Michał Żewłakow, Beata Kozidrak, Kamil Durczok, Maciej Szczęsny – co łączy wszystkie te nazwiska? Oprócz tego, że są to osoby z pierwszych stron gazet, zdarzyło im się także prowadzić samochód na podwójnym gazie i aż dziw, że porównanie „Pijany, jak celebryta za kółkiem” nie weszło jeszcze na stałe do codziennego języka. Oczywiście wszystkie te historie, ze względu na popularność sprawców, są bardzo nośne medialnie, ale pijani kierowcy to przede wszystkim zwykli obywatele, których mijamy na co dzień. Czy planowane zaostrzenie przepisów pomoże rozprawić się z tą patologią?
Spis treści
Milczenie jest złotem
Najbardziej drażniące zachowanie pijanych kierowców przyłapanych na gorącym uczynku? To, że oprócz totalnej bezmyślności, zazwyczaj towarzyszy im także brak pokory. Oczywiście samo przepraszam to zbyt mało, jednak niektórzy nie są w stanie nawet posypać głowy popiołem i po prostu się zamknąć.
Weźmy na tapetę chociażby Michała Żewłakowa. Były piłkarz podczas rozprawy, w której odpowiadał za kolizję drogową spowodowaną w stanie upojenia alkoholowego, apelował o zmniejszenie wyroku, bo… „pozbawienie możliwości prowadzenia samochodu przez okres trzech lat komplikuje mu życie”. Prawda, że bezczelne?
Z drugiej strony jednak czy mamy się czemu dziwić skoro wiele osób wciąż potrafi – i to nawet publicznie – bronić potencjalnych morderców? Kilka dni temu poznańscy policjanci zatrzymali piłkarza Lecha Poznań Nikę Kwekweskiriego, który wjechał swoim Mercedesem w dwa inne auta. Pomimo tego, że kierowca miał w wydychanym powietrzu 0,8 promila, w jego obronie stanął klubowy kolega Dani Ramirez, który napisał na Twitterze: „Każdy popełnia błędy, kocham Cię Kwekweskiri”. Nie, nie każdy wsiada za kółko na bombie…
Wierzchołek góry lodowej
Fakty są takie, ze znane nazwiska przyciągają, jak magnes, dlatego nie ma się czemu dziwić, że o tego typu historiach mówi cała Polska. Musimy jednak mieć świadomość, że stanowią one tylko wierzchołek góry lodowej znacznie szerszego problemu. Nie ma bowiem tygodnia, by policjanci nie zatrzymali kolejnych pijanych, zupełnie anonimowych kierowców.
I dlatego też bardzo podoba mi się to, co robi nasz twórca Wojciech Krzemiński z NaMasce.pl, który regularnie publicznie piętnuje bezmyślność pijanych kierowców i apeluje o zdrowy rozsądek. Niekiedy jest ona tak wielka, jak w historii znajdującej się pod tym linkiem.
2,6 promila za kółkiem?! Większość z nas nie byłaby w stanie nawet doprowadzić się do takiego stanu, a co dopiero wleźć do auta. Ukrainiec niestety udowodnił, że jak się chce to się da, uszkadzając przy tym ścianę budynku…
Nie bądźmy obojętni
Wojciech Krzemiński często zwraca uwagę również na to, że bezpieczeństwo na drodze w dużej mierze zależy także od naszej obywatelskiej postawy. Książkowym przykładem niech będzie tutaj niedawna publikacja z bloga NaMasce.pl. Autor opisał wzorowe zachowanie pewnego mężczyzny, który pomógł policji zatrzymać pijanego kierowcę, czym prawdopodobniej zapobiegł olbrzymiej tragedii (kliknij tutaj i dowiedz się więcej).
Niestety wiele bliźniaczo podobnych historii drogowych nie kończy się happy endem, a każda kolejna tragedia lub też zatrzymanie kogoś znanego, na nowo rozpala dyskusje na temat skuteczności ściągania i karania pijanych kierowców. Sporo ma się zmienić już w niedalekiej przyszłości.
Idzie nowe?
Marek Staniszewki z Automotyw.com poinformował o nowym projekcie Ministerstwa Sprawiedliwości, który zakłada zdecydowane wypowiedzenie kolejnej wojny pijanym kierowcom. Jedną z kar ma być konfiskata samochodu w przypadku wydmuchania 1,5 promila.
Pijani kierowcy i projekt rządu: 1,5 promila = utrata auta. Czy to dobry pomysł?
Jest to chyba najgłośniejszy podpunkt uderzający w potencjalnych morderców, ale ograniczenie się wyłącznie do niego byłoby zbyt dużym uproszczeniem. Projekt zakłada także utratę pojazdu za spowodowanie wypadku mając przynajmniej 0,5 promila czy karę bezwzględnego więzienia za wypadek z ofiarą śmiertelną. Koniec z wyrokami w zawiasach!
Dostajemy tylko igrzyska?
Czy proponowane zmiany rzeczywiście poprawią bezpieczeństwo na polskich drogach? Marek Staniszewski zwraca uwagę, że sądy już dziś dysponują narzędziami, które pozwalają im surowo karać jeżdżących na podwójnym gazie, a jednak z różnych powodów nie zawsze z nich korzystają. Z kolei nowe propozycje naruszają szereg ważnych zasad, jak chociażby zasadę równości wobec prawa czy zasadę proporcjonalności czynu.
I jakby się tak dłużej zastanowić, to jest w tym sporo racji. Lubimy publiczne wymierzanie sprawiedliwości i show, dlatego zapewne nie jeden z nas z satysfakcją przeczytałby o pijanym celebrycie, który stracił swoje Ferrari. Z drugiej strony co z tego skoro chwilę później może sobie kupić kolejne, a jeśli już go nie stać na tak drogie auto to czy nie wsiądzie po kilku głębszych do tańszego Volkswagena?
Po cichu jednak łudzę się, że nowe przepisy choć trochę zwiększą nasze bezpieczeństwo, a nie okażą się jedynie igrzyskami dla ludu.