Tak, dobrze przeczytaliście. Podczas internetowych zakupów możecie już kupić outfit… który wcale nie pojawi się w Waszej szafie. Świat powolutku zapoznaje się z wirtualnymi ubraniami, które wcale nie są takie bezsensowne, jakby mogło się wydawać.
Spis treści
Ubrania zupełnie niefizyczne
Temat tego wpisu wcale nie dotyczy części garderoby, które miałyby służyć tylko po to, żeby zobaczyć, jak coś na nas będzie leżeć. Cyfrowe ubrania to nowy trend, który ma przekonać ludzi do wydawania pieniędzy na coś, co nigdy nie będzie prawdziwie nasze. Wirtualne ciuchy to nic innego jak nakładki, które naniesiemy na nasze zdjęcia czy filmiki. Wyglądają zupełnie autentycznie i mogą posłużyć naszym nagraniom czy fotkom w każdym momencie. Tylko jaki w tym jest sens? Przecież głównym problemem może być to, że płacimy jak za normalne ubranie, ale nigdy nie będziemy go posiadać.
A powodów jest kilka, jak czytamy na Instagramie Pokolenie Zero Waste. Jednym z nich jest troska o środowisko. Dzięki cyfrowym ubraniom unikamy faktycznego procesu produkcji. Zmniejszamy udział azjatyckiej siły roboczej, więc nie dokładamy ręki do wyzyskującej pracy. Do tego nie pierzemy takich ciuchów, więc nie marnujemy wody, a mikroplastik nie wydziela się podczas prania. Wirtualne ubrania nie trafią też przecież na wysypiska, a o to chodzi w slow-fashion.
Komu potrzebne są cyfrowe ubrania?
Ten nieśmiało początkujący trend ma wpłynąć na nasze decyzje zakupowe. Jako konsumenci dostaniemy szansę na chłodną ocenę pożądanego towaru. ,,Przymierzymy’’ go w sieci i być może stwierdzimy, że jednak wcale nie jest nam potrzebny. Dzięki temu unikniemy niechcianych zakupów. Ale jest jeszcze inna grupa osób, która może niesamowicie skorzystać na takiej technologii. To influencerzy!
Blogerzy często woleliby się pociąć, niż założyć coś drugi raz do swojej relacji czy sesji zdjęciowej. Wirtualne ubrania mają być idealnym rozwiązaniem. Influencer trzyma w swojej cyfrowej garderobie setki outfitów, zmienia je według humoru i potrzeby, ale unika samego procesu wytwarzania odzieży i marnowania jej. Cyfrowy content staje się więc jeszcze bardziej cyfrowy. Wysyłamy do świata coś wirtualnego, a stworzone to jest w 100% z wirtualnych materiałów. I to ma sens!
Na pewno szybko nie spotkamy się z uznaniem takiego typu technologii i zachowań. Lubimy posiadać coś, za co zapłaciliśmy, a ubrania cieszą najbardziej, jak dotykają naszej skóry. Jednak jakby spojrzeć na to ekologicznie i przedsiębiorczo, to może to być (nie)mała rewolucja o niezwykle dobrym wpływie.