Niby z prochu jesteśmy i w proch się obrócimy, ale jak się okazuje, nasz żywot może mieć także inne, zdecydowanie przyjemniejsze (powiedzmy) i bardziej pożyteczne, zakończenie.
Natrafiłam w sieci na newsa sprzed kilku miesięcy, który wydał mi się na tyle ciekawy, że zdecydowałam się nim z Wami podzielić. Ponoć od jakiegoś czasu w USA coraz większą popularność zyskuje projekt, w ramach którego ludzkie prochy traktowane są jako podłoże, na których mają wyrastać lasy. Świetna sprawa! Z chęcią przywitałabym taki pomysł w Polsce.
Spis treści
Na czym polega jego mechanizm?
Firma Bios Incube oferuje swoim klientom biodegradowalne urny. Umieszcza się w nich nasiona wybranego drzewa oraz… prochy zmarłej osoby, które docelowo, mają stanowić swego rodzaju naturalny nawóz dla sadzonki. Urnę wstawia się do specjalnego inkubatora, który wyposażony jest w elektroniczny, połączony z naszym smartfonem, czujnik. Pozwala on kontrolować warunki, w jakich przebywa przyszłe drzewo. Dzięki specjalnej aplikacji, wiemy kiedy sadzonce brakuje wody i jaka temperatura jest dla niej najlepsza.
Kiedy wyrośnięta na prochach ludzkich sadzonka, osiągnie wskazany rozmiar, przesadza się ją w dowolnie wybrane przez bliskich zmarłego, miejsce. To jedna opcja. Drugą jest sadzenie takich roślinek w konkretnym miejscu – na przykład na terenie starych, betonowych cmentarzy albo tam, gdzie przydałoby się odrobinę zieleni.
Do tej pory, Bios Incube sprzedało blisko 60 tysięcy urn ekologicznych. Koszt takiego naczynia, to mniej więcej 500 euro. Gdyby podliczyć wszystkie koszty, to przypuszczalnie nadal sporo mniej, niż za zwykły pogrzeb.
Firma zbiera obecnie fundusze na dalszy rozwój. Biorąc pod uwagę fakt, że Amerykanie coraz częściej skłaniają się do takiego rodzaju pochówku, ma to sens.
Szczerze?
Nie wiem, czy istnieje lepsze rozwiązanie w tym temacie. Chyba każdy zgodzi się z tym, że lepiej byłoby, gdyby w miastach (i nie tylko!), wyrastały nowe parki oraz lasy, zamiast betonowych cmentarzy. Nie widzę też zupełnie nic złego w tym, by w przyszłości odwiedzać swoich bliskich w takim miejscu – drzewo, w odróżnieniu od zimnego nagrobka, można przynajmniej przytulić…
Ono żyje. Mam rację?