Spis treści
Protest Barcelony
Mieszkańcy Barcelony i łącznie 150 grup aktywistów wyszło na ulicę, żeby dać wyraz swojemu niezadowoleniu. Obwiniają masową turystykę o wzrost kosztów życia – nie tylko najmu mieszkań, ale też cen żywności. Tysiące ludzi wyszło na ulicę. Uzbroili się w pistolety na wodę, którymi polewali turystów i krzyczeli do nich, żeby wracali do swoich domów. Dodatkowo maszerowali przez miasto, utrudniając ruch i wzbudzając niepokój turystów. Niektórzy demonstrujący symbolicznie oklejali taśmą restauracje i hotele, sugerując, że są one zamknięte dla zwiedzających.
Dwa oblicza turystyki
Turystyka znacząco wzmacnia gospodarkę Barcelony. I można to sobie wyobrazić patrząc na liczby. Tylko w 2023 roku Barcelonę odwiedziło ponad 15,6 mln turystów. A mowa tu o samej Barcelonie – w dodatku bez jej obrzeży. Z jednej strony można powiedzieć, że taka popularność miasta poprawia jego sytuację finansową. Z drugiej strony – cierpią na tym mieszkańcy, którzy domagają się zmiany polityki turystycznej miasta.
Organizacje i mieszkańcy Barcelony mówią wprost: nie chcą u siebie turystów. Ze względu na masową turystykę, w ostatnim czasie drastycznie wzrosły ceny jedzenia, a czynsze skoczyły o blisko 18%. Jeszcze gorzej jest z najmem, ponieważ w takim przypadku trzeba zapłacić o 68% więcej niż do tej pory. Z kolei wartość samych mieszkań spadła o 25%.
Thousands of residents in Barcelona took to the streets, shooting water guns at visitors and taping off hotel exits to protest against tourism. They say it’s making the housing crisis worse and contributing to water shortages amid extreme heat and drought. @EVYSTADIUM reports: pic.twitter.com/LWACnValIk
— WIRED (@WIRED) July 8, 2024
I kiedy wydaje się, że gorzej być nie może, przypominamy sobie o problemach związanych z tak dużą ilością turystów. Głośne imprezy, korki, ogromny ruch na ulicach i chodnikach, krzyki, nocne śpiewy… A okoliczni mieszkańcy muszą to wszystko znosić, często bojąc się wyjść z własnych domów.
Co na to właściciele apartamentów?
Im ta sytuacja jest na rękę. W większości przypadków są to ludzie, którzy nie mieszkają w Barcelonie, ale mają tam mieszkania. Nieustannie podnoszą ceny, bo chętni turyści i tak się znajdą. Problem w tym, że jednocześnie rosną koszty pozostałych gałęzi gospodarki. I o ile turysta sobie z tym poradzi, to mieszkaniec już niekoniecznie. Ludzi po prostu nie stać, żeby dalej mieszkać w Barcelonie.
Barcelona zapowiada podjęcie działań
W odpowiedzi na protesty, władze Barcelony oznajmiły, że doskonale znają sytuację. Podejmują wszelkie próby ograniczenia masowej turystyki, co ma prowadzić do poprawy życia mieszkańców. Burmistrz zapowiada również, że rząd próbuje ustabilizować koszty życia w Barcelonie, bo nie chce, żeby klasa średnia była zmuszona do wyprowadzki z miasta.
Wśród podejmowanych działań jest wprowadzenie zakazu wynajmu krótkoterminowego i podniesienie podatku turystycznego. Te zmiany są dopiero początkiem. Na rezultaty będzie trzeba poczekać dłużej, bo nic nie dzieje się z dnia na dzień.
Sami protestujący podkreślają, że nie mają nic przeciwko turystom i chętnie ich witają, ale wszystko ma swoje granice. Problemem nie są osoby odwiedzające miasto, a ich zdecydowanie zbyt duża liczba.
Barcelona zmaga się teraz z podobnym problemem, jak Paryż czy Wenecja. Zbyt duża popularność niektórych kierunków turystycznych sprawia, że życie mieszkańców może stać się koszmarem. Turyści również to odczuwają – gorsza atmosfera, niechęć mieszkańców czy zwyczajny tłok, w którym ciężko jest się poruszać.