty odgrywa Arnold Schwarzenegger.
Oglądając “Predator:Prey”, zaczynamy nie tylko kibicować głównej bohaterce, ale też możemy się z nią identyfikować. W końcu każdy z nas mógł spotkać się z niedocenianiem i brakiem zrozumienia ze strony otoczenia. W przypadku Naru nie wynika to w żadnym razie z tego, że jest kobietą, a po prostu z faktu, że nie ma wystarczających umiejętności, by dołączyć zo doświadczonych myśliwych. Przynajmniej na początku.
Film ogląda się naprawdę dobrze. Jeśli więc mieliście obawy, że zmarnujecie czas, możecie je spokojnie odrzucić i zaplanować seans. Jeśli chcecie się dodatkowo upewnić, że warto, polecamy recenzję Juliana. Wysłuchanie zdania zapalonego fana popkultury i doświadczonego recenzenta, jest w tej sytuacji jak najbardziej zasadne.
A jeśli z jakiegoś powodu film nie trafi w Wasze gusta, mamy dowód na to, że zawsze może być gorzej. Oto „Kultowe filmy, które są gorsze, niż myślisz!„. Może Was zaskoczy (albo i nie), że w zestawieniu nie brakuje… polskich klasyków. Ciekawi, co trafiło na tę listę? W takim razie zapraszamy do lektury.