Eksperci wieszczyli, że pandemia koronawirusa skutecznie wykończy instytucję kina, ale za sprawą tytułów takich jak np. Barbie możemy mieć pewność, że ich upadek zapowiedziany został zdecydowanie zbyt wcześnie. Film autorstwa Grety Gerwig wypełnia po brzegi sale kinowe na całym świecie, jednak czy finalnie nie powoduje on znacznie więcej złego niż dobrego? Jak to zwykle bywa przy tematach kontrowersyjnych, opinie są dość mocno podzielone.
Spis treści
Barbenheimer
Wszystko wskazuje na to, że za nami najbardziej dochodowy czas dla branży filmowej w tym roku. Jak informuje Michał Miśko, autor bloga Geeekweb.pl, w pierwszych dniach od premiery, Barbie i Oppenheimer w samych Stanach Zjednoczonych zarobiły aż 235 milionów dolarów. Jest to czwarty najlepszy wynik w historii, dlatego zupełnie nie dziwi mnie to, że weekend ten dorobił się nawet własnej nazwy Barbenheimer (kliknij tutaj i dowiedz się więcej).
I o ile Oppenhemier zgodnie został uznany przez krytyków filmowych za produkcję wybitną, o tyle Barbie – głównie ze względu na podjętą tematykę – wzbudza w mediach dość skrajne emocje, czemu akurat zupełnie się nie dziwię, ale o tym za chwilę.
Zacznijmy od krótkiego przedstawienia fabuły (bez spojlerów). Barbie żyje sobie cukierkowym, przekoloryzowanym Barbie Worldzie, aż wreszcie zaczyna przechodzić przez poważny kryzys egzystencjalny. Z czasem sytuacja staje się dla niej tak trudna, że postanawia udać się do prawdziwego świata, by odnaleźć osobę, którą bawi się jej wersją lalki.
Nie dla dzieci i nie dla mężczyzn?
Przyznam, że sam pomysł na film jest dość ciekawy i myślę, że trudno będzie komuś z tym polemizować. Zdaniem autora kanału Kocham kino, cała produkcja niesie ze sobą ważne przesłanie i uczy kobiety, że w życiu ważne jest to, aby odnaleźć z niego radość, akceptować siebie i cieszyć się z tego co mamy. Trudno przejść też obojętnie obok sporej dawki humoru i świetnej gry aktorskiej, szczególnie w wykonaniu Margot Robbie i Ryana Goslinga.
Osoby liczące na przyjemny seans dla całej rodziny mogą się jednak nieco rozczarować. Z całą pewnością nie jest to film dla dzieci, głównie dlatego, że te niezbyt wiele z niego zrozumieją. Z kolei mężczyźni mogą poczuć się delikatnie mówiąc nieswojo. Ich „przedstawiciel” został potraktowany w sposób bardzo stereotypowy.
Jestem natomiast w stanie uwierzyć w to, że dla wielu kobiet film Barbie może okazać się naprawdę oczyszczający, choć autor recenzji zwraca uwagę, że jego premiera jest spóźniona o jakieś 20 lat. Dziś przecież raczej nikt nie neguje tego, że kobieta może robić co chce.
„Silna kobieta i debil podnóżek”
Dużo mocniejszą opinię na temat Barbie ma krytyk filmowy Tomasz Raczek, który sam przyznaje, że ze względu na brak siostry nie miał doświadczenia z lalkami, dlatego też stara się przyglądać produkcji niczym Oppenheimer i zrozumieć, jakie tu zaszły reakcje.
Jego zdaniem Mattel wyłożył olbrzymie pieniądze, by przenieść Barbie w zupełnie nowe czasy. Dzięki odpowiednim zabiegom, dzisiejsza Barbie nie jest już głupiutką lalką. Barbie to kobieta walcząca, która może być nawet „prezydentką” i ma zdecydowanie silniejszą osobowość od tego „debila” Kena, pełniącego rolę jej życiowego podnóżka. Sama lalka dzięki wzorowemu produckt placmentowi ma zaś olbrzymią szansę, by zostać bohaterką nowego pokolenia kobiet.
Raczek – pomimo tego, że jest mężczyzną – oddaje filmowi sprawiedliwość. Docenia świetną grę aktorską i wprost zachęca do wybrania się na seans. Chociażby dlatego, aby wyrobić sobie swoje własne zdanie i móc uczestniczyć w dyskusjach ze znajomymi.
Niepotrzebne zaognianie sporu
Prywatnie również uważam, że film warto zobaczyć, ale jego twórcy zbyt mocno skupili się na promowaniu kobiety lepszej od faceta, co z pewnością nie przypadnie do gustu męskiej części widowni, a ponad to jest zjawiskiem bardzo szkodliwym społecznie. Aby odkłamać stereotypy na temat kobiet, nie trzeba w kontrze tworzyć stereotypów na temat mężczyzn. Z resztą takie postrzeganie świata i porównanie niepotrzebnie umniejsza samym kobietom.
A żeby nie kończyć tak negatywnie, budujące jest to, że wciąż chcemy chodzić do kina. Pokazaliśmy jednak, że mamy już dość gniotów i odgrzewanych kotletów.