Nowe linie kolejowe, nowoczesny tabor, zdecydowanie szybsze przejazdy, Centralny Port Komunikacyjny – jeśli szumne zapowiedzi władzy zostaną zrealizowane, najbliższe lata mogą okazać się prawdziwym renesansem polskiej kolei. Czy po wielu latach zaniedbań Polacy na nowo pokochają podróżowanie pociągiem?
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu miliony Polaków nie wyobrażały sobie życia bez kolei. W czasach, gdy na samochód mogli pozwolić sobie tylko nieliczni, to właśnie pociąg był podstawowym środkiem transportu, który przez lata pozwalał na przemierzanie Polski wzdłuż i wszerz.
Jeszcze w 1989 roku podróżowanie pociągiem było najpopularniejszą formą transportu w kraju. Liczba około miliarda pasażerów rocznie dziś niezwykle mocno działa na wyobraźnię.
Spis treści
Powolna agonia
Niestety w parze z olbrzymią popularnością kolei nie szedł rozwój infrastruktury. Znaczna jej część powstała jeszcze podczas zaborów, a ostatnie ważne inwestycje przeprowadzono za czasów Gierka. To musiało źle się skończyć i tak się stało.
Po upadku komuny kolej w Polsce została doprowadzona do ruiny. Być może również pamiętacie stare wysprejowane składy, nieczynne torowiska i obskurne perony? Dodając do tego dużą konkurencję prywatnych przewoźników i powszechny dostęp do samochodów, nie ma się co dziwić, że Polacy odstawili pociągi na boczny tor.
Światełko w tunelu
Po wejściu Polski do Unii Europejskiej sytuacja kolei w naszym kraju zaczęła się poprawiać. Nie bez znaczenia była też organizacja Mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 roku, która niejako wymogła na nas liczne modernizacje.
Wiele wskazuje jednak na to, że prawdziwy przełom dopiero przed nami, ponieważ plany na najbliższe lata są niezwykle ambitne. Według najnowszych zapowiedzi, w przeciągu kilku lat czas podróży pociągami w Polsce ma się zdecydowanie skrócić.
Ponadto do 2023 roku na Centralnej Magistrali Kolejowej (trasa wiodąca przez województwa mazowieckie, łódzkie, świętokrzyskie i śląskie) mamy skorzystać z prędkości podwyższonej do 250 km/h.
Pomogą Francuzi
Plany zakładają także zakup nowych pociągów i budowę aż 1600 km nowych linii kolejowych, które mają pozwolić na dotarcie do szumnie zapowiadanego Centralnego Portu Komunikacyjnego z większości miast w Polsce, w czasie nie dłuższym niż 2-2,5 h.
Inwestycja, która jeszcze w tym dziesięcioleciu ma powstać pomiędzy Warszawą, a Łodzią również niezwykle mocno działa na wyobraźnię. Miejsce to w pierwszym etapie ma obsługiwać aż 45 mln osób rocznie!
O tym, że to nie mrzonka, a realna wizja rozwoju, niech świadczy fakt, że w połowie stycznia tego roku Komisja Europejska przyznała środki na współpracę Polski z Francją (od 2,1 do 3 mln złotych) w zakresie planowania, projektowania i budowy Kolei Dużych Prędkości. Kto jak kto, ale eksperci z ojczyzny TGV wiedzą, jak to robić najlepiej.
Kolej na kolej?
Jeśli ambitne plany zostaną zrealizowane, będziemy mogli mówić o prawdziwym przełomie na polskiej kolei. Pytanie, dlaczego zwlekano z nimi tak długo? Przecież pociąg to nie żaden nowy wynalazek. Za 22 lata obchodzić będziemy 200. rocznicę uruchomienia pierwszej linii kolejowej w Polsce na trasie Wrocław – Oława…
Żeby nie było tak kolorowo, na koniec zostawiłem sobie do wbicia małą szpileczkę. Niedługo przekonamy się również, czy osoby decyzyjne na kolei oprócz spełnienia obietnic wreszcie uporają się także z notorycznymi opóźnieniami.
Wiadomo, że i na to można znaleźć sposób. Jeszcze do niedawna pociągi pasażerskie, które przyjeżdżały do stacji końcowej po czasie do 4,59 min traktowane były jako punktualne.
Polskie miasta wśród najbardziej zakorkowanych miast na świecie
W ubiegłym roku próg punktualności podniesiono do 5,59 min, dzięki czemu wzrosła ona z 79,8% do 93,06%. Może w tym szaleństwie jest metoda?