Stało się to, co dla wielu jeszcze nie tak dawno brzmiałoby, jak nieśmieszny żart. Multimilioner Elon Musk otrzymał zgodę na przejęcie Twittera i uczynienia z niego prywatnej firmy. Co to oznacza dla przeciętnego użytkownika „ćwierkacza”? Według zapowiedzi, nowe funkcjonalności, ale i zupełnie nową politykę serwisu w zakresie podejścia do wolności słowa.
Na wstępie kilka faktów. Elon Musk niedawno zaproponował, że kupi Twittera za ponad 40 miliardów dolarów. Z początku wydawało się, że jest to raczej scenariusz z kategorii science fiction, jednak ostatecznie zarząd Twittera zgodził się na przejęcie spółki przez ekscentrycznego 50-latka.
Spis treści
Będą zmiany
Jeśli interesuje Was, ile Elon Musk musiał zapłacić za pojedynczą akcję i na czym polega procedura tzw. zatrutej pigułki, którą wystosował zarząd spółki, zajrzyjcie do wpisu naszego twórcy Michała Miśko z Geekweb.pl (kliknij tutaj i przeczytaj wpis).
Cała transakcja ma zamknąć się jeszcze w tym roku, dlatego nic dziwnego, że w sieci pojawia się coraz więcej pytań na temat przyszłości Twittera. Musk zapowiedział, że użytkownicy mogą spodziewać się zupełnie nowych funkcjonalności, a także odblokowania realnego potencjału platformy i zmiany w zakresie podejścia do wolności słowa.
Znaleźć kompromis
Zdaniem Szymona Balińskiego z Tabletowo.pl, obecnie trudno rokować czy pod rządami Muska Twitter rzeczywiście będzie promował konstruktywną krytykę czy „ponownie dopuści do głosu tak szkodliwe figury, jak Donald Trump”. Sam liczy przy tym między innymi na wprowadzenie możliwości edycji tweetów.
Twitter w rękach Elona Muska! Multimilioner wykupi cały serwis
Pod drugą częścią wypowiedzi śmiało mogę się podpisać. Chyba nic nie denerwuje mnie tak bardzo na Twitterze, jak wpisy z przypadkowymi literówkami, pozostawianymi po to, by nie usuwać tweeta i nie tracić zasięgów.
Jeśli chodzi o rzucanie inwektywami, byłbym jednak nieco bardziej ostrożny. Donald Trump bez wątpienia nie jest postacią z mojej bajki, ale niejednokrotnie szamba na Twitterze było znacznie więcej i to z obydwu stron ideologicznej barykady. Może więc Elon Musk wyznaczy jakieś nowe, naprawdę sensowne standardy społeczności?
Wymiana „uprzejmości”
Co ciekawe, Jeff Bezos już testuje deklaracje Elona Muska o wolności słowa na Twitterze, zwracając uwagę na interesy biznesowe Tesli w Chinach, o czym więcej pisze Daniel Górecki z ITHardware.pl (kliknij tutaj i dowiedz się więcej).
Być może nadzwyczajnej w świecie chodzi o wstrzymanie – przynajmniej czasowe – prac nad przejęciem Twittera? A może jednak to tylko i wyłącznie drobne uszczypliwości, do czego przecież również wykorzystywana jest ta platforma? Odpowiedź na to pytanie zna pewnie tylko sam Bezos.
Słychać wycie? Znakomicie!
Niezależnie od tego, co siedzi w głowie szefa Amazona, odczuwam jakąś niepohamowaną, dziką satysfakcję słysząc skowyt wszystkich tych, którzy jeszcze nie dawno cieszyli się z cenzorskich praktyk korporacji spod znaku Big Tech.
Może za sprawą Twittera role choć trochę się odwrócą i nam wszystkim wyjdzie to na dobre? Naprawdę nie każdy, kto myśli inaczej od razu jest „naziolem”, „faszystą”, „lewakiem”, „komunistą” czy „anarchistą”…