Chyba wszyscy świadomi użytkownicy Internetu są wyczuleni na punkcie bezpieczeństwa, szczególnie że tak dużo słyszy się o różnego rodzaju atakach i coraz bardziej wyrafinowanych technikach, jakimi posługują się różnej maści oszuści. Nie jesteśmy jednak w pełni chronić swoich danych, a informacje na nasz temat są gromadzone i przetwarzane w sposób, nad którym trudno mieć kontrolę.
Spis treści
Cyfrowy odcisk palca przeglądarki i urządzenia – czym są?
Cyfrowy odcisk palca to – najprościej rzecz ujmując – zbiór informacji ułatwiających identyfikację konkretnego użytkownika w sieci. Odwiedzając różne witryny internetowe, pozostawiamy po sobie ślady w postaci danych np. na temat typu i wersji przeglądarki, z której korzystamy, rodzielczość ekranu, strefy czasowej, w jakiej się znajdujemy a także adresu IP. Tego typu wiadomości noszą miano cyfrowego odcisku palca przeglądarki. Z kolei cyfrowym odciskiem palca urządzenia nazywamy takie dane, jak typ i wersja systemu operacyjnego, procesor, ilość pamięci czy informacje na temat sieci.
Mało kto ma świadomość, jak cenne informacje na nasz temat pobierane są przez skrypty zaszyfrowane w kodzie www. W założeniu gromadzone w ten sposób dane mają służyć zwiększeniu naszego bezpieczeństwa w sieci. Ja bym porównała to zjawisko do dobrego przyjaciela. Przyjaciel często zna nas lepiej, niż najbliższe osoby. Dokładnie zna nasze upodobania, spojrzenie na świat, przyzwyczajenia, wady, zalety. Wie o nas dużo, ale wiedzy tej nigdy nie wykorzysta przeciwko nam. Jeśli już, to użyje jej, żeby nas chronić. Podobnie jest ze skryptami. Oprócz tego, że dzięki nim otrzymujemy bardziej spersonalizowane informacje, reklamy i treści, to jeszcze dzięki nim możemy czuć się bezpieczniej np. logując się do swojego konta w banku. Jeśli program będzie miał wątpliwości, czy my to my, może uruchomić dodatkowe procedury weryfikacyjne, włącznie z zainicjowanie rozmowy telefonicznej z pracownikiem banku.
Jeśli chcecie zgłębić temat, odsyłam na stronę homodigital.pl
Co zatem może nam grozić?
Problem zaczyna się, kiedy zgromadzone na nasz temat dane dostaną się w niepowołane ręce. Nierzadko sami „wystawiamy je na sprzedaż” akceptując różne zgody i warunki korzystania z jakiejś konkretnej witryny (ręka w górę – kto je zawsze dokładnie czyta?), na podstawie których różnego rodzaju informacje są przekazywane specjalnym brokerom danych.
Czy można coś zrobić, aby lepiej kontrolować to, co i kto wie na nasz temat? Na pewno czerwona lampka powinna nam się zaświecić, kiedy w jakimś formularzu rejestracyjnym żąda się od nas podania wielu istotnych danych, takich jak choćby data urodzenia czy numer telefonu. Rozważnie podchodźmy do tego, co i gdzie publikujemy i w miarę możliwości weryfikujemy warunki umów i zgód, które nierzadko tak pospiesznie podpisujemy w sieci.