Hollywood bardzo często wpada na głupie pomysły. Tych na tle rasowym również nie brakuje. Tylko, o ile nie dziwi już nikogo zatrudnianie tych samych, białych aktorek do wszelakich ról, które odgrywać mogłyby mniejszości czy osoby lepiej do pewnych scenariuszy skrojone, o tyle pomysł obsadzenia Julii Roberts w roli afroamerykańskiej abolicjonistki boli i dziwi już bardzo.
Spis treści
Julia jest tylko jedna
Harriet Tubman to postać historyczna i arcyzasłużona. Jako zbiegła niewolniczka, zwiadowca armii Unii podczas wojny secesyjnej i abolicjonistka, poprowadziła rajd, który przyczynił się do uwolnienia 750 osób. W stanie Maryland pomogła uciec 300 zniewolonym osobom. Ta legendarna postać ma doczekać się iście hollywoodzkiej biografii.
Gregory Allen Howard, główny scenarzysta, nad historią Harriet pracuje od dwóch dekad. A już w latach 90. pierwszą i jedyną według niego słuszną kandydatką była Julia Roberts. Grywała ona wtedy w największych kinowych hitach, a jej nazwisko stale pojawiało się w kastingowych top rankingach.
Przecież to było tak dawno temu
Lata 90. były zdecydowanie szalone, jednak skąd pomysł, aby w roli czarnoskórej byłej niewolniczki obsadzić białą gwiazdkę Hollywood? Howard wspomina, że już na jednym z pierwszych spotkań padło nazwisko Roberts jako kandydatki do odegrania głównej roli. Gdy ktoś zwrócił uwagę na absolutnie niepowodzenie tego pomysłu, scenarzysta miał odpowiedzieć, że Harriet żyła przecież tak dawno, że nikt nawet nie będzie pamiętał i nie zauważy różnicy. A jednak ponad 20 lat później pomysł jest wiecznie żywy, tylko że zdecydowanie bardziej szokuje.
Na szczęście Harriet ostatecznie sportretowana została przez aktorkę Cynthię Erivo, ale myślę, że nikt nie zapomni pierwszego wyboru producentów…
Biali obrońcy
Niestety takie niedorzeczne pomysły są w Hollywood na porządku dziennym. Główne postacie wybiela się i obsadza w kastingach znanymi twarzami. Co roku akademie filmowe chwalą się rekordami różnorodności w przemyśle filmowym. Jednak przewagę białych aktorów i aktorek widać, a zachowania, jak to opisane wyżej, są po prostu obrzydliwe. Nie pomaga również jad sączony przez białych obrońców ulubionych bohaterów z książek czy komiksów.
Gdy w roli Rue z trylogii „Igrzyska śmierci” obsadzono czarnoskórą aktorkę, fani dostali szału i punktowali, że przecież w książce taka nie była. To samo widzieliśmy na rodzimym gruncie, gdy świat obiegła informacja o kastingu na Ciri (bohaterka książek o Wiedźminie). Wybór aktorki, której daleko do białowłosych słowianek, tak zbulwersował polskich fanów, że średnio 15 razy dziennie paliłam się ze wstydu, przeglądając internet i czytając mądrości od moich rodaków…
H&M promuje rasizm? Kontrowersyjna reklama nowej kolekcji ubrań dla dzieci podzieliła Internautów
Narzeka się na zbyt małą różnorodność etniczną w filmach, ale odebranie choć jednego białego akcentu w dużej produkcji krytykuje się i linczuje. Co by nie zrobić – jest afera. A może tak pozwolimy ludziom robić swoje, robić to w czym są dobrzy i dać miejsce każdemu?
Zwłaszcza gdy chodzi o wierną reprezentację tak wielkiej postaci, jaką była Harriet Tubman.