W tym roku listopad przebiega u mnie wyjątkowo intensywnie. Można odnieść wrażenie, że slow life i uważność, na które tak często się powołuję, poszły w odstawkę, ale nic bardziej mylnego. Nawyki, nad którymi pracowałam tak długo mają to do siebie, że pewne rzeczy wykonuję automatycznie, a dodatkowo to co pomaga mi w ich pielęgnowaniu to jest dobre planowanie (plan tygodnia, kalendarz, Bucket List), ale też determinacja i przekonanie, że dam radę wszystko ze sobą pogodzić.
Wprawdzie rubryki plannera są wypełnione od góry do dołu, ale wiele z punktów, które się w nich znalazły dotyczą rutynowych czynności, a także drobnych przyjemności, o których staram się jednak pamiętać każdego dnia i które pomagają mi utrzymać względną równowagę. Wszystkie składają się na pracę, dom, dzieci, odpoczynek.
Jednak baczni obserwatorzy moich poczynań, zauważyli, że spędzam sporo czasu poza domem, czasem wyjeżdżając na kilka dni i zadają pytania kto zajmuje się nim pod moją nieobecność, kto pilnuje porządku, robi zakupy, zajmuje się dziećmi, gotuje im obiady, odrabia z nimi lekcje, prasuje ubrania. Wiecie, wszystkie te domowe czynności, które teoretycznie przypisane są kobiecie.
Dziś słów parę o prowadzeniu domu.
Niewątpliwie pracując w domu, łatwiej jest mi o niego dbać na bieżąco zamiast odkładać wszystko na weekend, ale w takie dni jak teraz, kiedy naprawdę wiele się dzieje, a ja sporo czasu spędzam poza domem, znowu planowanie odgrywa tu kluczową rolę, ale też dystans (!) i kilka innych czynników, które sprawiają, że jestem spokojniejsza, bo mam wrażenie, że wszystko jest na swoim miejscu.
Spis treści
Wymagaj i planuj, ale bądź też wyrozumiały
W naszym domu każdy ma jakieś obowiązki. Każdy z nas jest odpowiedzialny za swoją „działkę”, ale też za przestrzeń, która dzielimy ze sobą. Swoich domowników uczę w ten sposób nie tylko samodzielności, ale też odpowiedzialności i rozumienia, że wykonując pewne domowe czynności odciążamy innych. Od tego z jakim nastawieniem będziemy podchodzić do swoich obowiązków, będzie zależało wiele innych rzeczy.
Jednocześnie nikt nie wyręcza się drugą osobą. Wiele czynności wykonujemy wspólnie, wzajemnie sobie pomagamy i czynnie uczestniczymy w życiu rodzinnym. Taka współpraca nie zawsze jednak przebiega sielankowo. Mąż bardzo mi we wszystkim pomaga, ale i on potrzebuje czasem odpocząć. Dzieci zwykle uczynne, czasem mają lenia, a ja otwarcie mówię, kiedy nie mam na coś siły lub zwyczajnie w świecie ochoty.
Choć lubię planowanie i każdego dnia ustalamy kto czym się zajmuje, uważam, że dom to nie firma, w której obowiązują deadline’y, a każdy obowiązek ma swój termin ważności. Jestem dość elastyczna i nie naciskam, jeśli widzę u dziecka niechęć do sprzątnięcia pokoju czy opróżnienia zmywarki wynikającą ze zmęczenia, a mąż proponuje zrobienie większych zakupów kolejnego dnia. Jestem spokojna, bo wiem, że ta praca i tak zostania wykonana, a że będzie to miało miejsce innego dnia niż założyłam, co z tego?
Dom to miejsce, w którym każdy powinien czuć się dobrze. Dlatego ważna jest tu też wyrozumiałość. Tak bez zaangażowania, jak i zrozumienia, że ktoś może być zmęczony lub nie mieć ochoty na daną czynność, trudno jest zbudować kąt pełen ciepła i dobrej atmosfery.
Podsumowując – maluj w wyobraźni obraz swojego domu, ale nie złość się, gdy nie wszystkie kreski wychodzą równo.
Korzystaj z technologii i lifehacków, ale nie daj się im zwariować.
Bardzo spodobała mi się myśl Agnieszki Krzyżanowskiej z książki „Prosto i uważnie na co dzień”, o której niedawno pisałam (KLIK), że jeszcze nikt nie wymyślił aplikacji do poprawiania życia i samozadowolenia. Przełożyłam ją na prowadzenie swojego domu i zajmowanie się ogrodem.
Nie mam domu naszpikowanego elektroniką, która wyręcza nas w różnych czynnościach. Nie mam też sztabu ludzi do pomocy, ale mam cudownych członków rodziny, którym praca, samodyscyplina i zaangażowanie nie są obce. To relacje, wzajemny szacunek i zainwestowany wysiłek tworzą nasz dom i dlatego lubimy poświęcać mu swój czas i energię. Czasem możemy je jednak zaoszczędzić korzystając ze współczesnej technlogii.
Jeśli jeden robot kuchenny pozwoli pozbyć się 4 innych urządzeń i zaoszczędzić trochę czasu, to warto w niego zainwestować. Jeśli nie mam ochoty na dłuższe gotowanie, wybieram przepisy, które wymagają jedynie skorzystania z piecyka, w którym ustawiam automatycznie odpowiednie funkcje.
A jeśli mam możliwość podania stanu liczników za gaz i prąd i zapłacenia wszystkich rachunków przez prosty w użyciu serwis internetowy w swoim telefonie, to wybieram takie właśnie rozwiązanie (KLIK). Taką opcję daje od niedawna Tauron i jeśli mam być szczera – jako ktoś, kto nie jest wielkim fanem gromadzenia stosów rachunków – to znaczne ułatwienie.
Polub to co robisz w domu, ale też ułatwiaj sobie życie
W książce „Cud uważności” myśliciel buddyjski Thich Nhat Hanh (KLIK) opisał m.in. nieznośnie żmudny obowiązek zmywania naczyń po całym zakonie, który przypadał każdemu młodemu mnichowi. Thich wspomina zmywanie misek z użyciem popiołu, ryżowych łusek i zimnej wody jako doświadczenie, które pomogło mu wypracować przytomność umysłu. Wprost pisze tam „automatyczna zmywarka – to już trochę za wiele!”. Co ja o tym myślę?
Wiele osób lubi zmywać naczynia, prasować, myć okna, odkurzać, grabić liście w ogrodzie, bo w tych prozaicznych czynnościach, odnajduje spokój i zadowolenie, a także uważność. Jeśli dana czynność nas odpręża albo jeśli dzięki niej „wyłączamy” się odsuwając troski i złe myśli na bok, to dlaczego mielibyśmy z niej rezygnować?
Jeśli zmywanie sprawia nam przyjemność, róbmy to, ale jeśli postrzegamy tę czynność jako pożeracza czasu, który moglibyśmy spędzić z dzieckiem czy mężem, skorzystajmy ze zmywarki.
Mam taką umowę z mężem, że w weekendy gotuje on, a ja z przyjemnością ogarniam potem kuchnię. Nie macie pojęcia jak lubię sprzątać ten nasz poobiedni rozgardiasz w zamian za ładnie podany i pyszny obiad zrobiony przez męża.
Przyjemność sprawia mi też sprzątanie po domowej imprezie. Widzę efekt swojej pracy, a sprzątając wspominam jak dobrze się bawiliśmy rozmawiając czy wygłupiając się ze znajomymi.
Bardzo lubię też wiosenne porządki w ogrodzie, bo po nich mogę w pełni rozkoszować się czystym tarasem, piciem porannej kawy czy wieczornego drinka na świeżym powietrzu, na co czekałam przez długie jesienne i zimowe dni.
Złap dystans i to duży
Dystans to słowo klucz i pewnie powinno znaleźć się na pierwszym miejscu, bo pomyślcie jakie znaczenie z perspektywy czasu ma to, że nie umyłam okna tarasowego, nie wyprasowałam pościeli, nie posprzątałam w pralni, kolejny miesiąc nie zajęłam się ramkami z rodzinnymi zdjęciami, a część doniczek wciąż czeka na juki z Ikei?
Zaprzątanie sobie głowy, a co gorsza, udzielanie swojego nastroju innym członkom rodziny, sprawia, że wszyscy czujemy się mało komfortowo. Kiedyś miałam syndrom niespokojnych nóg, dzisiaj mam luz w temacie i polecam go każdemu, bo prowadzenie domu powinno sprawiać też przyjemność 🙂
Wpis powstał we współpracy z Tauron / Tauron Polska Energia.