Nie oszukujmy się. Wakacyjne wypady to często tysiące zdjęć, których potem nie oglądamy lub właśnie te fotki, którymi zasypujemy naszych znajomych na platformach społecznościowych. Czy to sprowadza przyjemność eksploracji i zdobycia nowych doświadczeń na dalszy plan? Pewnie tak. Ale w czasach koronawirusa właśnie takie migawkowe momenty są często priorytetem. Bo odwołane festiwale i imprezy plenerowe zmuszają do podróżowania po bliższych destynacjach i brania tego, co pozostało. Czyli instachwil.
Spis treści
Instalacje instafriendly
Pomysł na interaktywne, cieszące szkiełko aparatu wystawy przyszedł do nas zza oceanu. To w 2016 roku na nowojorskim Manhattanie otwarte zostało Museum of Ice Cream. Różowe wnętrza, odlotowe oświetlenie i przedmioty aż prosiły się o wyciągnięcie telefonu i cykanie, cykanie, cykanie. Odwiedzający mogli zrobić fotkę idealną i świetnie bawić się w cukierkowych pomieszczeniach. Znalazł się nawet basen z cukierkową posypką. I chociaż to nadal sztuka, a przeznaczeniem było kontemplowanie wystawy, to twórcy i artyści nie ukrywają, że z założenia muzeum lodów miało służyć za dobrą rozrywkę i generować instagramowe materiały. I tak powstała moda na podobne miejsca. Są one szczególnie pożyteczne teraz, kiedy pandemia zmusza nas do mniej ekstrawaganckich podróży, ale to nie znaczy, że mniej ciekawych. Po prostu innych. Bo interaktywnych i instafriendly.
https://www.instagram.com/p/B607DOyhyIF/
Nie musicie szukać daleko
Widzimy je na co trzecim profilu. Kosmiczne, światełkowe i wystrzelone. Każdy kto odwiedził warszawskie Cosmos Muzeum aż rwie się do podzielenia swoimi zdjęciami ze światem. Iluzje, iluminacje – no istny kosmos. To miejsce wychodzi na przeciw stereotypom. Tu robi się selfie i nic w tym złego. Wystawa oferuje m.in. pomieszczenie pełne luster i małych, mieniących się światełek. Odwiedzający poczuje się jak w prawdziwej galaktyce. Poza tym pochodzić można po labiryncie luster, zobaczyć sztuczkę ze znikającym krzesłem, czy dać się nabrać na efekt ,,wysokiego i małego człowieczka’’. Podobne obiekty powstały też w innych dużych miastach w Polsce, a ich popularność nie słabnie. Od kiedy poluzowano restrykcje można już wybrać się do instafriendly galerii i zamiast zdjęć gór, kanionów czy morza po prostu pobawić się perspektywą, spędzić czas z bliską osobą i pozwolić sobie na mały zachwyt grą świateł i odbić.
Nakaz robienia zdjęć
Także czasy zakazu fotografowania w galeriach możemy uznać za zamierzchłe. Interaktywne muzea wyrosły na świecie jak grzyby po deszczu, więc warto przytoczyć najciekawsze z nich. Takim jest na pewno wędrujące muzeum deszczu, które pozwala uczestnikom chodzić w niekończących się strugach wody, ale te nigdy na nas realnie nie spadają. Jest też 29Rooms od Refinery 29 – nieco komercyjne, acz dalej ciekawe, wystawy pojawiają się w różnych miastach na świecie i oferują masę ciekawych złudzeń, instalacji i sztuczek dla oka oraz ciała. Na całym świecie kupiono już ponad 60 tysięcy biletów na wystawę, a zdjęcia z niej trafiły do co drugiego użytkownika instagrama. Instant sukces po prostu. Zwłaszcza, że dzięki elastyczności i plastyczności tej wędrującej galerii możliwe jest dostosowanie jej contentu do ważnych politycznie i społecznie wydarzeń, a to przyciąga podwójnie i działa w szczytnym celu.
https://www.instagram.com/p/CB65jjjjhz4/
Czasami trzeba po prostu przyznać się do naszych słabości. Jesteśmy próżni i zapatrzeni w siebie. Jesteśmy też przyklejeni do telefonów. Ale jakie czasy, takie środki. 2020 rzuca nam kłody pod nogi, ale korzystajmy z tego co mamy. Może i kochamy selfie i Instagram, ale galerie i muzea w stylu instafriendly dają takim migawkom trochę inny poziom. I buduje się z niego ciekawy trend, który mówi pa pa pandemii, bo wchodzimy do muzeum i mamy istny kosmos.