Czasopismo ukaże się po raz ostatni w grudniu, podobnie jak „CKM” i „Cosmopolitan”. To symboliczne wydarzenie zdaje się potwierdzać, że zmierzch tradycyjnych gazet papierowych jest nieunikniony. Choć na pierwszy ogień idą czasopisma o niczym, jest pewien konkretny powód, dla którego powinniśmy się tym przejąć.
Zamknięcie tytułów jest podyktowane decyzją ich wydawcy, Marquad Media Polska. Wraz z nimi znikną również nieco mniej popularne na rodzimym rynku tytuły: „Harper’s Bazaar”, „Joy” oraz „Esquire”. Jednocześnie Marquad Media zamierza utrzymać „CKM” w wersji online, a także postawić na rozwój swoich innych internetowych projektów, takich jak m.in. Kozaczek.pl oraz Papilot.pl.
Spis treści
Nie pierwszy taki przypadek
Przypomnijmy, że w marcu tego roku z hukiem zamknęła się inna, mocniejsza niż „Playboy”, lecz nie mniej w Polsce legendarna gazetka dla Panów ‒ „Twój Weekend”. Podupadające czasopismo erotyczne kupiła Agora specjalnie po to, by zamknąć je numerem wydanym na Dzień Kobiet. Numer ten zawierał zupełnie inną narrację niż zwykle. Przemówił głosem kobiet, opowiadał o ich fantazjach i potrzebach. Próżno było w nim szukać wizerunków nagich pań i aktów seksualnych.
Według wydawcy wszystko po to, by pokazać, że nikt więcej nie powinien czerpać wiedzy o kobietach, partnerstwie, seksie i relacjach tylko z takich magazynów. Agora liczyła na to, że jej ‒ skądinąd godna pochwały ‒ akcja odbije się szerokim echem. Ale się przeliczyła. Okazało się bowiem, że…
To nikogo już nie obchodzi
Jeszcze dwie dekady temu dostęp do treści dotyczących relacji damsko-męskich był bardzo ubogi, nie licząc literatury popularnonaukowej (a i ta nie dawała zbyt wielkiego wyboru). Dlatego kolorowe, pełne zdjęć czasopisma z poradami, quizami i zwierzeniami czytało się co prawda z przymrużeniem oka, ale mimo wszystko z wypiekami na twarzy.
Dla pokolenia obecnych 30-latków podkradziony z rodzicielskiej szafy „Playboy” albo kupiony na nielegalu „pornus” były niejednokrotnie pierwszym źródłem wiedzy na temat seksu i potajemnie krążyły z rąk do rąk, wywołując niebywałe emocje.
Nowa jakość bzdur
Oczywiście dzieci i młodzież nie powinny czerpać wiedzy na ten temat seksu z pisemek dla dorosłych ani kształtować poczucia własnej wartości na podstawie kanonów urody lansowanych przez „Cosmopolitan” i „CKM”. Warto jednak mieć na uwadze, że na miejsce tych publikacji nie wskoczyły przecież podręczniki z rzetelną wiedzą, tylko internet. A w nim ‒ nielimitowany dostęp do porno w każdej możliwej postaci. Do tego social media, na czele z Instagramem lansującym nierealne oczekiwania wobec własnego ciała i Tinderem, który promuje niezobowiązujący seks.
Podstawowa różnica polega na tym, że internetu nie da się schować do szafy tak jak „Playboya”. To oznacza, że przed nami jako rodzicami stoją zupełnie nowe wyzwania.
P.S. Wiecie, która okładka sprzedawała się najlepiej w polskiej historii czasopisma? Ta z Shazzą. Tak, to było dawno.