Od zawsze wiadomo, że życie każdego nastolatka to nieustanne pasmo udręk i niepowodzeń. Złe są matki, źli są ojcowie, a połączenie jednych z drugimi to już w ogóle koszmar. Z takiego założenia wyszedł ewidentnie 12-latek z Australii, który po kolejnej kłótni z rodzicami postanowił się zrelaksować. I to nie byle gdzie, bo na rajskiej wyspie Bali…
Cała historia nie jest jakoś specjalnie skomplikowana. Ot, jedna z kolejnych awantur, jakie to nastolatkowie urządzają swoim rodzicom (albo i odwrotnie). O wielkie zdumienie przyprawia natomiast jej zakończenie. Bo czy ktoś z Was miałby odwagę w wieku 12 lat zrobić to, do czego posunął się ten chłopiec? Mocno w to wątpię. Co się takiego wydarzyło?
Spis treści
Wziął hulajnogę i w drogę!
Po skończonej kłótni nastolatek postanowił zrealizować jedno ze swoich marzeń, na które nie zgadzali się rodzice. W tym celu poczynił kilka bardziej i mniej prostych ruchów. Po pierwsze: podebrał mamie kartę kredytową. Po drugie: podstępem wyciągnął od swojej babci paszport. Po trzecie: opracował trasę lotu na wymarzoną wyspę jedynie tymi liniami, w których możliwy był samodzielny lot dzieci powyżej 12 roku życia i – za pomocą karty kredytowej swojej mamy – wykupił potrzebne bilety. Po czwarte: powiedział rodzicom, że idzie do szkoły, wziął hulajnogę i jak gdyby nigdy nic, wyszedł z domu.
W stronę lotniska
Podczas gdy niczego nieświadomi rodzice zajmowali się swoimi codziennymi obowiązkami, 12-latek był w drodze na lotnisko w Sydney. Stąd odprawił się do Perth, by następnie ruszyć w stronę Indonezji.
Jak powiedział, nie miał większych problemów z poruszaniem się w kolejnych punktach na swojej drodze do celu – tylko raz musiał udowadniać swój wiek. Miało to miejsce w Perth, podczas rutynowej kontroli tamtejszych funkcjonariuszy służb celnych. Wystarczyło jednak, że chłopiec pokazał im legitymację szkolną i mógł ruszyć dalej.
Przygoda w raju!
Po dotarciu na Bali, 12-latek zameldował się w jednym z tamtejszych hoteli. Tutaj również nie napotkał większych trudności. Pracownikowi recepcji oznajmił, że lada dzień doleci do niego starsza siostra (jestem pewna, że chłopak przed rozpoczęciem swojej podróży obejrzał film Kevin sam w Nowym Jorku!!!) – to wystarczyło.
Wszystko co cudne, szybko się kończy…
Niestety (albo i na szczęście), przygoda 12-latka nie trwała zbyt długo. Szkoła poinformowała rodziców chłopca, że nie ma go w szkole. Mama nastoletniego podróżnika dość szybko zorientowała się, że nie ma swojej karty. Policja nie miała większych trudności z ustaleniem miejsca pobytu chłopca… Po czterech dniach, matka 12-latka dotarła na Bali.
Życie po Bali
Czy chłopiec dostał szlaban do końca życia i o jeden dzień dłużej? Czy rodzice zrozumieli, że ich syn jest bardzo odważnym dzieciakiem, który jest w stanie zaryzykować wiele, by spełnić swoje marzenia? Nie wiem. I szczerze mówiąc, nie mam pojęcia jak zachowałabym się na miejscu jego rodziców. Na pewno czeka ich wszystkich bardzo poważna rozmowa – to co zrobił nastolatek nie było do końca rozsądne.
Z drugiej strony… Czy swoją wyprawą 12-latek z Australii nie przypomniał nam wszystkim, że CHCIEĆ, to praktycznie zawsze ZNACZY MÓC? Trzymam za niego kciuki!