Spis treści
Restrykcyjne zasady na lotniskach
Wszystkie przepisy obowiązujące na lotniskach są naprawdę skrupulatnie przestrzegane. I nic w tym dziwnego, bo przepuszczenie osoby niebezpiecznej na pokład samolotu mogłoby być tragiczne w skutkach. Przykładów szukać daleko nie trzeba, bo historia podaje ich wiele, a zdecydowanie najgłośniejszy z nich to World Trade Center. Wysoko w powietrzu nie ma też służb, które mogłyby chociaż podjąć próbę ratowania zakładników. Los wszystkich pasażerów i załogi może być zdany w ręce jednego szaleńca.
Na lotniskach są typy żartów, których po prostu się unika. Do tej grupy należą wszelkie teksty dotyczące terroryzmu, broni czy materiałów wybuchowych. Wszędzie jest o tym głośno, a mimo to wciąż są ludzie, którzy próbują się wykazać. Rzucają nierozważnie żartami, bo nie słyszeli o obowiązujących przepisach lub nie wierzą, że konsekwencje mogą być bolesne. A przy tym nie zdają sobie sprawy z tego, że rzucanie informacjami o granatach czy innych materiałach wybuchowych na lotnisku zwyczajnie nie jest śmieszne.
Sceptyczny Polak na Lotnisku Chopina
Tym razem pracowników lotniska postanowił wystawić 52-latek. Miał wykupione bilety na Wyspy Zielonego Przylądka, gdzie planował spędzić wymarzony urlop. Podróż niewątpliwie ciekawa, a samo miejsce ma naprawdę wiele do zaoferowania. Mężczyzna z pewnością o tym wiedział, rezerwując bilet. Niestety nie przyjdzie mu przekonać się o tym na własne oczy, ponieważ nie mógł oprzeć się pokusie.
Będąc na lotnisku zaczął żartować, że w jego bagażu znajduje się granat. Nie spodziewał się, że zostanie potraktowany poważnie. A rozmach był spory. Na miejsce natychmiast przybyli funkcjonariusze z Grupy Interwencji Specjalnych z Placówki Straży Granicznej Warszawa-Okęcie.
Nieszczęsny 52-latek gęsto tłumaczył się ze swojego żartu. Na nic jednak zdały się jego tłumaczenia. Szybko został sprowadzony na ziemię. Dostał mandat w wysokości 500 zł. I to jakoś pewnie byłby w stanie przeboleć. Ale został też wykreślony z listy pasażerów, a samolot na Wyspy Zielonego Przylądka odleciał bez niego. Oczywiście bez zwrotu kosztów.
Żartownisiów nie brakuje
Niestety nie jest to odosobniony przypadek. Niektórzy podczas odprawy na lotnisku żartują o przewożonej broni, ponieważ nie wierzą w reakcję personelu. Inni nie słyszeli o obowiązujących zakazach i myślą, że wykażą się oryginalnością i znakomitym poczuciem humoru. W rzeczywistości tego typu żarty już mało kogo śmieszą. A tak naprawdę najwięcej radości przynoszą pracownikom lotniska, którzy mogą powiedzieć „mamy kolejnego!”. Choć oczywiście to również jest forma rozładowania napięcia, bo takie zdarzenia są stresujące i męczące.
Pod koniec kwietnia bieżącego roku miejsce miała podobna sytuacja na poznańskim lotnisku. Mężczyzna tłumaczył swój żart zmęczeniem i stwierdził, że wiedział o regulaminie. Ale po prostu był zbyt zmęczony, żeby racjonalnie myśleć. Oczywiście takie tłumaczenie również nie uchroniło go przed konsekwencjami… swojego zmęczenia.
Tak więc, jeśli zastanawiacie się, czy warto czasem „zażartować” na lotnisku na temat przewożonego bagażu, to odpowiedź jest jedna: nie.