Trzymaj, synu. Rzuć mu banana! – chyba każdy słyszał podczas wizyty w ZOO takie rodzinne rozmówki. Ba, niektórzy znają je z autopsji. I chociaż ich intencje są dobre, to skutki często fatalne.
ZOOstaw, nie dokarmiaj! Komunikat najnowszej kampanii warszawskiego zoo może wydawać się banalny i do bólu oczywisty. Skoro tak, dlaczego dokarmianie zwierząt jest tak popularne? Nie powinniśmy tego czynić i basta. Być może planujesz już zakończyć lekturę tego tekstu. Tu prośba – poczekaj na liczby. Liczby robią wrażenie.
Spis treści
40 ton mrożonych królików
Warszawskie ZOO wydaje rocznie na żywienie swoich podopiecznych 1,3 mln złotych. W kwocie tej uwzględnione są m.in. wspomniane króliki, ale też 260 ton siana, 140 ton warzyw albo 23 tony ryb. Lista wszystkich produktów ma 12 stron i liczy 480 pozycji. Zwierzęta w tym, ani żadnym innym ZOO nie głodują.
Dieta każdego zwierzęcia jest odpowiednio zbilansowana. Zawiera zarówno podstawowe składniki, jak i dodatki takie jak granulaty witaminowe. Każdy smakołyk, każdy podarowany owoc lub przekąska zaburza żywieniową rutynę zwierząt. Właściciele psów czy kotów doskonale wiedzą, że są przysmaki, które dla danych zwierząt bywają zabójcze. Zdarzają się sytuacje,w których odwiedzający ZOO częstują właśnie śmiertelnymi kąskami.
Plakaty kampanii ZOOstaw nie dokarmiaj zawierają historie czterech zwierząt, dla których dokarmianie miało negatywne skutki. Wszystkie możecie znaleźć na stronie kampanii. A teraz, specjalnie dla Was, żubrzyca Pogódka:
Zwierzęta będą zwierzętami
Za dokarmianiem zwierząt stoją dobre intencje. Dzieci cieszą się, że mogą pomóc zwierzakom schowanym za kratami. Z kolei mieszkańcy ZOO chętnie wystawiają pyszczki, mordy oraz łapy po dodatkowe wyżywienie – jak to zwierzęta, nie myślą zbyt wiele i nie potrafią przewidzieć skutków swojej chwilowej radości.
Nie należy traktować zwierząt jak przyjaciół, których chce się poczęstować ulubionymi paluszkami. Zwierzę nigdy nie odmówi i nie wytłumaczy, że nie toleruje jaj, soli czy innych składników. Dokarmianie własnymi przysmakami i ludzkim jedzeniem nie ma najmniejszego sensu. Jedynym akceptowalnym scenariuszem karmienia podczas odwiedzin jest asystowanie pracownikom ZOO, którzy czasami zapraszają ochotników do współpracy. Wprawdzie – i to rozwiązanie jest niebezpieczne.
Obustronne niebezpieczeństwo
Kampania ZOO w Warszawie trwa. W ramach akcji przygotowano serię spotów, która z powodzeniem zniechęca do dokarmiania zwierząt. Choćby dlatego, że niebezpieczeństwo wynikające z tego procederu jest obustronne. Zwierzęta cierpią z powodu przejedzenia lub niestrawności, a człowiek może… stracić palec. Dlaczego? Zobaczcie pierwszy oraz drugi (poniższy) spot kampanii.
Siła nacisku dzioba dużych papug to około 100kg/ m², a zęby małpki kapucynki są ostre jak nóż. Ja też nie chciałbym, żeby mój palec przypadkowo znalazł się między ich kłami. W wyniku dokarmiania zwierząt – nieprzewidywalnych i dzikich – może stać się wiele złego. ZOO nie ponosi odpowiedzialności za wyrządzone szkody, jeśli zwiedzający nie przestrzegają regulaminu pobytu. Dokarmianie zwierząt to prośba o kłopoty.
Kochacie zwierzęta? Koniecznie ZOOstawcie ten artykuł na swojej tablicy na Facebooku, lub podajcie go dalej w świat w inny sposób. Nie dokarmiajmy zwierząt w ogrodach zoologicznych, bo możemy im poważnie zaszkodzić.