Wsiadanie za kółko pod wpływem alkoholu to jeden z największych grzechów polskich kierowców. Nieco inaczej wygląda sprawa z pijanymi rowerzystami, których alkoholowe wybryki nie wiadomo dlaczego traktowane są często tylko jako niewinne grzeszki. Co powoduje, że decydujemy się na podwójne standardy i jak walczyć z bezmyślnością niektórych rowerzystów?
O tym, że pijani kierowcy to jedna z najbardziej napiętnowanych grup społecznych, nie muszę chyba nikogo przekonywać. I bardzo dobrze! Wysokie kary w przypadku zatrzymania za jazdę na podwójnym gazie nikomu zdrowia lub życia nie wrócą, ale dożywotnia urata prawa jazdy, kilkudziesięciotysięczna grzywna czy kara więzienia to stanowcze stanowisko naszego państwa: nie ma na to naszej zgody!
Spis treści
Podwójne standardy
Niestety tego samego nie mogę powiedzieć jeśli chodzi o karanie pijanych rowerzystów. W naszym społeczeństwie panuje dziwne przeświadczenie, że osoba pod wpływem alkoholu jadąca na rowerze jest w sumie trochę zabawna i stanowi przecież mniejsze zagrożenie niż pijany kierowca.
I owszem, jest w tym odrobiona prawdy. Rower zazwyczaj porusza się z prędkością mniejszą niż samochód, a i masa pojazdu również nie ta sama, jednak historia zna wiele przypadków, w których alkoholowe wybryki cyklistów kończyły się źle, a nawet tragicznie.
Michał Lisiak z Motorewia.pl zebrał niedawno ciekawe statystyki (kliknij tutaj i przeczytaj artykuł) dotyczące wszystkich wypadków z udziałem rowerzystów. Wynika z nich, że w ubiegłym roku spowodowali oni aż 1626 wypadków (61 % ogółu), w których zginęły 132 osoby, a 1555 zostało rannych.
Prawda, że dużo? Jak się okazuje rower to tylko pozornie bezpieczny środek transportu. Niestety aż 243 wypadki, w których zginęło 18 osób, a 237 zostało rannych to efekt wybuchowej mieszanki: alkohol, rower i bezmyślność cyklisty.
Śmieszne kary
Jeszcze kilka lat temu konsekwencje za jazdę rowerem po spożyciu alkoholu były naprawdę poważne. Pijanemu cykliście, oprócz mandatu, groziła nawet utrata prawa jazdy i kara więzienia. Dziś nie wiadomo dlaczego przepisy są zdecydowanie bardziej liberalne. Rowerzysta z procentami we krwi nie popełnia już przestępstwa, co stanowi niejako zachętę do jazdy po pijaku.
No, bo czy nawet mandat maksymalnej wysokości 500 złotych, w dodatku przy znikomej liczbie kontroli rowerzystów, jest dla kogokolwiek straszakiem? Śmiem wątpić. Owszem, zabieranie prawa jazdy za jazdę na rowerze było co najmniej dziwne, jednak możliwość odsiadki i potężne kary finansowe ostudziłyby zapał niejednego rowerowego pijaczka.
Ktoś powie, że na skrajnie nieodpowiedzialnego człowieka nie podziała żaden bat. To prawda. Z drugiej strony nawet jeśli przestraszą się tylko niektórzy, to już możemy mówić o pewnym sukcesie, który nie pozostanie bez odbicia w statystykach.
Pamiętajmy, że za przytoczonymi wyżej liczbami kryją się dramaty wielu niewinnych ludzi i ich rodzin.