Zaburzenia koncentracji, obniżenie zdolności interpersonalnych, a nawet stany lękowe i depresyjne – to tylko niektóre z poważnych konsekwencji spowodowanych nadużywaniem smartfonów przez dzieci i młodzież. Widząc, co się dzieje, coraz więcej krajów wprowadza zakaz używania urządzeń elektronicznych w szkołach. Czy na taki krok zdecyduje się także Polska?
Temat wprowadzenia zakazu używania smartfonów w polskich szkołach powraca co jakiś czas i jak nietrudno się domyśleć, budzi w naszym społeczeństwie dość spore kontrowersje. Jedni uważają, że to świetna idea, która pozwoli uczniom skupić się na nauce, inni zaś, że jest to zamach na wolność często prawie dorosłych już ludzi.
Spis treści
Nie bylibyśmy pionierami
Niezależnie od naszej indywidualnej opinii na ten temat, to wcale nie jest tak, że gdyby taki zakaz zaczął obowiązywać w naszym kraju, bylibyśmy jakimś ewenementem na mapie Europy czy świata. Podobne przepisy z powodzeniem funkcjonują chociażby we Francji, Włoszech, a nawet odległej Australii, gdzie zakaz obejmuje także tablety, smartwatche czy słuchawki.
Co ciekawe, od 1 stycznia 2024 roku całkowity zakaz używania smartfonów w szkołach wprowadzi także Holandia. Przepis ten ma przede wszystkim za zadanie ograniczyć rozpraszanie uwagi uczniów w trakcie lekcji, a więcej na ten temat dowiedzie się z wpisu Piotra Cichosza z Highlab.pl (kliknij tutaj i przeczytaj wpis).
Wygląda na to, że Holendrzy podeszli do problemu naprawdę zdroworozsądkowo. Telefony będą mogły być użytkowane, jeśli wymagać będzie tego konkretna lekcja, a z zakazu zostaną zwolnieni uczniowie z dysfunkcjami, dla których urządzenia elektroniczne stanowią pomoc edukacyjną.
Z racji tego, że na dziś trudno rokować, jakie będą finalne skutki nowych przepisów, w wakacje zostanie przeprowadzona ich stosowna ewaluacja. Wtedy też zapadnie decyzja czy zakaz zostanie utrzymany czy też zniesiony.
Pozytywne efekty
Czy pozbawienie uczniów elektroniki na czas lekcji może przynieść pozytywne skutki? Niektórzy pewnie zwrócą uwagę na różnice kulturowe, jednak pewnym tropem może być dla nas przykład Florydy, gdzie władze hrabstwa Orange zabroniły uczniom używania smartfonów nie tylko w trakcie lekcji, ale również przerw!
Zakazem zostało objętych ponad 200 tysięcy uczniów, którzy choć nie byli pomysłem zachwyceni i pewnie nadal nie są, to już po dwóch miesiącach można było zauważyć naprawdę pozytywne efekty wprowadzonych zmian, o czym dowiedzcie się z tekstu na holistic.news (kliknij tutaj i dowiedz się więcej).
Rodzice i nauczyciele zgodnie uznali, że w szkołach spadła skala przemocy i agresji wśród uczniów. Nie ma już też praktycznie sytuacji, w których do internetu wyciekały różne filmy, zdjęcia czy komentarze, które nie powinny się tam znaleźć. Koniec skrolowania ekranu zaowocował także zwiększonym zaangażowaniem uczniów w naukę i poprawą relacji wśród rówieśników.
„Uwolnijmy młodzież od wirtualnego nałogu!”
Negatywne skutki nadużywania urządzeń elektronicznych przez uczniów nie są wyłącznie obserwacjami psychologów, lekarzy, nauczycieli czy rodziców, ale także głównych zainteresowanych.
Jak podaje Centrum Życia i rodziny, z powodu nadużywania internetu 28% nastolatków odczuwa dziś pogorszenie wzroku lub częstsze zawroty głowy. 35% z nich jest przemęczonych i cierpi na niedobór snu, a 40% nastolatek przyznało, że bez smartfona ich życie byłoby puste…
Widząc co się dzieje, organizacja uruchomiła kampanię „Szkoła bez smartfonów”, w ramach której apeluje do ministra edukacji o wprowadzenie zakazu korzystania z mobilnych urządzeń elektronicznych przez uczniów na terenie szkoły.
Jak argumentują w swoim apelu, szkoła jest miejscem zdobywania wiedzy i rozwijania talentów, dlatego powinna zapewniać uczniom warunki do należytego skupienia uwagi. Silne bodźce w postaci urządzeń elektronicznych odciągają uwagę uczniów od zajęć, a ponadto mają wpływ na ich relacje między ludzkie i prowadzą do licznych zaburzeń i uzależnień.
Czy akcja spotka się ze zrozumieniem polityków, a ci ochronią uczniów przed destrukcyjnym wpływem nadmiernego dostępu do elektroniki? Na dziś trudno rokować. Petycja, którą podpisało już ponad 15 tysięcy osób była adresowana do ustępującego już ministra, a zmiana władzy może sprawić, że odbiór apelu nieco się rozmyje.
Po cichu liczę jednak na to, że temat nie ucichnie, politycy zachowają się, jak trzeba i akurat w tej sprawie będziemy mieli ponadpartyjną zgodność.